I need some blood in the cut



Roxanne Weasley
23 października 2006, 14 lat — IV rok, Gryffindor — komentatorka meczów Quidditcha — 9 cali, banian, pióro feniksa — patronusa jeszcze nie wyczarowała — boginem porażenie piorunem — Hatstall, Tiara Przydziału rozważała przydzielenie jej do Ravenclawu

Jej mama zawsze śmieje się, że jej strach przed piorunami jest irracjonalny, jako że sama Roxanne wydaje się przypominać burzę uwięzioną w ciele nastolatki. Możnaby rzec, że jej brat miał na nią znaczący wpływ, jako że od dziecka biegała za nim, próbując nadążyć za jego długimi krokami i umiejętnościami latania na miotle. Aż pewnego razu przegoniła go w wyścigu po miotły, a potem ukradła kilka smakołyków z jego torby na szkolnym korytarzu niczym prawdziwy kieszonkowiec.
I wtedy zdała sobie sprawę, że może więcej, niż się jej wydawało. Może dlatego to za nią ciężko teraz nadążyć, gdy biega między salami zamku, zostawiając po sobie jedynie ślady błota ze stadionu Quidditcha, bo przecież to, że nie jest w drużynie, nie oznacza, że nie może trenować praktycznie co drugi dzień. Jest niczym bardzo inteligentna mysz, która nie chce dać się zamknąć w labiryncie i szuka nietuzinkowych wyjść oraz tajemnych przejść, a dostęp do rzeczy brata (o czym ten nie ma zielonego pojęcia) ułatwia jej sprawę.
Uśmiechnie się do ciebie zawiadiacko, a ty, nic nieświadoma ofiara, uwierzysz, że Roxanne wyświadcza ci miłą przysługę. Nie łudź się, prędzej czy później wróci po spłatę długu.


Buźki użyczyła Amandla Stenberg.
Kochajmy się!

21 komentarzy:

  1. [Hejo :3 Czy Roxenne to Odnawialne Źródło Energii? :P]

    Anguis

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy serdecznie i życzymy udanej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. [Aaaaa Vee! Jak dobrze cię tu widzieć! :D a ledwo co myślałam o powrocie z Martynką! Chodź do mnie na wątek! c:]
    Leoanrd

    OdpowiedzUsuń
  4. [Aż przypomniały mi się słowa Draco: "My father told me all the Weasleys have red hair, freckles, and more children than they can afford.", bo najwyraźniej młodsze pokolenie trochę się jednak odznacza pod względem wyglądu. I dobrze! :D
    Jeśli masz ochotę na weasleyowy wątek, to wpadaj do nas koniecznie!]

    Louis Weasley

    OdpowiedzUsuń
  5. [You made my day! Uwielbiam Amandlę, jest prześliczna. Poza tym idealnie wpasowała się w postać Roxanne, która jest świetna. Zapraszam do siebie, jeśli tylko masz chęci, może stworzymy coś ciekawego. :)]

    Amasai Langdon

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Simon jest niezadowolony, że ktoś mu kradnie przestrzeń powietrzną, w chwilach wolnych od treningów drużyn Quidditcha.
    Uwielbiam Weasley'ów, zdecydowanie najlepsze postaci w całym HP - nie licząc oczywiście Ginny, która jest tak mdła, że aż słów mi brakuje by to opisać. Roxanne świetnie się wpasowała w tą barwną rodzinę :)
    Baw się z nią dobrze :D]

    Simon & Andromeda

    OdpowiedzUsuń
  7. [Awwwwww jaka ona cudna! Cześć Vee ♥]

    Zabini

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Bardzo fajna i ciekawa karta ;) Witaj z powrotem i baw się dobrze! ]

    Julia | Olivia

    OdpowiedzUsuń
  9. [Yasss, zdecydowanie love/hate friendship! :D Widzisz to jakoś szczególnie czy główkujemy razem? Mam mały zarys w sumie. :D
    I dzięki bardzo, miło mi! <3]

    Amasai Langdon

    OdpowiedzUsuń
  10. [Ktoś tam przede mną zacytował już ojca, więc powtarzać nie będę, ale cholernie się cieszę, że tych Weasley'ów jak mrówków :> Roxie wydaje się być wulkanem energii, mój malkontent przewracałby pewnie na nią oczami. Ach, i nick skądś kojarzę, choć teraz ciężko mi sobie przypomnieć -.-'
    W każdym razie, masy weny i zabawy życzymy, a gdybyś chciała coś pokombinować to zapraszam gdzieś do siebie :)]

    Margo & Scorpius

    OdpowiedzUsuń
  11. [Co powiesz na to, żeby właśnie odkryła fakt ich posiadania? Mogłoby wyjść całkiem ciekawie >D]

    Louis Weasley

    OdpowiedzUsuń
  12. [Boże ja w sumie dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaka ona młodziutka! Toż to taki mały berbeć jeszcze haha Ale mamy punkt zaczepienia jakim jest Quidditch! Można coś pomyśleć o jakiś kolejnych wielkich przygodach na miarę Indii Albusa i Martynki!]
    Leoś

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cześć! Roxanne wydaje się super, a Attwood potrzebuje właśnie kogoś takiego, kto pomoże jej się poczuć nieco pewniej, a może nawet troszkę wyluzować raz na jakiś czas. Także jeśli tylko masz jakikolwiek pomysł, to mów śmiało, najwyżej go jakoś wspólnie rozwiniemy!]

    Breanne Attwood

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ależ cudna ta Twoja Roxanne *.* Taka mega pozytywna i energiczna. Nie wiem, czy da radę dogadać się z Holly, al i tak serdecznie zapraszam!]

    Holly A.

    OdpowiedzUsuń
  15. oby komentowała na korzyść Puchonów, hihi

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubiła Pokój Wspólny Krukonów i prawdopodobnie to był jeden z argumentów, które sprawiły, że rzeczywiście miała ochotę tam pójść. Dla porównania, Pokój Wspólny Puchonów wyglądał jak wykopana w ziemi jama, gdzie jedynymi interesującymi elementami były rośliny, które jednak przestawały być interesujące już po dziesięciu minutach, a wszechobecna żółć niemal powodowała ból głowy. Pokój Wspólny Gryfonów to tragedia nawet większej skali – urządzony bez gustu, w zdecydowanie za ciepłych kolorach (ta okropna czerwień!) i wyglądający na zagracony, niezależnie od tego jak dokładnie byłby posprzątany, więc Liv wolała omijać to miejsce szerokim łukiem, chociaż na imprezy tam się odbywające również dostawała zaproszenia. Jednak Pokój Wspólny Krukonów, już chłodniejszy, ale bardziej przytulny niż ten Ślizgonów, to było miejsce do którego naprawdę chciało się wracać. Regały niemal uginające się od książek wydawały się bardziej pasować tu niż w bibliotece, kanapy były niesamowicie wygodne, choć tak nie wyglądały, a za dużymi oknami, sprawiającymi, że w dzień był to najjaśniejszy Pokój Wspólny ze wszystkich, rozciągał się przepiękny widok na jezioro. I choć Liv doskonale czuła się w zimnych, czarno-zielonych, ślizgońskich pomieszczeniach, to nie bała się przyznać, że to wnętrza, w których na co dzień żyli Krukoni robiły na niej największe wrażenie.
    Jednak impreza u Krukonów nie zapowiadała się najlepiej. Większość bliższych znajomych Liv jeszcze się nie pojawiła (o ile w ogóle mieli taki zamiar), Zab kręcił się tylko wokół Freda Weasleya, ignorując nawet tę śliczną Krukonkę, która go tam zaprosiła i którą jeszcze tydzień temu był wyraźnie zainteresowany, a poncz nie należał do najlepszych i chociaż zazwyczaj przygotowanie go polegało na wlewaniu do miski zawartości zdaje się, że zupełnie przypadkowych butelek, to tutaj kombinacja była aż zaskakująco zła.
    Ale to właśnie ten poncz ratował jej teraz życie, bo bez niego zanudziłaby się na śmierć, siadłaby w kącie i zaczęła czytać jedną z książek albo wzięłaby się za Krukona, który zerkał na nią od kiedy tylko weszła, a ten ostatni pomysł nie należał obecnie do najlepszych. Odeszła więc od grupki Ślizgonek, z którymi rozmawiała już od kilku minut i ruszyła w stronę stolika, na którym stały ułożone w równe rzędy szklanki oraz miska z ponczem. Nalała sobie zdecydowanie więcej niż jej matka by zaleciła, jednak od razu skorygowała różnicę i już prawie miała odejść, gdy usłyszała wesołe hej tuż obok siebie. Nie musiała się nawet odwracać w jej kierunku, ani zerkać kątem oka, bo każdy, ale to każdy w tym zamku rozpoznałby zawsze i wszędzie głos Roxanne Weasley.
    Liv uśmiechnęła się trochę z ulgą, a trochę z radością, którą mało kto miał okazję często widywać na jej twarzy i spojrzała na śliczną, nieco młodszą Gryfonkę, która stała obok.
    — Roxanne. Cześć! — przywitała się i skinęła głową na stojącą obok wazę. — Szczerze nie polecam. To ma prawo smakować chyba tylko po wielu kolejkach Ognistej, jak już wszystkim jest obojętne, co piją. A to jeszcze nie jest ten moment.

    Liv
    [i ja z przeprosinami za ten bełkot wyżej, ale później będzie lepiej... powinno być lepiej :) ]

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśli ktokolwiek w Hogwarcie jakimś cudem nie znał Freda Weasleya, musiał przynajmniej kojarzyć jego siostrę. Jej pewny głos niósł się echem podczas każdego meczu quidditcha, wszyscy wiedzieli, że na boisku bywa częściej niż większość graczy, a plotki głosiły, że jest jeszcze bardziej cwana niż starszy braciszek. Uczeń przerósł mistrza. Zdawała się nigdy nie robić nic za darmo, a za każdą przysługę kiedyś w końcu trzeba zapłacić haracz…
    Zabini jednak nigdy nie spodziewał się, że te małe tornado wpadnie na niego, by oznajmić mu, że ma z nim do pogadania. Nie przypuszczałby, że zamiast spędzić spokojny jesienny wieczór w Pokoju Wspólnym, będzie przemierzał korytarze Hogwartu według wskazówek młodej Weasleyówny. Nie pomyślałby nawet, że pozwoli się wyprowadzić tajnymi przejściami w zaułek i zostanie sam na sam z Roxanne. I w życiu nie przewidziałby, że przejdzie go nieprzyjemny dreszcz na widok pewnej swego, zaciętej miny młodszej dziewczyny.
    – No to… o co chodzi, Weasley? – Nonszalancko wsunął dłonie w kieszenie spodni, unosząc głowę i zerkając na nią z góry. Nie lubił zbytniego owijania z bawełnę, a i uważał, że miał o wiele ciekawsze zajęcia niż sterczenie z czwartoroczną na jakiś zapomnianym korytarzu.

    [czekało na wysłanie od dwóch dni, bo chciałam być na czysto - pewnie nie jesteś zaskoczona, że nadal na czysto nie jestem? XD
    marnie jakoś, ale no, rozkręcimy się!]
    Zabini

    OdpowiedzUsuń
  18. - Na brodę Merlina, Fred! Opanuj się, ile ty masz lat, pięć?!
    Nie słuchał. Wpadł do domu niczym huragan, trzasnął drzwiami z całej siły i czym prędzej rzucił się w kierunku schodów, z rozpędu niemal potykając się o własne nogi.
    - Buty!
    Zrezygnowany głos Angeliny niósł się za nim przez korytarz, kiedy z różowymi od biegu policzkami energicznie pokonywał kolejne stopnie, pozostawiając na nich ślady brudnego piasku. Dotarł na szczyt, wszedł w zakręt, odbił się ręką od ściany, omal nie strącając wiszącego na niej zdjęcia i prostą drogą pognał dalej przed siebie, zatrzymując się dopiero przed pomalowanymi na jasno drzwiami prowadzącymi do pokoju jego siostry.
    Dom wybudowany przed wieloma laty tuż obok posiadłości Weasleyów od niepamiętnych czasów stał pusty. Tabliczka z napisem na sprzedaż wbita w parking przed posesją, została wystawiona tam tak dawno, że śliczna konstrukcja zaprojektowana na kształt malutkiej willi, zaczęła popadać w ruinę, tuż po tym jak pojawili się ostatni kupcy. Pałacyk, stojąc po przeciwnej stronie ulicy, stanowił ogromny kontrast dla ich rodzinnego domu, który już na pierwszy rzut oka tętnił życiem. Farba odchodząca ze ścian, dach zapadający się od nadmiaru wilgoci, ogród pełen uschniętych roślin i kamienny posąg gargulca strzegący wejścia do mieszkania tworzyły fantastyczny krajobraz mrocznego, opuszczonego cmentarzyska. Dlatego nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek chciałby bądź też miałby chociaż odwagę tam zamieszkać. Dom spisany był na straty. Miał odejść w zapomnienie, kryjąc się pod płachtą stopniowo pochłaniających go pnączy dzikiego bluszczu. Jak to zwykle jednak bywa, ktoś postanowił pokrzyżować mu plany.
    Początkowo Fred jedynie stał pośrodku prowizorycznego boiska do Quidditcha wybudowanego przez ich ojca i jego braci na tyłach ogrodu, ściskając w dłoni nowiutkiego Nimbusa, którego dostał na urodziny i z niedowierzaniem wpatrywał się w napis widniejący na boku podjeżdżającej pod willę furgonetki. Przeprowadzki Braci Baggins - ty płacisz, my odwalamy robotę! Zaraz jednak zerwał się na równe nogi, odrzucając ukochaną miotłę na trawę i pędząc jak oszalały w stronę domu. Serce waliło mu jak młotem. To nie mogła być prawda.
    Nie pamiętał już, ile razy zakradał się nocą przez piwniczne okienko do środka opuszczonego mieszkania. Znał rozkład korytarzy na wylot, zupełnie jak w Hogwarcie, z tą jednak różnicą, że domowi brakowało kilku tajemnych przejść. Wiedział, że nowych właścicieli zaskoczy widok rozpadającej się, wielkiej ławy pośrodku salonu, że wpadną w zachwyt na widok magicznego gobelinu powieszonego w holu, ale nie mógł sobie nawet wyobrazić, co się stanie, gdy zejdą na dół. Do czegoś przypominającego lochy. I zorientują się, że w południowym skrzydle trzecia cegiełka od okna, piąta od dołu lekko się porusza. To była jego skrytka. Nie miał zamiaru iść do Azkabanu w tak młodym wieku, zwłaszcza, że kilka schowanych tam buteleczek zawierało w sobie coś znacznie gorszego i cenniejszego od Ognistej Whisky. Musiał działać szybko, a do tego potrzebował wsparcia.
    Przeczesał włosy palcami, by wyglądać jak najbardziej naturalnie (mimo że wyraz jego twarzy i tak zawsze wskazywał na to, że coś kombinuje) i pewnym ruchem nacisnął klamkę, bezceremonialnie wparowując do pokoju Roxanne. Uśmiechnął się, siląc na swobodę. Jego młodsza siostrzyczka stała tyłem do niego, dłońmi opierając się o parapet i bacznie obserwując okolicę przez okno. Kręcone włosy jak zawsze w artystycznym nieładzie zasłaniały połowę szyby, ale nawet z tej odległości Fred mógł dostrzec furgonetkę parkującą na podjeździe sąsiedniego domu i nawigującego ją nastoletniego chłopaka. Weasley parsknął cicho, na moment jakby zapominając o dręczącej go sytuacji. Włamanie do mieszkania nie wchodziło w grę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Miłość od pierwszego wejrzenia? Bard Beedle by tego lepiej nie opisał.
      Nonszalanckim krokiem pokonał dzielącą go od Gryfonki odległość i oparł się o ramę okna, szczerząc zęby od ucha do ucha.
      - Tylko tym razem uważaj, przyrządzając amortencję. Mama może się drugi raz nie nabrać na sok z agrestu rozlany na dywanie.
      Szturchnął ją lekko w bok, puszczając do niej oczko. Ponownie zmierzył chłopaka z sąsiedztwa wzrokiem od stóp aż po głowę, by zaraz uciec spojrzeniem w stronę wciąż lekko uchylonego piwnicznego okienka. Wszyscy wiedzieli o przemytniczych zdolnościach Freda i o tym, jak wielkie zamiłowanie żywił do handlu nielegalnymi substancjami. Pilnował swoich skarbów jak oka w głowie, zdobycie ich kosztowało go w końcu nie lada trudu. Kiedy któregoś razu z jego torby skrytej pod łóżkiem w dormitorium zaczęły znikać mniej bądź bardziej przydatne substancje, szukał sprawcy nieprzerwanie przez prawie miesiąc. Mały złodziejaszek stojący obok niego odgrywał jednak rolę niewiniątka niemalże na medal. Wtedy nie miał serca powstrzymywać małego kieszonkowca. Raz na jakiś czas podrzucał mu nawet kilka przekąsek, by zachęcić go do rozwijania swoich zdolności, nie zorientował się jednak kiedy, w którym dokładnie momencie Roxanne doszła już do takiej wprawy i precyzji, że jej drobne kradzieże zaczęły umykać także jego uwadze. Mogła zostać doskonałą partnerką zbrodni. To był czas, w którym miał okazję przetestować jej prawdziwe zdolności.
      Westchnął, ponownie przeczesując spojrzeniem okolicę. Skupiony badał każdy detal widniejącego przed nimi budynku, kiedy do jego uszu dotarł radosny okrzyk. Zmarszczył brwi, lokalizując wzrokiem źródło dźwięku i rozchylił lekko wargi w akcie zaskoczenia. Długowłosa blondynka wysiadła z samochodu prowadzonego prawdopodobnie przez jej rodziców i wskazując palcem na dom, mówiła coś gorączkowo.
      - Ejj.. widziałaś jaki ma tyłek? - szepnął, na chwilę kompletnie zapominając o całym świecie. - Chyba musimy się iść przywitać.
      Niewiele myśląc, odepchnął się od parapetu, już kierując w stronę wyjścia. Palce świerzbiły go od kreujących się w głowie planów. Z podekscytowania tupnął parę razy nogami, strząsając resztki piasku na dywan w pokoju siostry. Po raz kolejny przeczesał włosy palcami i zerknął przez ramię, rzucając Roxanne jedno krótkie, wymowne spojrzenie.
      - Idziesz czy nie?
      Zupełnie nie zauważył wpływającego powoli na jej twarz rumieńca.


      Nie umiem w zaczęcia i dobrze o tym wiesz.
      Będzie lepiej! Kochamy Was!
      Najwspanialszy braciszek

      Usuń
  19. Zerknęła na siedzącego przy głównym stoliku Zaba, który popijał właśnie Ognistą Whisky i już miała zaproponować, by do nich dołączyły, ale w międzyczasie dziewczyna, wbrew wszystkim ostrzeżeniom, zainteresowała się ponczem.
    — Aż tak. — potwierdziła Liv w resztkach nadziei, że Gryfonka jednak zrezygnuje i z pogardą odstawi szklankę na stół, ale tak się nie stało. Wychyliła szklankę jak gdyby nigdy nic i wypiła trochę. Wystarczająco, by przekonać się, że wszystko, co usłyszała o tym trunku jest prawdą.
    Liv nie mogła powstrzymać rozbawienia, a na jej twarzy od razu pojawił się bardzo rzadko spotykany szeroki uśmiech. Zaraz jednak, słysząc kolejne słowa Rox, zmarszczyła brwi, jakby ta wypowiadała największe herezje – jakby właśnie przyznała się, że kaczkę w pomarańczach polewa ketchupem albo że podoba jej się profesor Binns.
    — Merlinie, jak śmiesz popijać Ognistą? — spytała z oburzeniem, otwierając szeroko oczy w zdziwieniu, jednak na jej ustach wciąż widoczny był uśmiech. — Naprawdę, Rox. Musimy częściej razem pić… Ale zdecydowanie nie to. — Skinęła na okropny poncz.
    Pokręciła głową z niedowierzaniem i jakby automatycznie chwyciła szklankę, którą dziewczyna odstawiła na stół, i wyrzuciła ją do kosza. Nie mogła pozwolić, by sięgnęła po nią jeszcze raz.
    Zerknęła znów na Gryfonkę i uniosła delikatnie brwi, gdy dostrzegła szatańskie iskierki w jej oczach. A kiedy zaproponowała Śmiechawki, Liv spojrzała na nią z niemałym podziwem. Chyba nie tego spodziewała się po Roxanne Weasley. Chociaż… może to było dokładnie to, czego powinna się po niej spodziewać?
    — Pewnie. — odpowiedziała bez cienia wątpliwości.

    chęci do życia mi chyba spadły pod koniec odpisu, więc idę spać, ale jakbyś chciała, żebym jutro coś dopisała jeszcze to daj znać

    Liv <3

    OdpowiedzUsuń
  20. [Oj, dziękujemy. <3 Szczerze, moje postacie zazwyczaj są homoseksualne (a że tworzę niemal tylko panny, to się chyba rozumie samo przez się), czasem mają jakiś hetero-przebłysk, ale u Winnie raczej planowałam iść w stronę kobietek. Dzieli je tylko dwa miesiące, chociaż na klasy szkolne, to rok, ale jakoś to rozgryziemy. Jestem na tak!]

    Winnie Piper

    OdpowiedzUsuń