nie przegap dnia (...) znika na horyzoncie




dominique weasley
Tylko nie przegap dnia, jak gwiazdy spadającej. I nie przegap dnia, znika na horyzoncie.

10 IV 2004, Nantes, Francja; Londyn, Anglia — córka Billa i Fleur Weasley — Gryffindor, rok VII — różdzka 11 cali, heban, włos z ogona testrala — patronusem jeż, bogin nieznany — koło zielarskie, astrologiczne, klub zaklęć — zafascynowana światem mugoli od najmłodszych lat za sprawą dziadka; ekspertka w tej dziedzinie — dealerka mugolskich słodyczy — wegetarianka — powiązania

Specjalnie wstaje wcześniej, by obejrzeć wschód słońca rozlewający się po szarym niebie i specjalnie kładzie się później, żeby posłać senne spojrzenie lśniącemu księżycowi w pełni. Tańczy w deszczu, kiedy nikt nie patrzy, a pod nosem nuci francuskie piosenki, których nauczyła ja mama, za nic mając fakt, że fałszuje niesamowicie. Śmieje się głośno ścigając z wiatrem, a kiedy zabraknie jej tchu szeptem zdradza mu swoje najskrytsze sekrety, uparcie twierdząc, że po raz kolejny dawała mu fory. Znad kubka gorącej czekolady rozdaje pewne siebie spojrzenia błękitnych oczu, całkowicie nie świadoma wąsów z bitej śmietany nad górną wargą, tylko po to, by odwrócić uwagę od naiwnej duszy i łatwowiernego serca.
Wybucha śmiechem wtedy, kiedy nie powinna i zawsze znajdzie się w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, bo taki już ma urok. Zdarza się, że nie zdąży ugryźć się w język i powie dużo więcej, niż powinna, ale przecież każdy ma prawo mieć gorszy dzień. Bywa, że przeklnie po francusku – to się nie liczy, mamo! – a i pięścią w stół uderzy, jeśli coś się jej nie spodoba. Obrażalska, podobno jak każda kobieta, jednak mimo to zawsze przeprasza pierwsza. Zawsze pierwsza wybacza, pierwsza daje drugą szansę, chociaż nigdy nie zapomina, a pamięć trafiła się jej akurat nienajgorsza.
Ciocia Dobra Rada o każdej porze dnia i nocy, która zawsze znajdzie tabliczkę czekolady na złamane serce albo paczkę mrożonego groszku na złamaną szczękę, bo teraz to różnie bywa. W powszechnym mniemaniu słynie z charytatywnych korepetycji w temacie mugoloznastwa, a nieoficjalnie handluje mugolskimi słodyczami – ale cicho sza! Planuje podróż dookoła świata mugolskimi samolotami – co ty na to, tato?


ODAUTORSKO

29 komentarzy:

  1. Dzień dobry! <3 jakaś urocza szalona osóbka! Aż mam teraz ochotę na coś słodkiego... Życzę samych przyjemnych wątków i żeby to cudowne dziewczę nie tylko przeżyło, ale też żeby się zbytnio nie poobijał:* w razie ochoty na wątek zapraszam do Effy, coś wymyślimy <3]
    Effy

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Dzień dobry, witam śliczną Dominique! Zdecydowanie nie spodziewałam się tu rudych włosków, ale jestem jak najbardziej na tak, bo wprost uwielbiam ten kolor! I uwielbiam samą Dominique, choć sama dokładnie nie wiem dlaczego – chyba mam do niej jakiś taki szczególny sentyment… Zawsze kojarzyła mi się z Billem Weasleyem (a jej starsza siostra z Fleur Delacour), a Bill to mój ulubiony Weasley… Tak więc chyba stąd ta moja mała słabość :D Pięknie napisana karta, pięknie wykreowana postać <3 To niezwykłe zamiłowanie do mugolskiego świata odziedziczone po dziadku Arturze uważam za urocze :) I oczywiście chętnie pokombinowałabym nad jakimś wspólnym wątkiem bądź powiązaniem, skoro nasze panie są z jednego rocznika (ba, dzieli je ledwo dziesięć dni!) i nawet wspólnie uczęszczają na koło zielarskie ;) Jakby co, to zapraszam do siebie, a tymczasem życzę Ci udanej zabawy i mnóstwa wspaniałych wątków! ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej, witaj na blogu! Podziwiam za umiejętność ładnego opisania tak pozytywnej postaci. Aż czuć emanujące od niej ciepło, tą pogodę ducha. Mój Lavon powinien brać od Dominique korepetycje - z radości życia xD
    Życzę samych udanych wątków!]
    ~ Lavon Carrow

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej, ależ ona jest cudownie pozytywna! Zupełnie nie widzę przez to szansy, żeby dogadała się z moją Milliesant, ale ja osobiście uwielbiam Twoje wydanie panny Weasley. Bije z niej taka energia, która sprawia, że człowiek do razu ma ochotę się do niej przytulić w nadziei, że ten prosty gest odegna wszelkie zło ciężkiego dnia. No i rozczula mnie totalnie wzmianka o dziadki Arthurze! ♥
    Baw się dobrze z tym uroczym rudzielcem! Mam szczerą nadzieję, że prędko się zadomowicie i zostaniecie z nami na długo. Życzę samych wciągających wątków i dużo, dużo czasu na pisanie. :)]

    Milliesant Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jakże piękna twarzyczka. <3 Karta jest prześliczna, schludna i tak klarowna, że mogłabym patrzeć na nią godzinami. :) A jej zawartość? Pozazdrościć umiejętności pisania, czytałam kilka razy i nadal czuję się nienasycona! Z Dominique bije tak niesamowite ciepło, że aż na serduszku się lepiej robi.

    Pragnę zaproponować wątek ze swoim panem, Nicholasem Nottem, bo mam dość konkretny pomysł, więc jeśli jesteś zainteresowana - zapraszam pod kartę, czy to na maila (tam będziemy mogły pisać nieco swobodniej :)). No chyba, że jesteś zainteresowania połączeniem Mathilde i Twojej Gryfonki, aczkolwiek ja nie mam pomysłu na tę relację, plus chyba nieco wypaliłam się z mojej Ślizgonki.

    No nic, pozostawiam Cię z propozycją i decyzją do podjęcia, życzę dużo weny i wspaniałych wątków! <3]

    Mathilde Mulciber, Nicholas Nott

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Kolorowy ptak... bardzo podoba mi się to określenie :D oh ja tę pannę Weasley bym chciała chronić przed tymi co wykorzystują jej naiwność co by nigdy się nie zmieniła <3 myślę nad jakimś wątkiem, powiązaniem i tylko takie luźne pomysły mi przychodzą do głowy, na przykład to, że właśnie właśnie Effy by się wmieszała w jakiś konflikt... Mogłoby chodzić o mugoli i Effy może zaimponować zaciętość z jaką Domonique ich broni. Mogą też razem wyładować na jakimś szlabanie i tam coś rozwalić... Jestem też pewna, że Effy ma całą kolekcję zdjęć panny Weasley w swoim albumie co może wzbudzić jakąś konsternację. Można by też wymyślić jakąś dramę, pytanie na co masz ochotę ;)]
    Effy

    OdpowiedzUsuń
  7. [Aż się uśmiechnęłam na widok tej karty, bije od niej pozytywna energia, która zdecydowanie przyda się na początku tygodnia ♡ Widać, że ten uroczy rudzielec aż zaraża uśmiechem i można pozazdrościć jej pogody ducha. Dominique jest totalnym przeciwieństwem mojego Eliasa, ale kto wie...może powstałaby z tego niezła mieszanka wybuchowa. Bawcie się tutaj dobrze, życzę mnóstwa weny :)]

    Elias Collins

    OdpowiedzUsuń
  8. [Tak pozytywna i pełna życia postać, emanująca pozytywną energią, że tylko pozazdrościć i życzyć sobie jeszcze więcej jej podobnych. Przyznaję, że jeszcze nie mam konkretnie zarysowanego pomysłu na powiązanie i przebieg pisaniny, ale zapraszam do mnie, pomyślimy razem, jeśli masz ochotę]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Osobiście uważam, że na potterowskim blogu zawsze musi być co najmniej kilku Weasley’ów, inaczej czegoś mi brakuje :) Cieszę się widząc Dominique, zwłaszcza, że w bardzo odległej przeszłości zdarzyło mi się prowadzić jej starszą siostrę i aż wzdycham w duchu ile bym dała teraz za taki siostrzany wątek, zwłaszcza z Dominique w Twoim wydaniu… No, ale zdecydowanie nie o tym teraz :) Twoja panna to przecudowny promyk, urocza i wydaje się, że nie sposób nie darzyć jej sympatią. Cały czas czytając kartę, uśmiechałam się, oczarowana tą konkretną kreacją. Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić i zostaniecie z nami na długo :) ]

    Urquhart

    OdpowiedzUsuń
  10. [Bry :D Sama również nie jestem w stanie przypomnieć sobie, czy nasze ścieżki kiedyś się ze sobą zbiegły, ale może w trakcie wspólnej przygody na Hogwarcie, coś zaświta w naszych umysłach :D
    Rude istotki powinny trzymać się razem, więc jestem w stanie podarować niemalże wszystko ze strony Zachariewa w zakresie tego, czego może potrzebować Dominique :)]

    Nicholas Z.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Oj już my z Effy tym okropnym ludziom pokażemy jak się kończy atakowanie pięknego promyczka aka Dominique Weasley! No i sprawa z tym albumem może wyjść jakoś podczas tego szlabanu właśnie... Czy chciałabyś może zacząć, czy bardzo nie? :) w razie czego ja mogę, aczkolwiek jakbyś dała radę coś tam naskrobać żeby chociaż nakreślić tę bójkę to będzie mi łatwiej to dalej pociągnąć ;) <3]
    Effy i jej autorka, której trochę głupio, że prosi o zaczęcie

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Znam ten ból… dla mnie każdy tydzień jest równie męczący i zajmujący, dlatego sama na dłużej zaglądam na bloga głównie w weekendy ;( No, ale takie życie, trzeba się z tym jakoś pogodzić! Hm… tak jak pisałam już wcześniej, to co od razu rzuca mi się w oczy, to to że obie nasze panie są z jednego rocznika i uczęszczają na spotkania Kółka Zielarskiego. To już jakiś punkt zaczepienia, uważam że całkiem solidny… tylko niestety nie za bardzo mam pomysł, w którą stronę by to popchnąć… :( Najchętniej pokombinowałabym nad jakimś powiązaniem, ale po całym tym tygodniu raczej średnio mi się myśli… Można uznać, że dziewczyny wspólnie wpadły w jakieś tarapaty… lub zostały wciągnięte w jakiś dziwny projekt… Ale sama nie wiem… Jeśli teraz nic konkretnego nam się nie urodzi, to może z czasem coś się pojawi ;) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyśpieszony oddech, pot malujący się na czole, rozbiegane spojrzenie. Nicholas od dawna nie czuł się tak źle, jak w momencie, gdy nie spodziewając się jednego z ataków, wracał do swojej komnaty, zmęczony dniem pełnym wrażeń. Już rano czuł, że powitanie nowego dnia, nowych wyzwań może go przewyższyć, ale gdzieś w głębi siebie odnalazł siłę, aby stawić wszystkiemu czoła. Wystarczył jeden z korytarzy, które zwykle jedynie oświetlał blask księżyca. Nim, jednak dłoń Bułgara zniknęła w kieszeni w poszukiwaniu różdżki, było już za późno. Wspomnienia uderzyły w niego z niebywałym impetem, a mocny pisk w uszach sprawił, że były Krukon opadł na kolana. Powtarzanie w myślach, że to jedynie jego wyobraźnia nie mogło sprostać obrazom, które napływały jak szalone. Miał wrażenie, że jego mięśnie zaczynają boleć dokładnie tak samo, jak w tamtym okresie, gdy służył szkole jako worek treningowy do podłych żartów. Gdy dźwignął się z chłodnej posadzki, oparł się ramieniem o ścianę. Zacisnął powieki, walcząc z demonem, którego uśpił, ale ta podła istota sycąca się jego przeszłością, jeszcze momentami zdołała odnaleźć siłę, aby osłabić Bułgara.
    Ucieczka przed przeszłością tylko na pozór wydaje się być prosta. Siedem, okropnych, przepełnionych wstydem lat, przyniosło młodemu Bułgarowi ogromne piętno upokorzenia, najgorszego upodlenia, chęci zniknięcia ze świata, który przecież powinien być otwarty dla wszystkich. Zgubna jest myśl, że w świecie magii zapanuje tolerancja dla magicznych dzieci mugolskich rodzin, czego dowodem jest chociażby sylwetka Nicholasa. Każdy odwracał wzrok, udając, że nic nie widzi, przez co Zachariew w ostatnich latach szkolnej edukacji przestał doszukiwać się błędów w innych. Zaczął zupełnie niepotrzebnie dostrzegać je w sobie, usprawiedliwiając swoich oprawców. Nie złamano go jednak w pełni. Resztki odwagi, siły oraz determinacji pozwoliły mu się podnieść, psychicznie zregenerować, aby ponownie stanąć po środku murów Hogwartu, spoglądając na siedem lat upokorzeń z zupełnie innej perspektywy. Odbudował w sobie chęć przebywania wśród ludzi, choć zatłoczona Wielka Sala nadal budziła w Nicholasie wielki dyskomfort, którego nie umiał przełamać, a tak bardzo się starał. Czasem nie umiał się komuś wygadać, kontrolować emocji, czy chociażby wyrazić, to co w danej chwili czuł, ale znowu się starał, tak samo się starał, aby każdego dnia wstać z łóżka i niemalże wzorowo wykonać cały stos czekających obowiązków.
    Gdy poczuł na swojej twarzy chłodne dłonie, słowa Dominique docierały do niego z wyraźnym opóźnieniem. Kręciło mu się w głowie, czego powód mógł znajdować się w nieregularnym oddechu. Uczynił kilka kroków w przód, opierając się na drobnym ciele Gryfonki. Chciał coś powiedzieć, cokolwiek, ale ogromna gula w gardle zbyt mocno mu to uniemożliwiała. Na pierwszy rzut oka, Nicholas mógł wyglądać na pijanego, gdy plączące się nogi odmawiały posłuszeństwa, a blada cera wręcz lśniła w świetle księżyca. Był w pełni zdany na łaskę przyjaciółki. Oddech stażysty zwolnił dopiero, gdy jego wiotka sylwetka spoczęła na łóżku. Rytm serca powoli wracał do normy, zaś na bladych policzkach namalował się zarys rumieńców. Dłońmi objął kubek z chłodną wodą, zaś plecy oparł o wciśniętą pod nie poduszkę. Porządnie zaschło mu w gardle.
    — Muminku? — szepnął, zaś spod półprzymkniętych powiek spojrzał na Domi. — Gdybym wiedział, że tak mnie nazwiesz, to może już wcześniej powinienem dostać przy tobie takiego ataku — Nicholas chciał zabrzmieć zabawnie, ale zdawał sobie sprawę, że kompletnie mu to nie wyszło, a jego zachrypnięty głos zabił całą nutę żartu. Przekręcił się na bok, oddychając głęboko, zaś jego głowa odnalazła wygodne miejsce na kolanach Gryfonki.

    Muminek

    OdpowiedzUsuń
  14. Ależ ona jest urzekająca, mam ogromną słabość do postaci, od których bije wolność. Cześć!
    Chętnie zaproponowałabym wątek, ale jestem znana z mizernej aktywności i nabrałam już na siebie wiele wątków... Ale zderzenie ze sobą tak przeciwstawnych charakterów jak Dominique i Fern bardzo mnie kusi... Jak żyć? No nic, pozostaje mi życzyć wam ogromu wątków i niekończącej się weny. Zostańcie z nami na długo. :D


    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  15. [Tak, za. Z hangouts nie korzystałam, ale mogę na potrzeby pogawędki zacząć. Dziękuję za tak miłe słowa na temat odbioru karty, dużo dla mnie znaczą, tym bardziej, że jak to ja, zwykle napiszę kp na fali, opublikuję, a potem zaczynam grymasić, że mogła być lepsza. A co do reszty: sówka poszła na mail]

    Nira Sorel

    OdpowiedzUsuń
  16. Nicholas parsknął śmiechem, gdy usłyszał powód, dla którego został ochrzczony pseudonimem Muminka. Rzeczywiście miał bardzo delikatną nieco niecodzienną urodę, a duże oczy jedynie, to podkreślały. Nigdy jednak nie zastanawiał się nad tym zbyt intensywnie. Wprawdzie nigdy się nie rozwodził nad tym jak wygląda. Nie miał kompleksu spowodowanego dość szczupłą budową ciała, jednak już jego wzrost sięgający metra osiemdziesięciu siedmiu czasem był jego przekleństwem.
    — Zupełnie jakbym słyszał moją matkę i babcię — powiedział, gdy usłyszał słowo szczeniaczek. Nie czuł się urażony, ani tym bardziej nie zgrywał nigdy twardego mężczyznę, którego stereotypy sięgają pokaźnej muskulatury, zarostu, czy groźnego spojrzenia, czego on sam był kompletnym przeciwieństwem. Zamknął oczy, gdy dłoń Dominique delikatnie muskała jego skroń. Czuł się niebywale mocno zmęczony, zaś jego mięśnie były odrętwiałe i niezdatne do wysiłku fizycznego. Powoli przeszedł do pozycji siedzącej i wziąwszy głęboki wdech, na moment schował bladą twarz w równie bladych dłoniach.
    — Owszem, brzmi znajomo — odniósł się do dalszych słów przyjaciółki. — Jesteśmy siebie warci — podsumował, po czym zabrał dłonie z twarzy i spojrzał rozbawiony w stronę Gryfonki. — Jest późno, Domi. Nie chcę cię mieć na sumieniu, ale nie ukrywam, że chciałbym, abyś jeszcze ze mną posiedziała.
    Zachariew naprawdę teraz kogoś potrzebował. Czuł, że jeśli Gryfonka teraz opuściłaby jego komnatę, to wszystko, co miało miejsce na korytarzu, po prostu, by wróciło.
    — Wiesz… — odezwał się ponownie, przerywając chwilową ciszę. — Czasem zastanawiam się, czy to się wszystko skończy, no wiesz, strach przed tym, że na końcu korytarza ktoś będzie na mnie czekał… że… — Nicholas odchrząknął, gdy zdał sobie sprawę, że jego myśli zdecydowanie nie brną w odpowiednim kierunku. — Nieważne — westchnął, nie chcąc się w to zagłębiać, choć wcale nie wyolbrzymiał. Często, gdy po zmroku poruszał się po zamku pod przymusem wykonania ciążących na nim obowiązków, jego ciało było sparaliżowane strachem i ogromnym stresem. Nauczył się jednak robić dobrą minę do złej gry. Umysł do dziś płatał mu podłe figle, ale nauczył się, jak to zwalczać, choć momentami okazywał się zbyt słaby, aby w pełni osiągnąć zwycięstwo. Nicholas ponownie sięgnął po kubek z wodą i wypił niemalże całą jego zawartość. Irytująca suchość w ustach, zawsze towarzyszyła mu przez jakiś czas od momentu ataku paniki. Zdjął z siebie nieco ograniczające jego ruchy sweter i zostając w samej koszulce, ponownie ułożył się na poduszce. Nie przykrył się jednak kołdrą, wręcz przeciwnie. Odgarnął jej kawałek, dając tym znać, aby przyjaciółka położyła się obok niego. Wśród nich szybko swe miejsce odnalazł również Monty, który dopiero obdarowany porządną ilością pieszczot ze strony swojego pana, wygodnie ułożył się w nogach, zwijając w uroczy kłębuszek.

    Nicholas <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Smak daktylowego batonika wciąż gościł w jego ustach, gdy pod postacią mężczyzny, pokonywał kolejne kamienne korytarze. Rudowłosa intrygowała własną niewiedzą, tak bardzo zaskakując go codziennymi wyznaniami. Opowiadała o własnym światopoglądzie, uśmiechała się i płakała, a on trwał pod postacią śnieżnobiałego ptaka, wlepiając w kobietę swe mądre, sowie ślepia. Nie miała w sobie nic wyjątkowego, lecz tak bardzo wybijała się na tle innych dziewcząt. Łapał się na momentach zachwytu, szczerego zainteresowania i wsłuchiwania się w pozorny monolog Gryfonki. Co Ty w sobie masz, drogie dziewczę. Nocne spotkania na Wieży Astronomicznej stały się pewnego rodzaju zwyczajem, rutynowym planem dnia. Nie wiedział, czemu tam się zjawiał, lecz dostrzegał w tym wszystkim pewną odskocznię, możliwość odrzucenia duszących myśli i zadań, które stawiał na swojej drodze. Nicholas Nott tracił swój czas dla przebywania w towarzystwie młodszej, rudowłosej dziewczyny, która nie wprowadzała żadnych zmian w jego światopoglądzie. Nurtująco interesująca, zachwycająca w swej zwykłości.

    Klapy czarnego płaszcza rozwiewały się pod wpływem narzuconego tempa, nic nie działało na niego tak, jak presja czasu, która coraz bardziej naciskała na jego powrót do dormitorium. Pokój wspólny Krukonów zapadł w sen, nie wiedział, czy pragnie zasiąść nad notatkami, czy wtulić swój policzek w poduszkę z gęsiego pierza. Zajął swój ukochany, skórzany fotel, który zazwyczaj dawał mu widok na ogień tańczący w wielkim, zdobionym kominku – dziś, o godzinie szóstej dwadzieścia, nie pokazywał mu nic, prócz niezmierzonej ciemności. Wlepił pusty wzrok w jeden z obrazów, próbując odszukać sens w zapisanym, zabrudzonym pergaminie, który na pozór miał rozjaśnić jego wszelkie wątpliwości. Kamień filozoficzny, tak blisko, tak daleko. Nie wiedział, jak ma się zachować – pragnął ogłosić całemu światu, że jest o krok od stworzenia mitycznego przedmiotu, ale z drugiej strony towarzyszył mu niepokój, lęk, że ktoś wykradnie mu całą pracę, odbierze mu sławę, chwałę nazwiska Nott. Zmęczenie nie pomagało, sen coraz bardziej nurzył jego powieki – myśli szalały, odbierały możliwość zaśnięcia. Fizyczność oddzieliła się od psychiki, pragnął potęgi, ogromu potęgi, którą ograniczała jego jedyna słabość – postać człowieka, tak wyjątkowo krucha i delikatna. Nienawidził swojej człowieczej strony, emocji i uczuć, bał się ich i wystrzegał, widząc w nich drogę do upadku, ukazaniu światu nie tego, co trzeba. Jestem obojętny, chłodny i bezduszny. Wszystko traciło jednak sens, gdy zmieniał swoją postać i spotykał rudowłosą, która wyzwalała w nim wszelkie człowieczeństwo. Niebawem pozna całą prawdę. Dziewczyna nie dostrzegała w sowie śladu człowieka, była tak naiwna. Będzie świadoma mojej słabości.
    - Dominique Weasley, Gryffindor, rocznik zero czwarty. Moc pokonania wybitnej jednostki, wspaniałego myśliciela, Nicholas’a Nott’a. Merlinie, jak dobrze, że nie ma świadomości, kim jest owa sowa. – mruknął, aby po chwili odpłynąć w objęcia Morfeusza, wpędzające go w duszące koszmary, wyniszczające wyobrażenia.

    Termin owutemów był coraz bardziej piekący, rażący, przerażający. Profesorowie szaleli z ilością przerabianego materiału, sami nie potrafili odnaleźć się w tym trudnym czasie przygotowań – jedynie Nicholas Nott trwał w tym nieładzie z kamienną miną, kartkując kolejny podręcznik na alchemii. Dostrzegał każdy szczegół, bacznie obserwował mimikę poszczególnych uczniów. Czoło profesora splamione było kroplami potu, które płynęły przez rzeźbione zmarszczki. Starość, jakież to uniżające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiejsza dawka cierpliwości była na wyczerpaniu, spoglądał co jakiś czas na kieszonkowy zegarek, lecz wskazówki stale przesuwały się z niezadowalającą go prędkością. Środa była znienawidzonym przez niego dniem – zajęcia kończyły się niezwykle późno, przez co czas poświęcony na notatki zawierające informacje o kamieniu filozoficznym, był maksymalnie skurczony i nie pozwalał na żadne ustępstwa. Jego spokój zachwiany przez poranne wydarzenia ulegał dogłębnej autodestrukcji, gdy zapisywał kolejne stronice materiału do samodzielnego przerobienia w dormitorium. Dajcie mi stąd wyjść, błagam, uniżę się nawet przed samym Flamel’em, ale dajcie mi już święty, nieprzejednany spokój. Kojąca barwa dzwonu spłynęła na jego uszy w momencie, gdy zdominowany był przez chęć bezwzględnego opuszczenia sali lekcyjnej. Skórzana torba odbijała się o jego biodro podczas kolejnych, szybkich i urywanych kroków – jeszcze nigdy nie był tak zdeterminowany, aby zasiąść przez cholerną klawiaturą fortepianu. Komnata od pewnego czasu okupowana była przez jakąś istotę, której nie był w stanie namierzyć – był niemalże pewny, że jest to kobieta, a wskazywał na to wyraźnie przysunięty to instrumentu stołek. Żaden pierwszak by tu nie zawędrował, a przecież każdy używa pedałów. Nie wiedział, jak powinien się zachować – nienawidził się dzielić, lecz kochał grę na tym instrumencie, a zarażanie młodszego
      towarzystwa uwielbieniem do fortepianu sprawiało mu ogromną satysfakcję. Ułatwienie początków nowicjuszowi stało się dla niego myślą przewodnią – porządkował wszelakie pięciolinie, starannie dobierał kolejne utwory i przyglądał się, który pergamin widnieje na pulpicie. Nieświadomie uczynił z siebie mentora, zwierzchnika nauki gry na najpiękniejszym, mugolskim tworze. Uchylając drzwi, nie spodziewał się, że to dziś pozna swojego ucznia – późna godzina sprawiała, że większość przebywała na Wielkiej Sali, jedząc kolację i słuchając wywodu dyrektora. Rudowłosa. Ujrzał drobną postać, która wlepiła swe ślepia prosto w jego twarz – dziewczyna uśmiechnęła się lekko, gdy ujrzała malujące się zakłopotanie na twarzy Krukona. Nott nie był i nigdy nie będzie przyzwyczajony do dzielenia. Nigdy.
      - Osobliwe, Dominique, niezwykle osobliwe. – uśmiechnął się, gdy na twarz dziewczyny spłynął rumieniec. Zachwycająca. – Pachniesz lawendą, nie mogłaś spać? – zapytał, wyjmując z kieszeni płaszcza białe pióro. – Swoją drogą, powinnaś nieco bardziej używać stóp, Sustenuto i Sustain aż krzyczą, nie wspominając o Sofcie, przecież każdy używa pedałów.
      Uwierz, że potrafią zmienić cały wydźwięk utworu, który pragniesz wygrać na tym biednym i starym fortepianie, przydałoby się nowe narzędzie do pracy, nie sądzisz? – sarknął, gdy dostrzegł kolejne żłobienie czasu w drewnie. – Gra staje się niedorzecznie łatwa, gdy stoisz po drugiej stronie i tylko jej słuchasz. – mruknął, a po chwili zasiadł obok Gryfonki, zajmując wolne miejsce na szerokiej ławie. Przymknął oczy i z uciechą, przejechał delikatnie po całej długości pianina. Graj, najpiękniejszy instrumencie, grajcie moje zmysły i emocje.

      Oczarowany Nott

      Usuń
  18. [Dobry wieczór, a może dzień dobry?
    Dawno nie witałam postaci i okropnie mi miło zacząć od takiej uroczej i pięknej panienki. ❤ Ah, osobiście bardzo chętnie przygarnęłabym taką Domi do grona swoich znajomych, totalnie się nią zauroczyłam. Mam nadzieję, że będziesz się tutaj dobrze bawić i napiszesz same wciągające wątki!^^]

    Castor Blackthorne

    OdpowiedzUsuń
  19. Bubo scandiacus, drapieżny ptak pochodzący z rodziny puszczykowatych, zamieszkujący tereny Euroazji, okupujący trudne warunki tundry. Nigdy nie spodziewałby się, że miesięczne trzymanie gorzkiego liścia mandragory pod językiem przyczyni się do możliwości przybierania formy sowy - na pozór niedorzecznie delikatnego, puszystego stworzenia, który nie oferuje swoją postacią nic, prócz lekkiego, niezmywalnego uśmiechu na dziobie. Oczywiste, że nie był zarejestrowany w Urzędzie Niewłaściwego Użycia Czarów - odbierałoby mu to wspaniałą możliwość śledzenia ludzkich losów bez możliwości rzucenia podejrzeń w jego stronę. Nikt nie wiedział o tym, jaką formę przybiera, niewiele dowiadywało się o tym, że jest animagiem - wśród hogwarckiej społeczności jedynie Zachariew miał taką świadomość. Początkowo nie był zadowolony z formy, którą przybrał. Nie widział żadnych związków, dopiero w momencie, gdy uświadomił sobie, czego symbolem jest sowa, stał się dumnym ptaszyskiem, które nastroszało swe pióra przy każdej możliwej okazji. Postać puszczyka nie niosła ze sobą tylko wspaniałego znaczenia - powszechność tych zwierząt w Świecie Magii sprawiała, że lot białego ptaka nie wprawiał nikogo w żadne zaskoczenie, czego następstwem była możliwość wtrącenia się niemal wszędzie bez zastania żadnych problemów i wzbudzania zbędnej ciekawości. Dowodem na to była Dominique, która niczego nieświadoma, stale zwierzała się Nicholas’owi ze wszystkich swoich problemów - nie wiedział, jak ma się zachować. Po raz pierwszy od osiemnastu lat poczuł, że traktuje kogoś niezwykle niesprawiedliwie - dziewczyna nie zasługiwała na nic, co złe. Pragnął otwarcie przyznać się do tego, że jest jednym z nielicznych animagów w tej szkole, lecz konsekwencje, które pociągałoby za sobą to wyznanie, sprawiały, że chęć prędko wyparowywała, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Subtelne znaki. Kluczem do delikatnego rozwiązania tego konfliktu, będą subtelne znaki. Mężczyzna dmuchnął w stronę białego pióra, wyraźnie unosząc je ponad powierzchnię przykrywy fortepianu, przy którym siedział
    w towarzystwie delikatnej Gryfonki. Obserwował ją kątem oka, sprawiając wrażenie niezbyt zainteresowanego, pochłoniętego grą na instrumencie - po raz pierwszy to nie on absorbował całą jego uwagę. Dominique miała w sobie coś, co niezwykle pociągało za sznurki jego myśli. Nie wiedział, czy kobieta coś przed nim ukrywa - na pozór była dla niego otwartą księgą, z której pod postacią śnieżnej sowy, był w stanie wyczytać wszelkie jej emocje. Pozory lubią mylić i zaskakiwać.
    – Chciałbym Ci doradzić w kwestii zasypiania, jednakże nigdy nie spotkał mnie problem bezsenności. – mruknął, urywając w połowie dźwięk. Zaprawdę nie odczuwał żadnego dyskomfortu z niemożnością zaśnięcia. Zazwyczaj doprowadzał się do takiego stanu, że oczy nie pozwalały mu na dłuższe przeglądanie notatek, przez co zasypiał w objęciach skórzanego fotela. – Skoro próbowałaś już olejku eterycznego z wykorzystaniem lawendy, a ta nie podziałała, być może przydałoby się zastosowanie czegoś z rumiankiem? Lub drzewem sandałowym, jeśli nie przeszkadza Ci intensywność zapachu. – uśmiechnął się, gdy na twarzy kobiety dostrzegł delikatny rumieniec. Uwielbiał wprowadzać ludzi w zakłopotanie, a wywoływanie rumieńców chełpiło jego ego - szczególnie jeśli występowały u tak pięknej istoty, jaką jest panna Weasley. Nie wiedział, czy bardziej fascynuje go jej umiejętność elokwentnego wypowiadania się, wygląd fizyczny, czy też nazwisko, które od zawsze wprawiało jego umysł w zastanowienie - w ludziach o tym nazwisku dostrzegał pewną wyjątkowość, lecz z całą pewnością nie były to płomieniście rude włosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieta sprawiała wrażenie niezwykle delikatnej postaci, jej chuderlawe ramiona utwierdzały niemalże każdego w tym błędnym przekonaniu - jednakże Nicholas widział w niej niezmierzone pokłady siły, które niekoniecznie wiązały się z jej wyglądem fizycznym, a psychiką, która wydawała się być najcenniejszym darem w tej dziewczynie. Nurtowało go wszystko w postaci Dominique, pragnął z nią dyskutować o tematach, które poruszali podczas nocnych spotkań na Wieży Astronomicznej - gryzł się w język, gdy tylko miał zaczynać mówić, ponieważ uświadamiał sobie, że zbyt gwałtowne ujawnienie swojej postaci, nie sprowadzi nic dobrego na tę relację.
      – Historia zawsze będzie pobudzać nasze zmysły, przecież takie jest jej zadanie. – sarknął, odstępując od klawiatury instrumentu. – Z całą pewnością nadaje ona niepowtarzalny klimat tego fortepianu, ale nawet pierwotny właściciel nie dbał odpowiednio o młoteczki i struny. Nie radzą sobie ze zbyt szarpiącymi ruchami, więc Johann’a Sebastian’a Bach’a tutaj niestety nie zagrasz. – zaśmiał się. Przyglądał się chudym palcom kobiety, która z delikatnością przemierzała kolejne segmenty klawiszów. Wypełniało go poczucie bliskiej znajomości tej dziewczyny - do złudzenia przypominała mu o zmarłej matce, która dzierżyła najwspanialsze umiejętności muzyczne, jakie w swoim życiu usłyszał. Na jej twarzy malowała się identyczna zmysłowość i emocjonalność, którą dostrzegał teraz w mimice rudowłosej. Rumieńce na piegowatej cerze doprowadzały go do rozkosznego uczucia błogości, którego nie zaznał nawet w objęciach własnej matki. – Pomyłki są najwspanialszym nauczycielem, Dominique, doceń to. Nie zawsze idealnie zagrany utwór będzie tym, który osiągnie miano najlepszej gry w Twoim życiu.


      Nott i jego ego

      Usuń
  20. [ Możemy zdecydować się na wersję, w której Emerson i Dominique zakradną się do schowka nauczyciela Eliksirów – jeśli chciały zdobyć rzadki składnik, a później wykorzystać go do stworzenia mikstury na bezsenność dla Twojej pani, to była jedyna możliwa opcja… Z tym Zakazanym Lasem niestety nie przejdzie, bo po pierwsze, moja Mer miała już taką przygodę, i nie skończyła się ona zbyt dobrze… A po drugie, odkąd zadaje się z wilkołakiem, z pewnością wie, że nie należy ryzykować pakowania się do lasu w czasie pełni :D Także możemy zostać przy tym pomyśle z włamaniem ;) Chyba, że masz jeszcze jakieś propozycje, to śmiało ;) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  21. Effy Fitzgerald była bez wątpienia najbardziej rzucającą się w oczy osobą w Hogwarcie (no może z wyjątkiem tego jednego balu Bożonarodzeniowego kiedy to przepiękna Victorie Weasley pojawiła się we fryzurze przypominające tęczową watę cukrową). Nie było w tym nic dziwnego, w końcu Krukonka jednego dnia potrafiła przypominać dosłownie sygnalizację świetlną i co 15 minut zmieniać kolor włosów z czerwonego, na żółty, potem na zielony i z powrotem. Co było jednak dziwne to fakt, że ktoś tak jaskrawy, ktoś kogo teoretycznie nie dało rady przeoczyć, potrafił niezauważalnie pojawić się w jakimś miejscu, wyłaniając się właściwie znikąd. Za każdym razem wywoływało to taką samą konsternację i niedowierzanie, jakie w chwili obecnej widoczne było na twarzy Chrisa Williamsa, wyjątkowo nieprzyjemnego Puchona z siódmego roku.
    Początkowo nie miała zamiaru się wtrącać i wywoływać afery. Po tylu latach obserwacji Dominique Weasley wiedziała, że rudowłosa uparcie wierzy w pokojowe rozwiązywanie sprawy i zapewne nie byłaby zadowolona widząc odpowiadanie na agresję agresją. Effy zdążyła też jednak poznać Williamsa na tyle by wiedzieć, że pokojowe rozwiązywanie sprawy może się nie udać. Stała więc schowana za filarem, przypatrując się rozgrywanymi wydarzeniom. Chris Williams najwyraźniej nienawidził kiedy mówiono do niego jak do dziecka, którego się uczy korzystać z nocnika. Jak widać jednak, nie zasługiwał zbytnio na lepsze traktowanie, bo gdy tylko Dominique się odwróciła, ten wycelował różdżkę w plecy dziewczyny.
    - To tyle jeśli chodzi o pacyfizm - mruknęła do siebie, błyskawicznie wyciągając różdżkę. - Protego!
    Zaklęcie Puchona minęło Weasley i uderzyło w pobliską kolumnę. Effy skrzywiła się z niezadowoleniem. W końcu ostatecznie szkoda zamku.
    - Czy ktoś może mi wyjaśnić, co wy wyprawiacie, na Merlina?!
    Odwróciła się słysząc głos nauczyciela i szybko schowała różdżkę, przybrała możliwie jak najbardziej niewinny wyraz twarzy.
    - Profesorze Fox! - Zawołała entuzjastycznie i uśmiechnęła się szeroko na widok nauczyciela eliksirów. - Proszę, niech Pan wybierze mnie, na Panu wszystko opowiem...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyciel skrzywił się jakby już sam widok Effy przyprawił go o ból głowy (co by nie było takie dziwne biorąc przybrała jak jaskrawopomarsńczowe były jej włosy).
      - Fitzgerald... - jęknął, jakby wiedząc co go czeka.
      - Dziękuję! - krzyknęła radośnie i klasnęła w dłonie. - Wiedziałam, że mnie Pan nie zawiedzie... Ostatecznie zawsze mnie Pan wybiera...!
      - Fitzgerald... - powtórzył jeszcze bardziej umęczonym głosem nauczyciel. - Proszę cię...!
      - O co tym razem? - spytała niewinnym głosem udając zdezorientowanie. - Panie profesorze Fox! Pan wie, że ja dla Pana wszystko...! Ach tak! Co do wersji wydarzeń.
      Zrobiła kilka kroków do przodu i stanąwszy obok Williamsa objęła go ciasno ramieniem.
      - Ten oto Krzysiu - zaczęła mierzwiąc włosy kompletnie zdezorientowanemu Puchonowi. - Nie zachował się zbyt ładnie. Najpierw dręczył tych oto pierwszoroczniaków, potem niezbyt miło odezwał się do tej oto pięknej panny Weasley... Nie uważa Pan, że jest piękna? Uważa Pan! Wszyscy tak uważają...! A na koniec ten oto Krzysiu chciał zaatakować niczego nieświadomą piękną Dominique w plecy. Niezbyt to ładne. Takie brzydkie zachowanie wobec takiej ładnej dziewczyny.. Pan też jest niczego sobie, profesorze Fox, ale to już Pan chyba wie...!
      - Fitzgerald, dość! - przerwał Krukonce w końcu nauczyciel, starając się opanować i ukryć zaczerwienienie twarzy. Po chwili zerknął w bok i zrobił minę, jakby dopiero co się zorientował co zaszło. - Kolumna? Co się stało z kolumną?!
      - Fitzgerald wysadziła kolumnę! - warknął czerwony z wściekłości Williams próbując się wyrwać z uścisku Effy.
      - Technicznie rzecz biorąc... - zaczęła Effy i zamyśliła się, jakby szukając prawidłowej odpowiedzi. - Zaklęcie było Krzysia, ale ja je odbiłam... Czyli w sumie to... Tak. W sumie to ostatecznie ja wysadziłam kolumnę. Ale jakby spojrzeć szerzej na problem...
      - Dość! - zawołał profesor chwytając się za nasadę nosa. - Fitzgerald, nie mam dziś na Ciebie siły...NIE! NIE KOMENTUJ...
      - Dzisiaj nie ma Pan na mnie siły? - spytała mimo wszystko Effy podnosząc brew w rozbawieniu. - Nie uwierzę w to! Pan, mężczyzna w sile wieku... Chociaż jeśli ma Pan jakieś problemy to są takie specjalne eliksiry, które...
      - WIEM JAKIE ELIKSIRY! JESTEM MISTRZEM ELIKSIRÓW!...-ryknął profesor, choć brzmiało to bardziej jak lament, po chwili jednak zaczerwienił się jak burak uświadamiając sobie, co mógł zainsynuować.
      - NIE POTRZEBUJĘ ŻADNYCH ELIKSIRÓW...! NIE MAM ŻADNYCH PROBLEMÓW Z... Ty masz problemy, Fitzgerald! - wydusił z siebie i wskazał na Krukonkę nieco drżącym palcem. - Minus dwadzieścia punktów dla Ravenclaw i szlaban u mnie przez tydzień. Zaczynając od dziś wieczorem!
      - Zaprasza mnie Pan na wieczór, profesorze Fox? Nie mogę się doczekać! - odparła pogodnie Effy, podczas gdy nauczyciel zapowietrzył się jak ryba, po czym zacisnął pięści i szybko odmaszerował w stronę, z której przyszedł. Effy tylko Wzruszyła ramionami i odwróciła się do Dominique.
      - Kiedyś odkryje, że moje szlabany są zmorą przede wszystkim dla niego... A Ty, tchórzliwa gnido - dodała zwracając się do Puchona i wypuściła go z uścisku. - Spadaj stąd... W sumie to najlepiej żebyście wszyscy sobie stąd poszli.
      Effy

      Usuń
  22. [Hej, przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz. Zbliża się matura, jestem ze wszystkim w lesie i jeszcze kilka innych problemów się odezwało, więc, echem. Wyszło jak wyszło z bytnością na blogu. Staram się poprawić, więc jeśli nadal masz chęć coś razem stworzyć, - jestem :)
    Chociaż Lavonowi to się chyba karta stałego klienta by bardziej przydała xD
    A tak bardziej serio, to próbuję wymyślić nam jakiś motyw do wątku, ale na razie trochę słabo mi idzie (gdzie się podziała moją kreatywność, niech wraca…). Wiele zależy od tego, czy jedna z autorek wpisze się na listę obecności, bo jeśli nie, będę miał do oddania dość pogłębione powiązanie. Pytanie, czy czekamy w takim razie z ustaleniami do wtorku, czy od razu kombinujemy nad czymś innym?
    Jeśli nad czymś innym, na razie przyszły mi na myśl takie rzeczy:
    - kwestia sprzedaży mugolskich słodyczy – może ktoś próbowałby wrobić Dominique, twierdząc że sprzedała mu coś szkodliwego? Można byłoby tu zawiązać jakąś małą intrygę, że dany uczeń faktycznie się po czymś rozchorował / ktoś go próbował podtruć/otruć – kwestia kto to był i kto miał do niego wąty. I który z nich wrobił Dominique. Przyszło mi do głowy, że Lavon mógłby zwyczajnie znać te słodycze, które sprzedała Dominique i wiedzieć, że były w porządku. Co więcej, może sam by je od niej co jakiś czas kupował.
    - skoro mugoloznawstwo to pasja Dominique, i w dodatku udziela z tego korków, może Lavon chciałby ją namówić na staż nauczycielski? Ewentualnie jakiś wątek / powiązanie w temacie doradztwa zawodowego, ale to już zależy jakie masz plany odnośnie Dominique
    - za mało na pomysł, ale zauważyłem w karcie, że Dominique ogląda wschody słońca. To mogłoby dać jakiś początek do rozmowy/rozmów trochę wykraczających poza typową hierarchię nauczyciel-uczeń, bo świt to dla Lavona taki czas na refleksje, bardzo lubi przychodzić wtedy na Wieżę Astronomiczną, więc może za którymś razem spotkaliby się tam albo na błoniach.]

    ~ Lavon Carrow

    OdpowiedzUsuń
  23. Zachariew przesłuchiwał się uważnie słowom przyjaciółki, mając wrażenie, jakby czytała dokładnie, to co rodziło się w jego umyśle. Przerodzenie jednak słów, czy właśnie myśli w czyny, było niebywale trudne i dla Bułgara momentami niemalże nieosiągalne. Zacisnął usta w wąski paseczek i spokojnie wypuścił powietrze przez nos. Nadal walczył z demonami przeszłości, które choć uśpione, momentami zahaczały go swoimi obleśnymi łapskami, chcąc jeszcze bardziej stłamsić. Zachariew uśmiechnął się delikatnie w stronę Dominique. Bardzo chciał z nią porozmawiać, ale jego powieki stały się zdecydowanie zbyt ciężkie, aby mógł z nimi walczyć. Był wykończony, co było z resztą widać. Zapadł w głęboki sen, który został dość szybko przerwany. Nicholas bardzo dawno nie przespał całej nocy. Gwałtownie otworzył oczy, męczony przez nocne zmory i natychmiast wstał z łóżka w poszukiwaniu wody. Dorwał się do niej, jakby walczył z pragnieniem niemalże tydzień. Dopiero wtedy spojrzał w stronę łóżka, na którym nadal leżała panna Weasley.
    — Przepraszam jeśli cię obudziłem. Miałem zły sen — powiedział cicho, po czym wziął głęboki wdech i przeczesał palcami swoje kosmyki włosów. Dolał sobie wody i ponownie wypił całą zawartość szklaneczki. Spojrzał na stary zegar, którego wskazówki wskazywały na bardzo późną porę. Czuł, że to ten moment, w którym powinien rano odwiedzić nauczyciela zielarstwa, ewentualnie eliksirów z prośbą o specyfik, który pomoże mu normalnie zasypiać, będąc wolnym od ciągłych koszmarów.
    — Ale… — zaczął, czując, jak ciężar na jego klatce piersiowej coraz bardziej się pogłębia. — Już powoli nie daję rady sam ze sobą — dodał, czując, że ponownie narasta w nim panika. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach, starając się nie zapomnieć o regularnym oddechu, co było coraz trudniejsze. Wyczuwał drżenie swoich dłoni.
    — Muszę się przewietrzyć, teraz — szepnął, czując, że jeszcze chwila, a dosłownie się udusi, będąc zamkniętym w ponurych murach zamku. Nie było nic gorszego, niż walka z samym sobą. Odnalazł swój sweter, który nieco pokracznie na siebie włożył i chwyciwszy za różdżkę, którą wsunął do kieszeni swetra, podniósł się z łóżka. W świetle księżyca, cera Bułgara była strasznie blada. Na szczęście jego komnata znajdowała się dość blisko wyjścia na błonia, dzięki czemu nerwowy marsz przez ciemne korytarze, nie trwał w rzeczywistości długo, ale coraz mocniej denerwującego się Nicholasa, trwał dosłownie całą wieczność. Usiadł na chłodnej, zroszonej deszczem ziemi, nie przejmując się, że na jego tyłku powstanie mokra plama. Nabrał sporej ilości powietrza do płuc i powoli wypuścił je przez nos.
    — Cholera jasna — bąknął, gdy dostrzegł w oddali blask czyjejś różdżki. Ktoś zmierzał w ich stronę i z pewnością nie był, to jeden z uczniów.


    OdpowiedzUsuń
  24. [ Kurczę, sama nie wiem… jeśli coś pomylą, to będą miały poważne kłopoty – a konkretnie to ta osoba, która wypije źle uwarzony eliksir :D Nie wiem, czy to przez to przejedzenie czy też późną porę, ale myślenie idzie mi wyjątkowo pod górkę… Może po prostu zobaczymy co nam się urodzi w trakcie wątku, i już? :) ]

    Emerson Bones

    OdpowiedzUsuń
  25. [Hm...przyszedł mi do głowy pewien pomysł, ale jeśli Tobie też coś krąży, dawaj znać, najwyżej zrobimy burzę mózgów. Skoro Dominique lubi oglądać wschody i zachody słońca, to może wykradnie się gdzieś o świecie, aby je zobaczyć i natknie się na zapłakanego Eliasa? On jest takim typem 'macho', który za pewne znęca się przy okazji nad innymi, więc taki widok mógłby zbić nieco Twojego uroczego rudzielca z tropu, a Collinsa przerazić, co posunie go oczywiście do natychmiastowej obrony poprzez atak i gróźb w stronę Weasley? Coś w stylu "zniszczę cię, kiedy komuś o tym powiesz" itp. Mam nadzieję, że za bardzo nie pomieszałam i ogólny przekaz jest jasny haha :)]

    Elias Collins

    OdpowiedzUsuń
  26. [Cześć! Przepraszam za tak późne powitanie, przygniotło mnie życie. Dominique jest cudowna, myślę, że z Fredem łączy ich sporo i mogłybyśmy stworzyć im naprawdę ciekawe powiązanie. Jeżeli masz ochotę na wątek, odzywaj się śmiało!]

    Freddie Weasley

    OdpowiedzUsuń