Mogłaby handlować odpowiedziami do testów z ubiegłych lat, bo przecież
wszyscy wiedzą, że profesorowie nieczęsto zmieniają zadania, ale nigdy
ich nie zapisywała. Gdyby tylko znaleźli się chętni, mogłaby udzielać
młodszym kolegom i koleżankom korepetycji, ale brak jej do tego zapału, a
w dodatku ciężko jest znaleźć pojętnego ucznia wśród tej
rozwrzeszczanej gawiedzi. Ostatecznie mogłaby też wystosować prośbę o
pozwolenie na weekendową pomoc w Miodowym Królestwie lub kawiarni pani
Puddifoot, ale aż za dobrze wie, że ani dyrektor, ani żadne z jej
rodziców by go nie podpisało. Z czegoś jednak musi żyć w tych ciężkich
czasach, dlatego z uśmiechem na ustach odbiera od leniwych
hogwartczyków srebrne i złote monety za kolejne napisane dla nich
wypracowania. Nie ma wyrzutów sumienia, uznając to za wyśmienitą
powtórkę nabytej już wiedzy i okazję do uzupełnienia tego, czego nie
zdołała jeszcze zapamiętać. Nikogo tym nie krzywdzi, (w jej mniemaniu)
cena zawsze jest adekwatna do usług, nie widzi więc powodów, dla których
miałaby zaprzestać tak dochodowego interesu, zwłaszcza od chwili, gdy
przeczytała w liście od ciotki, że jest dumna z jej zaradności. Dlatego
dalej skrobie niewinnie po pergaminach, od czasu do czasu jedynie
zmieniając charakter pisma, by w razie problemów nikt się nie
zorientował, kto jest ich autorem.
Brud spod jej paznokci nie znika nawet w rodzinnej posiadłości, gdy
zasiada do suto zastawionego stołu wraz z całą familią i (okazjonalnie) przyjaciółmi,
czym nieodmiennie ściąga na siebie niezadowolone chrząknięcia matki lub
babki. Posłusznie chowa wtedy dłonie pod stół, gdzie jedna z kobiet
może dyskretnie machnąć różdżką i pozbyć się niechcianej ozdoby, ale
wystarczy ledwie zawadiackie mrugnięcie cioci Connie, aby
natychmiast zapomniała o reprymendzie, zbywając ją tylko na pozór
skruszonym uśmiechem. Po Hogwarcie najczęściej też paraduje z ziemią na
policzkach i pnączami we włosach, dopóki ktoś uprzejmie nie uświadomi
jej o bałaganie na głowie. Marszczy wtedy nos, rzucając delikwentowi
nierozumne spojrzenie, zaskoczona, że ktoś mąci jej koncentrację.
Bo taka właśnie jest — skupiona; niezależnie od tego, czy praktykuje
magię, czyta Proroka czy po prostu pije sok z pomarańczy, jej spojrzenie
i myśli zawsze skoncentrowane są na jednej czynności, czasem sprawiając
wrażenie, jakby robienie więcej niż jednej rzeczy na raz przekraczało
jej możliwości lub, co bardziej prawdopodobne, pokłady ochoty i energii.
Najbardziej na świecie pragnie odnaleźć Posępną Wyspę i udowodnić, że
przeżyje starcie oko w oko z kwintopedem. Bardziej chciałaby tylko choć
jednego złapać żywego, ale nie jest głupia, więc pozostawia to życzenie w
szufladzie z innymi marzeniami nie do spełnienia. Trzecie na podium
miejsce zajmuje zaś wyzwolenie się spod jarzma cudzych oczekiwań. Nie
zamierza dobrze wychodzić za mąż, wydawać na świat gromadki dobrze urodzonych dzieci, być dobrą żoną i kurą domową ani tym bardziej grzać dobrej,
acz bezpiecznej i mało wymagającej posadki w Ministerstwie Magii. Ma
znacznie większe ambicje i o wiele dalej sięgające cele niźli
przedłużanie gatunku. Zamierza iść w ślady szalonej Constance Lloyd i ż y ć, pełną piersią, wbrew wszystkiemu należycie smakując każdy oddech, raz za razem odhaczając kolejne punkty z jej prywatnej to do list. Zbyt dobrze wie, że stworzona została do wielkich czynów, więc dopóki ma przed sobą starszą siostrę, nie martwi się o własne być albo nie być.
Liczy, że zanim nieskazitelnie posłuszna Ade z poddańczym fanatyzmem w
oczach zostanie wreszcie godnie wydana, ona zdąży stanąć już na własnych
nogach i nim rodzice się ockną, daleko, daleko stąd będzie razem z
ukochaną ciotką poszerzać własne horyzonty, dokonywać rzeczy
niemożliwych, odkrywać nieznane i zdobywać niezdobyte. To jest jej plan
na życie, do tego została przeznaczona, tego pragnie. I zdobędzie to, w
ten czy inny sposób.
7 marca 2004r. — 11 cali, włókno smoczego serca, jodła — patronus w fazie ćwiczeń — o boginie nie rozmawia — krew czysta — córka szefa Wydziału Istot Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami i byłej modelki, obecnie reporterki Czarownicy — od stycznia 2020 roku wilkołak — po ponad półrocznej przerwie wróciła do Hogwartu we wrześniu 2020 roku, by powtórzyć V rok — obecnie VI rok nauki — Slytherin — OPCM, zaklęcia, eliksiry, zielarstwo, starożytne runy — koło zielarskie — aktywny działacz jednoosobowego Komitetu ds. Obrony Młodszego Brata — likantropia trzymana w ścisłej tajemnicy — Alvin Jr.
flowers in her heart
Szukamy: narzeczonego mimo woli; przyjaciółki; kogoś,
kogo skrzywdziła; i kogoś kto skrzywdził ją; a może i kogoś, kto będzie
dbał o kiełkujące w niej ziarno zwątpienia dla idei; a poza tym
wszystkiego innego! :D kontakt: lamy.w.czapkach@gmail.com
Millie można kojarzyć, bo pojawiała się na blogach już parę razy. Kocham ją jednak całym sercem, a Wasze spokojne tempo bardzo przypadło mi do gustu, więc postanowiłam ją wskrzesić. Mam nadzieję, że ona, ja i nasze ślimacze tempo wreszcie się tu odnajdziemy. Dzień dobry!