Louis (niestety) Weasley
Ravenclaw, szósta klasa, prefekt bezczelny
redaktor kącika plotkarskiego Proroka Nie-Codziennego
redaktor kącika plotkarskiego Proroka Nie-Codziennego
Mieszkając pod jednym dachem z dwiema (w swoim prywatnym mniemaniu) rozkapryszonymi pannicami i dwa razy gorszą w tej materii matką, możesz wcielić się w rolę chłopca na posyłki, pozwolić im włazić sobie na głowę i obserwować swoją autodestrukcję w roli popychadła albo wziąć sprawy w swoje ręce, a mając za przykład własnego ojca, pantoflarza, twój wybór jest wręcz oczywisty. Przyjmując ich zasady gry, trzeba uważać, żeby się nie sparzyć, ale z biegiem czasu możesz dyktować własne, uzbrajając się w asortyment słownictwa, za który babka Molly tępi ścierką, a dziadek Artur wymownym spojrzeniem, stawiając cię na pozycji niezbyt lubianego wnuka, bo żadne z nich nie mogło pojąć, że w duchu utożsamiałeś się ze stronami matki, niżeli deszczową Wielką Brytanią, która przez wzgląd na ponury charakter, od zawsze kłóciła się z twoim poczuciem estetyki.
Opanowałeś przerażającą, acz przydatną umiejętność — niczym kot, zawsze spadasz na cztery łapy, tłumaczysz to swoją kurtuazją, choć złośliwi twierdzą, że masz więcej szczęścia niż rozumu i brak ci piątej klepki A przecież natura nie odmówiła ci trzeźwego myślenia, wręcz przeciwnie!, chłodna kalkulacja i umiejętne łączenie ze sobą faktów zawsze (a może przede wszystkim) szturmem odbijały się od twojej czaszki.
Pomimo że nigdy nie byłeś oczkiem w głowie matki, ani dumą ojca, ani nawet ucieleśnieniem prawdziwego Weasleya, nie szukasz aprobaty, znając swoją wartość. Lubisz mieć wszystko poukładane, doczepiać ludziom etykiety, oglądać zachód słońca, nadużywać swojej władzy, skakać z kwiatka na kwiatek, rozpieszczać uszy klasyczną muzyką, kochać samego siebie i łamać zniewieściałe serca, tu z pomocą przychodzi krew willi i półfrancuski, skutecznie zdradzający pochodzenie akcent, nabyty podczas wczesnych lat młodości spędzonych we Francji, które wniknęły z twojej chorowitości, gdyż z trudem znosiłeś morski klimat Muszelki i angielską wilgoć. Zawsze nosisz przy sobie zdewastowaną paczkę papierosów i chociaż używka ląduje w twoich ustach, nigdy nie zostaje zapalona. Czasem do pakietu dochodzi atak histerii i teatralne gesty, z których właściwie się składasz. Masz aspiracje na zostanie Uzdrowicielem, ale wiesz, że złamanego serca nie da się tak łatwo posklejać, zatem nie masz zamiaru brnąć w tę farsę. Miałeś też odpowiednie predyspozycje, by wyjechać na wymianę do Akademia Magii Beauxbatons, ale przegrałeś tą walkę z kretesem, do dziś nie mogąc zaakceptować smaku porażki. Czternastego lutego zawsze zostajesz za dużo prezentów, a fakt, że wtedy obchodzisz urodziny zostaje przez ciebie przemilczany. Odliczasz w myślach godziny, minuty sekundy do chwili, gdy w końcu będziesz mógł odpowiadać za siebie i zmienić to przeklęte nazwisko na panieńskie Fleur, gdyż Weasleyów jest tak wielu, a ty tylko jeden - niepowtarzalny, niczym kwiat lotosu zakwitły w środku mroźnej, angielskiej (znienawidzonej do szpiku kości) zimy. Jesteś panem swojego życia, Lou, uczuciowym degeneratem.
Opanowałeś przerażającą, acz przydatną umiejętność — niczym kot, zawsze spadasz na cztery łapy, tłumaczysz to swoją kurtuazją, choć złośliwi twierdzą, że masz więcej szczęścia niż rozumu i brak ci piątej klepki A przecież natura nie odmówiła ci trzeźwego myślenia, wręcz przeciwnie!, chłodna kalkulacja i umiejętne łączenie ze sobą faktów zawsze (a może przede wszystkim) szturmem odbijały się od twojej czaszki.
Pomimo że nigdy nie byłeś oczkiem w głowie matki, ani dumą ojca, ani nawet ucieleśnieniem prawdziwego Weasleya, nie szukasz aprobaty, znając swoją wartość. Lubisz mieć wszystko poukładane, doczepiać ludziom etykiety, oglądać zachód słońca, nadużywać swojej władzy, skakać z kwiatka na kwiatek, rozpieszczać uszy klasyczną muzyką, kochać samego siebie i łamać zniewieściałe serca, tu z pomocą przychodzi krew willi i półfrancuski, skutecznie zdradzający pochodzenie akcent, nabyty podczas wczesnych lat młodości spędzonych we Francji, które wniknęły z twojej chorowitości, gdyż z trudem znosiłeś morski klimat Muszelki i angielską wilgoć. Zawsze nosisz przy sobie zdewastowaną paczkę papierosów i chociaż używka ląduje w twoich ustach, nigdy nie zostaje zapalona. Czasem do pakietu dochodzi atak histerii i teatralne gesty, z których właściwie się składasz. Masz aspiracje na zostanie Uzdrowicielem, ale wiesz, że złamanego serca nie da się tak łatwo posklejać, zatem nie masz zamiaru brnąć w tę farsę. Miałeś też odpowiednie predyspozycje, by wyjechać na wymianę do Akademia Magii Beauxbatons, ale przegrałeś tą walkę z kretesem, do dziś nie mogąc zaakceptować smaku porażki. Czternastego lutego zawsze zostajesz za dużo prezentów, a fakt, że wtedy obchodzisz urodziny zostaje przez ciebie przemilczany. Odliczasz w myślach godziny, minuty sekundy do chwili, gdy w końcu będziesz mógł odpowiadać za siebie i zmienić to przeklęte nazwisko na panieńskie Fleur, gdyż Weasleyów jest tak wielu, a ty tylko jeden - niepowtarzalny, niczym kwiat lotosu zakwitły w środku mroźnej, angielskiej (znienawidzonej do szpiku kości) zimy. Jesteś panem swojego życia, Lou, uczuciowym degeneratem.
„Memories warm you up from the inside.
But they also tear you apart.”
But they also tear you apart.”
[ Ten uczuciowy degenerat przekonuje mnie do siebie najbardziej. Prawdopodobnie sama bym siebie tak opisała i tak szczerze - bardzo rozumiem jego ból egzystencjalny. W tym zdegenerowanym świecie te gorsze rzeczy przynoszą niekiedy większą przyjemność. Życzę ci dużo veny i fajnych wątków, a gdybyś chciała coś napisać to zapraszam. ]
OdpowiedzUsuńLilian De Clare ( jeszcze w roboczych )
[Witam serdecznie na blogu zarówno Ciebie jak i kolejnego członka rodu Weasleyów. Lou jest jedyny w swoim rodzaju, i mimo wszystko go polubiłam. ^^ Uwielbiam też Niclasa, więc to jasne, że wizerunek także mi się podoba. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę, zapraszam pod kartę Setha - pokombinujemy nad jakimś ciekawym powiązaniem. :]
Seth
[Zarezerwowałam moja droga, co teraz? hihi]
OdpowiedzUsuńtilly
[Hej :) Witam serdecznie na blogu. Ciekawe przedstawienie postaci. W tak wielkiej rodzinie na pewno nie każdemu jest łatwo, a jak jeszcze się wyróżnia, to tym bardziej. Życzę dużo weny i fajnych wątków. W KP literki się skleiły i powinno być "z biegiem" ;)]
OdpowiedzUsuńElizabeth
[Witam serdecznie młodszego brata na blogu ^^ Świetnie, że ktoś zdecydował się na jego przejęcie, szczególnie w takiej kreacji; myślę, że naprawdę ciekawie odzwierciedla bycie mieszanką Fleur i Billa, zachowując przy tym własną osobę i indywidualność.
OdpowiedzUsuńGdybyś miał/a ochotę na wątek między rodzeństwem, zapraszam do Nikki. Bardzo się od siebie różnią, ale miłość do Francji i dryg artystyczny, mają wspólne; podobnie jak preferencję do przedmiotów, których się uczą. Przejrzałam ciekawostki i przepraszam, że o tym wspominam, ale jako uczeń VI roku, licząc na rok nauki 2022/23, Louis powinien się urodzić w Walentynki 2006, nie 2005; tym sposobem uniknie też bycia przeniesionym bliźniakiem Dominique xD
Nie przynudzam już; raz jeszcze gratuluję kreacji i zapraszam do którejś ze swoich postaci, przede wszystkim życząc weny i udanej zabawy na Kronikach :)]
Edmund Grindelwald | Dominique Weasley
[Uwielbiam imię Louis, mam do niego niezwykłą słabość :D Cześć! Pana bezczelnego znam z widzenia, jednak nie miałam okazji z nim chyba jeszcze tworzyć, ewentualnie tutaj zawodzi mnie pamięć, co nie zmienia faktu, że w razie chęci zawsze można coś razem skrobnąć :) Bawcie się dobrze! :)]
OdpowiedzUsuńVictor/Maria/I luźny twór z roboczych, który z pewnością będzie nauczycielem transmutacji
[Myślę, że miałabym dla Ciebie konkrety, które przedstawiłabym Ci na poczcie jeśli, to nie problem :D lifenotfair2@gmail.com ]
OdpowiedzUsuńVictor i reszta gromadki
[Tak, Fleur musiała mieć ciekawą minę na widok ciemnorudych włosów u swojej średniej pociechy; wzrostem też zbytnio na córkę 1/4 willi nie pasuje, ale cóż, geny zrobiły psikusa i pomieszały mocno przy Nikki xD
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tą powierzchowną złością. Możemy zacząć od czegoś błahego; może chcieliby pobyć z dala od reszty i któregoś razu wykorzystali wycieczkę do Hogsmeade na czas dla rodzeństwa?
Nie ma sprawy xD]
Nikki
[Bill bez wątpienia był wniebowzięty xD Jeden rudzielec, tak jak lepszej równowagi w rodzinie xD
OdpowiedzUsuńMnie również rozpoczęcia nie najlepiej idą, ale jasne, mogę spróbować :) Przesłałabym je jednak najpewniej w przyszłym tygodniu, chyba że przez weekend znajdę moment.]
Nikki
Dominique nie miała najlepszych relacji rodzinnych. Nie, nie miała wśród najbliższych wrogów, nic z tych rzeczy; jednak ciągłe upominanie rudowłosej na temat tego, że ta powinna pracować nad swoimi relacji międzyludzkimi sprawiało, że jak rzadko podczas rozmów, dawał o sobie znać odziedziczony po Fleur, temperament wilii. Doszło nawet do tego, że w szkole z reguły unikała swojego kuzynostwa, poza Molly; a i interakcje z Louisem, ograniczała z reguły do minimum, co zdawało się idealnie pasować najmłodszemu z dzieci Fleur i Billa. Z reguły, bowiem bywały w chwile, w których chętnie spędzała z bratem niemało czasu; najlepiej z dala od wszystkich innych, a wycieczka do Hogsmeade wydawała się być do tego idealna.
OdpowiedzUsuńPożegnawszy się z niewielką grupką Ślizgonów, z którą przybyła do czarodziejskiej wioski, udała się samotnie w umówione poprzedniego wieczoru listownie miejsce, w krótkim czasie dochodząc w okolice sklepów Weasley’ów, którego nie miała najmniejszego zamiaru odwiedzać. Nie chodziło bynajmniej o niechęć zobaczenia swoich wujów, a o panujący tam zawsze tłok i harmider, którego Nikki nie potrafiła znieść przez dłużej jak minutę. Pod wieloma względami, zdawała się zupełnie nie pasować do swojej głośnej i żywej rodziny, swoim temperamentem przypominając raczej dziadka ze strony mamy, z którym zawsze mile spędzała czas; niejednokrotnie poznając tajniki francuskiej magii, rzadko używanej w Wielkiej Brytanii. Tak, tęskno było jej czasami za Beauxbatons; za tamtejszą mentalnością, sposobem nauczania, integracją z niemugolską stroną świata, która – bądź co bądź – ciekawiła Dominique, nawet jeśli ta nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez magii. Wątpiła, by cokolwiek lub ktokolwiek, kiedykolwiek byłby ją w stanie skłonić do zrezygnowania z czarów i życia jako mugol. Nie było to po prostu w jej naturze.
- Nareszcie – mruknęła cicho, słysząc nadchodzącego z oddali Louisa. Tak, słysząc, gdyż jej młodszy brat z reguły niósł ze sobą harmider swoich fanów, czy też, przyjaciół, jak zapewne wolał ich nazywać; po dłuższej chwili dostrzegając w końcu jasnowłosą czuprynę wysokiego młodzieńca. – Wolniej się nie dało? – spytała, dla przypadkowego słuchacza zapewne kąśliwie, gdy Louis odłączył się w końcu od reszty, dołączając do czekającej na niego siostry, która posłała mu ciepły, szczery uśmiech. – Gdzie się tym razem wybieramy? – dodała, nawiązując przy tym do ich poprzednich wypadów podobnego typu. Tak, wbrew temu, co zapewne uważała spora część Hogwartu, Dominique i Louis dobrze się dogadywali, przeważnie lubiąc swoje towarzystwo; byleby z dala od reszty.
[Wybacz, że tak słabo i ogólnie krótko; jak wspomniałam, rozpoczęcia nie są moją najmocniejszą stroną. Mam nadzieję, że mimo wszystko to powyżej jakoś wyszło i, że taki obrót spraw Ci nie przeszkadza :)]
Nikki