niejawność

vincent macnair
VII // SLYTHERIN // PREFEKT NACZELNY // KLUB ŚLIMAKA // KLUB POJEDYNKÓW 

Smukłe i długie palce zgrabnie naciskały na biało-czarne klawisze lśniącego fortepianu. Przyjemna melodia odbijała się echem po czterech ścianach, kiedy młoteczki uderzały w kolejne struny pod drewnianą pokrywą. Dźwięki delikatnie łaskotały w ucho, otulając je miłą kompozycją doskonale wyuczonych nut, a także ich kolejności. W tym wszystkim dawało się wyczuć doświadczenie zdobyte na przestrzeni lat, gdy godziny spędzone przy instrumencie przekładały się w bezbłędne granie. Melodię można było rozpoznać, w końcu każdy, kto chociaż raz zagłębiał się w muzykę klasyczną znał jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów Chopina. Z tą własnie kompozycją kojarzył się Vincent, gdy z wyczuciem naciskał każdy kolejny klawisz, wczuwając się całym sobą, zupełnie jakby egzystował w świecie pięciolinii. On był całą romantyczną melodią, wybrzmiewającą z wnętrza fortepianu, dokładnie jak z jego serca wypływało pełne oddanie dla wygrywanej muzyki. Spod przymkniętych powiek nie widział nic, ale nawet nie musiał. Doskonale znał rozkład całego biało-czarnego rzędu, każdy dźwięk przypisany do konkretnego klawisza. Zostawiając go w czterech ścianach, w uśpieniu ostrożności oraz przeświadczeniu, iż melodia potoczy się dalej, wybrzmiewa nagłe uderzenie w klawiaturę instrumentu. Dźwięki alarmują ucho swoimi nieczystymi tonami, karząc wrócić do fortepianu w celu poznania winowajcy małej muzycznej zbrodni. Jednak Vincenta już tam nie ma, pozostawiając po sobie ogromną niewiadomą w postaci nieznanego sprawcy zaburzenia tak cudownej melodii.




odautorsko
hej, witamy się z panem charyzmatycznym, prefektem, artystą i wręcz duszą towarzystwa, dlatego szukamy dla niego sporo osób, którzy w jego życiu się przewinęli;
szukamy przyjaciela/przyjaciółki z dziecięcych lat; kogoś kto wraz z nim będzie odkrywał ciemne zakamarki magii, ale z innej przyczyny, niż on sam; nauczyciela, który będzie od niego dużo, DUŻO wymagał, głównie z tej racji, że dobrze się znają; a przede wszystkim kogoś, dla kogo będzie mógł grać po nocach; jeszcze mamy do oddania (lub dogadania) pana lub panią, którego brat został ciężko ranny z przypadkowej winy Vincenta, więc pragnie się na nim zemścić; mamy też siostrę na oddanie!
na wizerunku Timothee Chalamet

59 komentarzy:

  1. [Och, o ile Vincent chciałby zadawać się z mugolakiem, Bethany by chętnie słuchała jego gry i wywodów o muzyce. Jeśli masz chęć, wpadnij, wymyślimy coś.]

    Bethany

    OdpowiedzUsuń
  2. [Od tak dawna podziwiam Twoje postaci, że nie jestem ani trochę zaskoczona cudownością Vincenta. Zakochałam się, Arielka pewnie też się w nim zakocha, wzdycham do karty (jak ja kocham ludzi z pasją, jak ja kocham pianino, jak ja kocham muzykę klasyczną!), wzdycham do zdjęcia. Przyjdę po wątek, jak tylko się pojawię. :D]

    Arielka (jeszcze w szkicach)

    OdpowiedzUsuń
  3. [Gregorius będzie dołki kopać pod Panem Cudownym Artystą, więc zyskałaś sobie oficjalnie pierwszego wroga ;) Buziaki!]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Z Arsem mogą założyć klub antyvincentowy, przemyśl to, Gregie! XD]

      Usuń
  4. [Może grać po nocach dla Joy :D A ona będzie mu śpiewać! Może być z nich całkiem ładny duet ;)]

    JOY

    OdpowiedzUsuń
  5. Witamy Vincenta, bawcie się dobrze i zostańcie na długo!

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Naprawdę uwielbiam jego imię. Podziwiam go za gorącą pasję i miłość do muzyki, a ciebie za pięknie napisaną kartę. Chętnie bym coś z tobą stworzyła także w razie czego serdecznie zapraszam c: ]

    Percy

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć! Na samym początku chciałabym życzyć ci dobrej zabawy na blogu, chociaż Vincent wydaje się być na tyle interesującą postacią, że nie będziesz miała z tym problemu. W teorii nasze postacie wiele łączy, ale coś mi mówi, że gorzej może być w praktyce. To znaczy, Persephone jest tak nieszczególnie towarzyską osobą, w Klubie Pojedynków szczególnie pokazuje tego swojego zadziora i chęć odniesienia zwycięstwa, że trudno jest ją polubić. Z drugiej strony ma słabość do muzyki, więc myślę, że chociażby przez to spojrzałaby na Vincenta bardziej przyjaznym okiem. W związku z tym ciężko mi o czymkolwiek w tym momencie decydować i chętnie dowiem się, co ty o tym sądzisz! ;)]

    Persephone Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  8. [Och, co ja bym dała, żeby mi on po nocach grał. Wszystko bym dała, tak sądzę. Nie wiem, czy Lorcan nadaje się na którąkolwiek z opisanych przez Ciebie posad, ale bardzo bym coś chciała z Vincentem porobić. :D Chyba że wolisz z panią, którą stworzę w niedalekiej przyszłości.]

    Lorcan

    OdpowiedzUsuń
  9. [Twój wątek już się wymyśla. Jaki stosunek do mugolaków ma Vincent? I jak bardzo jesteś gotowa zaszaleć? :D
    Bo Arielka już go kocha, a że potrafi być paskudnym stalkerem, mogła po kryjomu słuchać jego gry, albo specjalnie łamać regulamin, żeby jej dał szlaban. :D Ta dziewczyna ma wiele pomysłów!]

    Arielka

    OdpowiedzUsuń
  10. [Oto moje propozycje:
    a) Ponieważ Arielka lubi eliksiry, zdarza jej się wymykać do sali i eksperymentować. Może któregoś razu, podczas obchodu, Vincent natrafiłby na nią już po ciszy nocnej w sali eliksirów? No i musiałby ją ukarać, i przez chwilę nieuwagi eliksir mógłby wybuchnąć i wyrządzić sporo szkód - może wpłynąłby jakoś na ich wygląd, wyrosłyby im czułki czy coś równie nietwarzowego i musieliby się tego pozbyć.
    b) Arielka zostałaby przyłapana na próbie włamania się do pokoju wspólnego Slytherinu (bo bardzo chciała postalkować swojego crusha, niekoniecznie Vincenta). I tutaj nie jestem pewna, jak poprowadzić to dalej - bo najprawdopodobniej Arielka starałaby się jakoś odkręcić całą sytuację, może nawet zaczęła kłócić, kto ją tam wie. :D
    c) Klub Pojedynków. Może na którymś spotkaniu dobranoby w pary starszych i młodszych uczniów, żeby ci młodsi mogli poćwiczyć walkę przeciwko silniejszemu. A że Arielka jest ambitnym stworzeniem, chciałaby udowodnić wszystkim, że jest w stanie Vincenta pokonać. A że parę paskudnych zaklęć zna, mogłoby się zrobić między nimi groźnie.
    :)]

    Arielka

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cóż mogę powiedzieć... Noah zgłasza się na stanowisko tego od zemsty, jeżeli tylko wciąż wolne i White pasuje Tobie na ten etat ;)]

    Noah&Evelyn

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Dziękuję ogromnie za miłe słowa, ale moja karta w porównaniu z Twoją to nic. Dawno nie czytałam tak zgrabnego opisu - choć dawno mnie na blogach nie było, więc nikogo nie powinno to dziwić.
    Chęci mam, ale gorzej z pomysłem, to nigdy nie było moją mocną stroną. Coś czuję, że przez tą pustkę w głowie mój pobyt tutaj wcale nie będzie taki długi ;-; Choć liczę na to, że jakieś pomysły się pojawią lub będę miała możliwość wykazania się podczas rozpoczynania wątku, bo to akurat zawsze wolałam brać na siebie]

    Annaise

    OdpowiedzUsuń
  13. [O mamo, nie ma nic gorszego niż swatanie. Myślę, że biedna Persephone siedziała przy tym nieszczęsnym stole, próbując nie wycelować w siebie jakąś Avadą czy innym takim. Jeśli chodzi o ich relację, to wydaje mi się, że na samym początku rzeczywiście mogli pałać do siebie niechęcią, poniekąd przez aluzje rodziców, które doprowadzały ich obu do szału, czasami na tyle, że odchodzili od stołu, żeby nie musieć tego słuchać. Wydaje mi się, że na przestrzeni lat ich relacja mogła się znacznie poprawić, właśnie dlatego, że mają tego wspólnego wroga, jakby nie patrzeć, a także tematy, o których mogliby rozmawiać. Byłabym więc za tym, żeby obecnie byli dobrymi przyjaciółmi, ale na zasadzie, że nie od samego początku było tak kolorowo, jak jest teraz.]

    Persephone Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jasne, możemy połączyć oba te pomysły. :) I mogłabym Cię wykorzystać do zaczęcia?]

    ARIEL

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Bardzo się cieszę, że Percy cię zainteresował c: Trochę spryciulek, prawda, ale trudno na razie mówić o czarnomagicznej karierze. Chłopaka po prostu ciągnie odrobinkę na ciemną stronę mocy, ale ponieważ wie, że jest niewłaściwa to się jej opiera. Jeszcze. Właściwie to może Vin jako prefekt naczelny przyłapałby go w bibliotece w nocy na dziale ksiąg zakazanych? No chyba, że wpadłaś na inny pomysł to się zamykam i słucham. ]

    Percy

    OdpowiedzUsuń
  16. [W sumie Joy chętnie podejmie się namówienia Vincenta do pomocy chórowi :D I mogę nawet nam coś niedługo zacząć!]

    JOY

    OdpowiedzUsuń
  17. [Ależ może być ranny brat. Poproszę o szczegóły, wiesz gdzie mnie szukać;)]

    Noah

    OdpowiedzUsuń
  18. [Beth stara się jakoś trzymać, mimo wszystko. :)
    Wypadek wydarzył się 3 lata temu, czyli dokładnie po ukończeniu 1 klasy przez Beth. Avril miała przejść wtedy do czwartej.]

    Bethany

    OdpowiedzUsuń
  19. [wszyscy go mają za uroczego...ja nie wiem. Co dopiero jak zamieni się w ragdolla xD Wątek chętnie, tylko trzeba znaleźć jakiś pomysł na ich relację :)]

    Anguis

    OdpowiedzUsuń
  20. [Cześć, ja słyszałam jakieś plotki, że Vincent straszy po nocach fretkę Sophie - Kaprala, i gryzie po kostkach :P
    Dziękuję Ci serdecznie za powitanie i miłe słowa względem mojej pani, niezmiernie mi miło. Ja też mam nadzieję, że mój debiucik pozwoli mi zostać tutaj na dłużej, a i chętnie skorzystam z zaproszenia na wątek :)]
    Sophie Livingstone

    OdpowiedzUsuń
  21. [Wpadam tutaj, bo jednak troszkę wolę męsko-męskie ;)
    Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy byłabyś nim zainteresowana, mianowicie nasi panowie mogliby się poznać podczas jednej z podróży pociągiem do Hogwartu i zaprzyjaźnić, ale ich kontakt uległby zerwaniu/pogorszeniu po wakacjach, kiedy tajemnicze coś przydarzyło się Ilheonowi. Na pewno trudno byłoby mu unikać Vincenta i uciekać prefektowi naczelnemu, na co jednak byłby skazany przez swoje nocne wymykanie z dormitorium spowodowane koszmarami.]

    Ilheon

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Ałć! Aż boli, że pomysł (pewnie dobry) gdzieś uciekł :( Nie wiem co oznacza odwrotność tego, co miałyśmy ostatnio, ale pomysł, żeby znali się od dzieciństwa brzmi dobrze. Tylko trzeba to jakoś rozwinąć. Zgadamy się na gg czy poczekać aż może Ci się jeszcze coś przypomni? ]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  23. (Jak na razie jestem w pracy, więc myślami jestem gdzie indziej, ale tak czytałam logo też potrzebujesz do powiązań, więc w oko wpadły mi dwa pomysły
    A) Sophie będzie ta, dla której Vincent może grać po nocach i może też ja uczyc gry?
    B) razem mogą zgłębiać czarna magie, bo możemy uznać, że moja pani chce się zemścić na zabojcz swojego ojca)
    Sophie Livingstone

    OdpowiedzUsuń
  24. [Ja również jestem, Chrzanie.]

    Michael

    OdpowiedzUsuń
  25. [A śledź sobie, miłego czytania :D
    I dziękuję pięknie <3]

    IRINA

    OdpowiedzUsuń
  26. Gregorius nienawidził tego pieprzonego, gorzkiego smaku porażki, chociaż poznał go jak nikt nigdy wcześniej. Był zbyt ambitny, co odbijało się to źle na jego samopoczuciu jeśli coś nie poszło po jego myśli. Mógł mieć najlepszego oceny, ale wkurzało go, że tiara nie kierowała się jego inteligencją i uporem, kiedy wybierała mu dom. Nienawidził swojego miejsca w Hogwarcie, chociaż całym sercem czuł się Ślizgonem – za co jeszcze bardziej był sam dla siebie surowy i wymagał jeszcze więcej. Mógł czuć, że nauczyciele doceniają jego wysiłki, ale ubolewał nad tym, że wciąż nie potrafił znaleźć brakującego klucza do stworzenia własnego zaklęcia. Mógł być pierworodnym synem, ale nigdy nie stanie się dumą ojca. Zawsze sukces przynosił za sobą coś rozczarowującego. Dlatego Gregorius zawsze chodził jakby druzgotek ugryzł go kostkę albo miotłę miał w swoich czystokrwistych czterech literach. Bywał nieznośny i nie do wytrzymania, czasem nawet okrutny, tylko nieliczni potrafili wytrzymać jego towarzystwo, a co mądrzejsi po prostu go unikali. Ci, którzy nie mieli tyle szczęścia byli sprowadzani do roli worka treningowego, bo złość zawsze musiała znaleźć jakieś ujście. Kiedy zdał sobie sprawę z tego jaki jest naprawdę – kopią własnego ojca, zamiast się zmienić i iść na przekór wszystkiemu, wolał odsunąć od siebie bliskich – rodzinę i przyjaciół. Tak miało być lepiej. Przestał odpisywać na listy matki, własnego brata sprowadził do roli powietrza. Z przyjaciółmi było gorzej – ich nie mógł od tak pozbyć się z życia, zwłaszcza dormitorium dzielił aż z dwoma. I tak jak Arsellus do dzisiaj był mu bliskim kumplem, tak Vincent stał się wrogiem numer jeden. Był uosobieniem wszystkiego tego, co Gregorius chciał mieć a nie miał, w szczególności pewną małą rzecz – złote jabłko niezgody. Większość osób nie miała wątpliwości, że to Gregory otrzyma odznakę Prefekta Naczelnego, w końcu należało mu się, los jednak postanowił po raz kolejny z niego zakpić. Młodsi i uciemiężnieni odetchnęli z ulgą, kiedy błyszczącą plakietkę dostał inny ślizgon niż przypuszczano. Dla niego to było przykre upokorzenie, bo od kiedy początku jego przygody marzył o takim zaszczycie, a jakby było mało, dostał ją ktoś, kogo darzył lepszym uczuciem niż innych. Później zaczęło być tylko gorzej, przyjaźń bardzo szybko przemieniła się w nienawiść. Kłótnie przy stole o wylany kubek soku, poróżnieni o odmienne zdanie, fałszywe zarzuty i każdy wykonany gest czy też jego nie zrobienie. Zaczęło ich różnić wszystko. Nawet teraz, kiedy ostatni wypad do Hogsmeade przed wakacyjną przerwą miał przynieść ukojenie po końcu egzaminów, Gregorius był o włos od popchnięcia Vincenta, kiedy wpadli na siebie przy barze Pod Trzema Miotłami. Piwo Ślizgona ledwo co utrzymało się całe w kuflu, pianka zakołysała się niebezpiecznie, ale nie spłynęła po szkle. Greg syknął, ale zostało to przytłumione trzaskiem jakie wypełniło pomieszczenie. Trzech nieznajomych, na pierwszy rzut oka kilka lat starszych niż oni sami, wpadło do czarodziejskiej karczmy. Awanturnicy zapewnie szukali jakieś rozrywki po kilku ognistych. Pech padł, że tego dnia to uczniowie Hogwartu bawili się w wiosce, chcąc uczcić zakończenie roku szkolnego. Nie trzeba było czekać na zamieszanie spowodowane ich przybyciem. Młodsi rzucili się do wyjścia a Ci bardziej na granicy odwagi i głupoty chwycili za różdżki. Cavendiash złapał za fraki szkolnego rywala i pociągnął go susem na podłogę, a butelka lecąca w ich stronę niebezpiecznie blisko nich się roztrzaskała.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Dziękuję za powitanie i miłe słowa :)
    Widzę opisy Twoją mocną stroną, ten fortepian to mnie wciągał, wciągał i kiedy już liczyłam na akcję, to nagle trach, finito i niedosyt c; Ale wszystko można nadrobić w wątku :> Chłopcy w tym wieku dopiero poznają siebie, uczą się od siebie nawzajem i trzymają sztamę przed dziewczynami. Można by coś pomyśleć, ale dużo w tej znajomości zależy od stosunku Vincenta do szlam, bo Alfiemu do czystej krwi sporo brakuje ;)]

    Alfie Larose

    OdpowiedzUsuń
  28. [ Mnie śmieszy ;D Może dlatego, że sama wcześniej na to nie wpadłam... ]

    i tak Cię znajdą ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Prawdopodobnie kojarzysz go z SoW ;) Vincent skreślony? Hmm... Na pewno posiada wszystkie cechy, których na co dzień Mae wystrzega się jak ognia. Ale gdyby nie była skłonna do zmiany swoich poglądów, to z pewnością nie wylądowałaby w Domu Borsuka – kto jak nie prawdziwi Puchasie przytuliłby do serca nawet najpaskudniejszego Ślizgona? :) Dziękuję za powitanie i ja również mam nadzieję, że zaprzyjaźnimy się z Mae na dłużej ;) ]

    Mae Macmillan

    OdpowiedzUsuń
  30. Drzwi skrzypnęły cicho, oddalając się od oczu Julii i przez ten może nieco zbyt zamaszysty ruch niemal uderzyły klamką w ścianę. Dziewczyna jednak nawet nie drgnęła i nie ruszyła się jeszcze przez moment. Patrzyła prosto w tego, który właśnie naraził swój własny dom na zniszczenia i uśmiechnęła się wesoło.
    — Hej. — odpowiedziała od razu i poprawiając plecak zawieszony na jedno ramię, przeszła przez próg. — Serio zaczynam tęsknić za deszczem. — mruknęła, przytulając się na powitanie do chłopaka.
    Od tygodnia temperatura w Londynie nie spadała poniżej dwudziestu pięciu stopni, było duszno i ciągle zbierało się na burzę, która jakoś wydawała się omijać stolicę albo krążyć wokół niej jak stado lwów, które w końcu kiedyś przecież zaatakuje zebry – może wtedy, kiedy wyskubią już całą trawę i będą za słabe, by uciekać. Dziwne te lwy…
    Odsunęła się, może odrobinę niechętnie, i czekała na jego ruch. Nie czuła się swobodnie w tym domu. Była w nim tylko kilka razy, zawsze kiedy państwa Macnair nie było, bo prawdopodobnie nie byłoby to najprzyjemniejsze spotkanie. Z relacji Vinceta wynikało, że jego rodzice mają wręcz obsesję na punkcie czystości krwi i nikt nie byłby zdziwiony, gdyby sprawdzali drzewa genealogiczne wszystkich znajomych syna, na co najmniej kilka pokoleń wstecz. Julia po takim dochodzeniu szybko odpadłaby z gry, a Vince musiałby nasłuchać się na temat tego jak ważne jest dbanie o rodzinne tradycje i niezanieczyszczanie nieskazitelnej krwi, która dumnie płynie przez jego żyły. Vincent Macnair po prostu nie powinien przyjaźnić się z Julią Jones. A jednak przecież tak właśnie zrobił. Bo kiedy używając nieświadomie tkwiącej w niej magii Julia zwabiła do ogrodu dziesiątki motyli, on akurat przechodził obok – chłopiec, z którego magia też powoli zaczynała wypływać.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  31. [Cóż, może Zośka jest grzeczną i spokojną dziewczyną, ale mogłaby z Vincentem odkrywać tajniki czarnej magii, albo niech gra dla niej po nocach :D Bądź też uczy ją gry, bo czemu nie :D]
    Sophie Livingstone

    OdpowiedzUsuń
  32. [Na ostatniej odsłonie, niestety, nie byłam, ale mam nadzieję, że nic istotnego mnie nie ominęło, a przynajmniej że uda mi się nadrobić. Dziękuję za powitanie! :)]

    Tyler Hess

    OdpowiedzUsuń
  33. [To przez to, że jestem bez serca. Kradnę: kogoś kto wraz z nim będzie odkrywał ciemne zakamarki magii, ale z innej przyczyny, niż on sam, a ty zacznij.]

    Nevie

    OdpowiedzUsuń
  34. [Ach, nie, coś musiało nie zadziałać, bo ja comic sansa nie tykam i u mnie nigdzie go nie widać! Dziękuję za powitanie i zostawiam dużo miłości za Timothee. <333]

    Molly Weasley

    OdpowiedzUsuń
  35. [Dzień dobry! Asterix i Obelixa trudno nie kochać. <3 Jedna z lepszych francuskich komedii.
    Jeżeli wciąż Ci potrzeba (a właściwie Vincentowi) kogoś do słuchania jego muzyki to może Nancy przypadkowo by go nakryła i sekretnie podsłuchiwała?]

    Nancy Stewart

    OdpowiedzUsuń
  36. [Cześć! Dziękuję ślicznie, już myślałam, że Breanne nikt nie polubił i mi dziewczyna umrze z braku wątków. A z Vincentem będzie nam łatwiej chyba coś wymyślić, więc przybiegłam do niego! Attwood w zeszłym roku nawet aktywnie udzielała się w Klubie Pojedynków, chociaż zrezygnowała, żeby przygotowywać się do SUMów — mogą więc najlepiej kojarzyć się stamtąd. Możemy też ewentualnie postawić po prostu na to, że Macnair przepędza ją z Pokoju Wspólnego, jak już padnie z głową w podręczniku, a dalej to jakoś pociągnąć ciekawiej, w zależności od tego, w którą stronę chcemy pójść. Bo ona może i chętnie by sobie posłuchała, jak gra, ale widzę, że propozycje w tym temacie już się posypały!]

    Breanne Attwood

    OdpowiedzUsuń
  37. [Dziękuję pięknie, choć ja szczerze uważam, ze jestem przeciętna. Już kolejny raz wpadam na ciebie i zachwycam się twoją kartą. Nie potrzebujesz żadnego kodowania, by świetnie przedstawić postać! I'm in love. Niech mnie piorun strzeli za to wyrywanie się do wątków, gdy jeszcze muszę zacząć kilka innych! XD Ale nie mogę przepuścić okazji, by stworzyć coś naszej dwójce. :D]

    Amasai Langdon

    OdpowiedzUsuń
  38. [Ja podobnie, jest to moja ulubiona postać z nowej generacji. No, i bliźniacy Scamander. Dziękuję bardzo za powitanie. :)]

    Lily Potter II

    OdpowiedzUsuń
  39. [Tak rysunki są moje, zwyczajnie trudno znaleźć coś takiego w internecie i postanowiłam zrobić je sama. Muszę natomiast przyznać, że masz naprawdę świetną kartę. A poza tym dziękuję za powitanie.]

    Galen Ollivander

    OdpowiedzUsuń
  40. [Imię właściwie wpadło mi pół-żartem, pół-serio do głowy, ale zaczęło tak bardzo pasować, że nie mogłam wybrać niczego innego...
    Mnie za to oczarował Twój Ślizgon - nie ujmując nic Priscilli - może nasze mądrale się jakoś dogadają :D
    wybacz, że z poślizgiem, ale poszłam na chwilę w tango z sesją]

    Crowley

    OdpowiedzUsuń
  41. [Nie wiem, czy Vincent się do tego nadaje, ale mógłby ją w takim razie też czasem uspokajać; po takich nagłych drzemkach Attwood zwykle budzi się albo w stanie kompletnego nieogarnięcia, albo zwyczajnej paniki, bo przecież skoro zasnęła, to znaczy że nie zrobiła wszystkich zaplanowanych rzeczy. Jeśli chcesz, to możemy napisać właśnie coś takiego spokojnego, w Pokoju Wspólnym czy w ogóle gdzieś w szkole, albo pomyśleć jeszcze nad czymś innym — może nawet na Pokątnej albo w Hogsmeade — ale tutaj będę potrzebować większej pomocy, bo mózg mi się uchem wylewa ostatnio jak tylko próbuję coś fajnego wymyślić.]

    Breanne Attwood

    OdpowiedzUsuń
  42. [O tak! Jak najbardziej widzę ich jako kuzynów. Można im nawet zrobić jakąś skomplikowaną relację, jakoś dobrze to dopracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się rozpędziłam i nie podpisałam! :D
      Amasai Langdon

      Usuń
  43. [Nie umieraj, bo jak wtedy napiszemy ten wątek?! ;) Czeeeść, ślicznie dziękuję za przywitanie i za to, że chcesz jeszcze moją Bree wepchnąć do swojego limitu. Czuję, że powinnam odwdzięczyć się genialnym pomysłem na wątek, ale jak na złość obecnie nic nie chodzi mi po głowie :( Czeka nas więc burza mózgów! Chętnie zgłosiłabym Bree jako osobę, dla której Vincent grałby po nocach na fortepianie, pytanie tylko, jakie podejście do tego miałby sam V., skoro teoretycznie stoją po dwóch stronach barykady, na którą składają się ciągnące się od lat uprzedzenia – Gryfonka i mugolaczka oraz czystokrwisty Ślizgon z nazwiskiem, które wydaje się zobowiązywać. Bree stara się do każdego podchodzić indywidualnie, nie patrząc na status i dom, lecz jeśli Vincent miałby negatywny stosunek do niej ze względu na te cechy, prawdopodobnie odpłacałaby mu się tym samym. Nie wiem, jak sobie wyobrażasz ten pomysł, dlatego nie chcę za bardzo ingerować ;) Ale nie musieliby też znać swoich tożsamości. Bree mogła podczas jednej z nocnych wędrówek usłyszeć muzykę i zwabiona ruszyć w jej kierunku, ale pozostawałaby w ukryciu. Vincent zdawałby sobie sprawę z jej obecności, lecz może niespecjalnie interesowała go jej tożsamość? Z czasem mogłoby to stać się ich tradycją, granie na fortepianie, dzielenie się myślami, którymi nie dzielą się z nikim innym, bo czują się bezpiecznie w takiej anonimowości, jakby w półmroku w sali z fortepianiem otaczała ich bańka zamykająca w świecie, w którym istnieją tylko we dwójkę. Może w pewnym momencie zostaliby uwięzieni w środku i musieliby współpracować ze sobą, a wtedy bańka pękłaby w momencie, w którym ich tożsamości wyszłyby na jaw? Albo dodać dramaturgii, że kiedyś łączyłyby ich całkiem dobre relacje, na skutek jakiegoś wydarzenia doszłoby między nimi do ostrej kłótni i rozłamu? Ach, na razie rzucam takimi bardzo luźnymi pomysłami xD]

    Bree Prescott

    OdpowiedzUsuń
  44. — Dobrze. — mruknęła i zaraz odsunęła się od chłopaka, aby mógł zamknąć drzwi. I chyba nawet do niej nie dotarło, że dość niechętnie uciekła z jego ramion, że jego zapach przywodził setki cudownych wspomnień, a gdy delikatnie przyciskał ją do swojego ciała, nie chciała nigdzie biec, nie chciała być w kilku miejscach na raz jak zazwyczaj. Gdy była blisko niego mogła zatrzymać się na moment i odetchnąć.
    — Zdecydowanie nie. Moje wakacje zazwyczaj kończą się, zanim zdążę naprawdę poczuć, że się zaczęły. — stwierdziła, idąc za Vincentem w stronę kuchni. — Wprawdzie najpierw miałam moment lenistwa i wylegiwania się w ogrodzie całymi dniami, ale zaraz potem przyjechał Freddie, bo jego rodzice oszaleli i wolał ewakuować się wcześniej. — Weszli do zabałaganionej kuchni, ale Julia tylko machnęła ręką, kręcąc przy tym głową, gdy Vince zaczął ją przepraszać za taki stan rzeczy. — Także Freddie już jest. Za tydzień przyjeżdża Matt, więc pewnie będziemy mieć w domu zlot jego szkolnych znajomych. Nie narzekam.
    W wakacje w domu Julii zawsze było wesoło. Jej najlepszy przyjaciel, chcąc uciec z domu rodzinnego mieszkał u niej przynajmniej przez dwa tygodnie lata (tym razem dłużej), jej brat przyjeżdżał z Nowego Jorku na tyle, na ile tylko mógł, by nie zostać zwolnionym z pracy (choć i tak co jakiś czas się tam pojawiał), a poza nimi przed dom Jonesów przewijało się mnóstwo znajomych, a także rodziny bliższej lub dalszej, która korzystała z tego ciepłego okresu, by spotkać się na ogrodowych przyjęciach lub po prostu na kawie.
    Opierając się o blat czekała aż Vince przygotuje jej ulubioną mrożoną herbatę, a w tym czasie zajadała żelki, które złapała, gdy w czasie sprzątania przelatywały jej nad głową zmierzając do szafki. Zaraz jednak odłożyła je na bok, by wziąć do ręki szklankę, którą podał jej Vincent.
    — Dziękuję. — powiedziała, obdarzając go uroczym uśmiechem. — Jak idzie pisanie? — spytała trochę zaczepnie, bo widziała te wszystkie podarte na kawałki pięciolinie. — Nie idzie? — dodała i skinęła w stronę kosza.

    Julka

    OdpowiedzUsuń
  45. [ Aaa dobra, więc tak. Z przyczyny niezgodności charakterów zrezygnowałam z Perseusa, ale! Sądzę, że podobny wątek będzie można napisać Freddiem. On nie interesuje się co prawda czarna magią, więc to akurat pójdzie w inną stronę, ale Vin moze przyłapać go na grzebaniu w Dziale Ksiąg Zakazanych, a że to taki wkurwiający gryfiak to twoj pan raczej nie chciałby mu odpuścić, hehe. ]

    Freddie/John

    OdpowiedzUsuń
  46. [A być może. Ten wątek i tak chyba ostatecznie nie doszedł do skutku, więc nie bardzo pamiętam. XD]

    Neb Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  47. [Robimy z nich kuzynostwo też? :D]

    Artek

    OdpowiedzUsuń
  48. [Ah, dziękuję i jasne, że mam w planach bardziej szczegółowe opisanie tej historii - specjalnie zostawiłam sporo niedopowiedzeń, żeby uzupełnić te luki jak już przemogę swój odwieczny lęk przed samodzielnym pisaniem :D Wpadam po twój pomysł, bo jestem strasznie ciekawa co ci chodzi po głowie!]

    S.Blackwall

    OdpowiedzUsuń
  49. [Oh, przepraszam najmocniej, bo w żadnym wypadku nie miałam na myśli bycia złodziejaszkiem :( Tak naprawdę to historia magicznej rodzinki, z której pochodzi mój Vinny wywodzi się z innego bloga, na którym pisałam, więc siłą sentymentu nie miałam serca nic zmieniać i przeinaczać personaliów poczciwego dziadziusia. W ramach reparacji chętnie zgłoszę się na wątek, tylko powiedz mi, z którą twoją postacią sobie życzysz, bio biorąc pod uwagę duże różnice tych charakterów musiałabym chyba aktywować różne obszary mózgu odpowiedzialne za moją kreatywność :D]

    tym razem podpisuję się jako Vinny, taki ze mnie kameleon, o!

    OdpowiedzUsuń
  50. [Cześć i dziękuję! c: Oczywiście, że jest Ślizgonem, jakżeby było inaczej. Na wątek bardzo chętnie wpadnę – rodzince się nie odmawia! Wolisz pójść w relację pozytywną, negatywną, czy też może jakąś taką pomiędzy?]

    ishmael langdon

    OdpowiedzUsuń
  51. [Widzę moją Ally, która dosłownie biega za nim za nim wszędzie, słucha uważnie jego rad dotyczących bycia prefektem i czasem nawet zdąży ugryźć się w język zanim palnie coś złośliwego pod jego adresem. Krótko mówiąc - chcemy wątek!]

    Altair

    OdpowiedzUsuń
  52. [Mój Viper się tworzy, ale chętnie przyjmę tego uroczego Pana do powiązań, najlepiej do jakieś nasączonej skrajnymi emocjami, pożądaniem, tęsknotą i niebezpieczeństwem relacji!]

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  53. [To jak tam z tą zapalniczką, hm? :3]

    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  54. Delikatnie zmarszczyła brwi, słysząc jego odpowiedź i zaczęła przyglądać mu się nieco uważniej, by już za moment zauważyć znacznie więcej niż na początku. Wyglądał na zmęczonego, jego koszula, choć idealnie gładka, była niedbale wetknięta za krawędź spodni, włosy układały mu się inaczej niż zwykle, nie były już tylko chaosem, a niekontrolowanym chaosem i wszystko to, gdy tylko zwróciło się uwagę na szczegóły, aż krzyczało, że nic nie jest tak jak zwykle. I nagle nawet ten bałagan w kuchni nabrał sensu – wiedziała już, że nie jest to tylko wynik lenistwa zostawionego samemu sobie nastolatka, a wyraz czegoś, co działo się ostatnio w jego głowie.
    Zanim zdążyła coś powiedzieć, Vincent sięgnął po jej rękę i pociągając ją za sobą, ruszył do salonu. Nie protestowała. Usiadła przy fortepianie dokładnie tak jak chciał, przesuwając powoli wzrokiem po białych i czarnych klawiszach, by zaraz znów spojrzeć na chłopaka. I kiedy nawet najdrobniejsza zmarszczka na jego czole nie mogła umknąć jej uwadze, zupełnie nie była w stanie zauważyć, że gdy ich ramiona się złączyły, maleńkie motylki w jej brzuchu zerwały się do lotu. Albo może wolała tego nie zauważać…
    Jeszcze przez dłuższą chwilę patrzyła na jego twarz, ale zaraz znów wróciła wzrokiem do klawiszy fortepianu. I jego dłoni. Smukłych palców. Dostrzegła, że zadrżały lekko. A potem zaczęły poruszać się po klawiaturze, a dźwięki płynęły z wnętrza instrumentu, przerywając ciszę.
    Julia nie miała większego pojęcia o muzyce. O nutach wiedziała tyle, ile Vincent jej powiedział przez te wszystkie lata ich znajomości i zdecydowanie wciąż była daleka od stanu, w którym mogłaby spojrzeć na zapisane pięciolinie i wiedzieć na jaką melodię patrzy. Jednak słysząc to, co grał Vincent, miała przed oczami wszystkie te podarte kartki w kuchennym koszu, przekreślone nuty, zastępowane coraz to nowymi. Widziała wahanie, zmienianie zdania i znów chaos. Ale było w tym też coś absolutnie pięknego, co bardzo szybko ją urzekło – ta porzucona nieświadomie perfekcja, którą wciąż starał się odszukać. A potem przestał.
    Westchnęła cicho i odwróciła głowę, by spotkać spojrzenie chłopaka. Odwzajemniła delikatnie jego uśmiech, mimo że jej oczy błyszczały subtelnie ze wzruszenia. Było to coś, czego nigdy nie mogła powstrzymać. W tych dźwiękach był cały on, wszystkie emocje, którymi być może nawet nie chciał się dzielić ze światem, a w tych momentach potrafiły zagęścić atmosferę w pokoju tak, że trudno było oddychać. Kiedy tworzył, wiedziała doskonale czy ma dobry dzień czy zły, czy jest wkurzony, czy spokojny, czy boli go głowa. I choć uwielbiała słuchać Chopina, Liszta, Debussy’ego, Bacha… to to nie był Vincent. To nie były jego emocje, ukryte gdzieś na pięciolinii lub dziesięciu palcach płynących po klawiaturze.
    A on nagle zupełnie zmienił nastrój. Zamrugała kilkakrotnie, jakby sama również musiała dopasować się do nowej sytuacji i uśmiechnęła się szerzej na moment.
    — Tak. — potwierdziła, również nieco rozbawiona faktem, że Freddie do niej przyjechał, a ona go zostawiła, ale właściwie nie było w tym nic dziwnego. Freddie był jej najlepszym przyjacielem, a w jej domu traktowany był jak członek rodziny. A skoro zupełnie nie krępował się, by siedzieć z nogami na stole to równie dobrze można go było zostawić samego na jakiś czas. Poza tym… Vincent też był jej przyjacielem i po ostatnim czasie ciszy i mijania się, naprawdę chciała się z nim spotkać. — Może się stęskniłam. — powiedziała, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Zaraz jednak przeniosła wzrok na czarno-białą klawiaturę i bardzo delikatnie dotknęła jej palcami. — Da sobie radę. — mruknęła szybko, nie pozwalając poprzednim słowom wybrzmieć zbyt mocno. Sięgnęła do nut i ułożyła je tak, jak były wcześniej. — Spróbuj zagrać to jeszcze raz. Tylko skup się. Ale nie za bardzo. — jej dłoń prawie dotknęła jego, ale szybko odłożyła obie na kolana, by mu nie przeszkadzać. — Spokojnie. — dodała jeszcze niemal szeptem.

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc jego słowa, leciutko przygryzła wnętrze dolnej wargi i czekała aż zacznie grać. Jego palce jeszcze przez chwilę spoczywały spokojnie na klawiszach, by zaraz zacząć się poruszać, naciskając w odpowiednich miejscach z odpowiednią siłą.
    — Ale… — przerwała cichym szeptem, gdy zorientowała się, że melodia, którą gra Vincent nie jest nawet podobna do tej, którą słyszała przed chwilą. On jednak nie przestał. I moment zajęło jej, by zorientować się czy to jakaś poprzednia kompozycja, czy improwizacja, czy… melodia, którą stworzyli rok temu. Razem. Zaśmiała się ledwie słyszalnie i jak zahipnotyzowana śledziła palce Vincenta, skaczące po klawiaturze. Teraz grał to pewnie, jakby ten utwór przećwiczony miał wielokrotnie. Wtedy było w nim pełno błędów, bez przerwy coś zmieniali, wyrzucali niepasujące fragmenty, dopasowywali dynamikę, nacisk na klawisze, pauzy. Julia zupełnie nie umiała grać, ale jakimś sposobem była w stanie przekazać przyjacielowi o co jej chodzi. I był to wyjątkowy dzień i jedyne takie doświadczenie, bo nigdy wcześniej aż tak nie wtrącała się w jego proces twórczy. Ale tego dnia jej na to pozwolił, a ona wiedziała doskonale, że to jest ich wspólna melodia, nie tylko jego. I może nie była najlepsza, z pewnością nie była jej ulubioną, nawet nie dorównywała tej, którą napisał później i zagrał ją dla niej w jeden z tych zimowych wieczorów, kiedy nawet nie chce się opuszczać zamku, bo warstwa śniegu sięga kolan, wieje wiatr, a wszystko o czym się marzy to kubek gorącej herbaty. Jednak to, co grał w tym momencie było czymś więcej – poświęceniem, zapisem ich relacji na pięciolinii, wspomnieniem… Choć nadal nie tak niesamowitym jak ten zimowy wieczór, kiedy po raz pierwszy zupełnie nieświadomie spojrzała na niego nieco inaczej niż zazwyczaj, tak jakby nagle dostrzegła w nim kogoś więcej niż tylko swojego przyjaciela i po raz pierwszy jego bliskość sprawiła, że miała motyle w brzuchu. Te pieprzone motyle, które od tamtego czasu nieskutecznie starała się uciszyć.
    W końcu fortepian zamilkł. Julia powoli przeniosła wzrok na chłopaka, uśmiechając się nieco szerzej. Nie była zbyt dumna z tej kompozycji, w której stworzeniu tak aktywnie brała udział, ale było jej bardzo miło, że Vicent ją zapamiętał, a nie tylko wyrzucił do kosza jako owoc bezsensownej zabawy.
    — Ta, którą grałeś wcześniej była co najmniej dwa razy lepsza. — zauważyła, wciąż wyraźnie rozbawiona.
    Kiedy Vincent zmienił pozycję, opierając się plecami o fortepian, niemal od razu odwzajemniła jego spojrzenie, nieco przy tym poważniejąc. I powoli, z każdą mijającą sekundą, atmosfera w salonie gęstniała, w otaczającym ich powietrzu zaczynało brakować tlenu, wpatrywała się w jego zielone tęczówki i przez ten krótki moment świat wokół nie istniał.
    I nagle usłyszeli dziwne dźwięki dochodzące z piętra. Julia podążyła wzrokiem za wzrokiem Vincenta tak jakby zupełnie nieruchomy i wyglądający identycznie jak zwykle sufit miał rozwiać ich wszelkie wątpliwości. Nie minęło więcej niż kilka sekund, a chłopak zerwał się na nogi i pobiegł na górę. Julia zaraz ruszyła za nim, nie zwracając uwagi na to, co powiedział. Jakieś… zostań? Poczekaj tu? Nieważne. Widziała jak Vince znika za drzwiami swojego pokoju, więc wpadła tam zaraz za nim. I nie zdążyła nawet zorientować się, co się dzieje, a ktoś lub coś rzuciło nią na odległość kilku metrów, aż zatrzymała się w przedpokoju, uderzając głową o barierkę przy schodach. I jeszcze przez chwilę wydawało jej się, że widzi atakującego, ale za moment wszystko zasnuła ciemność.

    J.J.

    OdpowiedzUsuń