don't believe me just watch

Christopher Zabini
13/02 | VI rok | Slytherin | czysta krew | pałkarz
cis, włókno ze smoczego serca, 13 cali, wyjątkowo giętka
Klub Pojedynków | Klub Eliksirów | Klub Ślimaka
przemycony bezimienny leming górski

Zawsze słyszał, jaki powinien być.
Proste plecy. Lekki uśmiech. Uniesienie brwi. Skinienie głową. Savoir vivre wyssany z mlekiem matki. Serce z kamienia. Mięśnie ze stali. Delikatne palce. Gibki nadgarstek. Muzyka klasyczna.  Lekkość w tańcu... i na miotle. Niewyobrażalny refleks. Zaskakująca siła. Skupione spojrzenie. Ideał w oczach każdego. Do podziwiania. Ale na odległość. Z dystansem. Wyniosłość godna jedynie prawdziwego arystokraty.

Czasem zastanawiał się, jaki mógłby być.
Impuls. Nieprzemyślany ruch. Zdjęcie maski. Spontaniczność. Szczery śmiech. Zawalony egzamin. Tarzanie się w trawie. Potajemne podjadanie babeczek z kuchni. Gotowanie. Składanie modeli samolotów. Korzystanie z mugolskich środków transportu. Dzień bez skrzata. Plama na koszuli. Nocne niebo odbijające się w oczach. Spokój. Brak napięcia.

Nigdy nie wiedział, jaki chciałby być.
Ale chciałby się tego w końcu dowiedzieć.

· chodząca sprzeczność · Ognista najlepszym lekarstwem · bilard nałogiem · hipnotyzujące tęczówki · podrywacz, flirciarz, łamacz serc - podobno po babci · perfekcjonista · niewytłumaczalna awersja do pełnego imienia · arystokrata · uśmiech na każdą okazję · istny kameleon · patronus wciąż zaledwie mgiełką · bogin? - phi, jestem nieustraszony! ·
 
KRÓL | DWÓR | KRÓLESTWO

My broken pieces, you pick them up
Don't leave me hanging hanging come give me some
When I'm without you, so insecure
You are the one thing, one thing I'm living for

· m a r u d z e n i e   a u t o r k i ·

Tak, dinozaury wciąż wracają i Zabini nie po raz pierwszy na blogu, ale planuję podejść do niego tym razem pod może nieco innym kątem tym razem - o ile mi pozwoli, urwipołeć. W razie czego karta może być dynamiczna, w sensie zmieniać się może w trakcie, bo póki co poszliśmy w minimalizm (wiecie, sesja i lenistwo).
Sponsoring: Reece King, Bruno Mars Uptown Funk (aka piosenka Zabiniego) oraz Maroon 5 i Sugar. Jesteśmy zapracowane i nierozgarnięte zwierze, więc nieregularnie się pojawiamy i kolejki nie trzymamy. Faworyzujemy! Wolimy zaczynanie niż wymyślanie, bo chyba w kolejce po kreatywność tośmy nie stali. Kontakt ze mną najprzyjemniejszy przed gg: 40111584, ewentualnie przez maila: ladychocolatecupcake@gmail.com

wątki [2/4]: Fredziolek, Carrie

20 komentarzy:

  1. [Witamy pana Dinozaura, którego moja dinozaurowa panna na pewno będzie oceniać kątem oka za każdym razem, gdy ten odwiedzi dom rodzinny Weasleyów. Cóż, kiedyś musiała dostać od niego tłuczkiem i duma nie pozwoliła jej mu wybaczyć.
    Dużo weny i super wątków <333]

    Jeszcze nieopublikowana Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  2. [Mathilde chyba zakochała się w tym pięknym Ślizgonie. :) Bardzo tajemnicza karta, która zachęca do zapoznania postaci poprzez stworzenie wspólnego wątku. Nie wiem jak się na to zapatrujesz, ale pomysł jakiś tam, więc mogę nieśmiało zaprosić pod kartę panny Mulciber. ;D]

    Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  3. [Już się nie mogliśmy doczekać! Księżniczki bywają niecierpliwe.

    Chodź, przejmijmy ten zamek.]

    Nie-taki-bezbronny Freddie

    OdpowiedzUsuń
  4. [O, a ja tego Zabiniego kojarzę! Chociaż wydaje mi się, że poprzednio był trochę prostszy w obsłudze. Teraz, po przeczytaniu karty mam wrażenie, że wbrew temu, co próbuje sobą reprezentować, całkiem z niego smutny i zagubiony młody człowiek. Nie znać siebie – to naprawdę przykra i trudna sprawa. Aż mam go ochotę przytulić! Millie już znacznie mniejszą. :D
    Ale do rzeczy, bo ja tu przychodzę na wątek. Niby Milliesant jest od niego starsza, ale od dwóch lat są na jednym rok, więc mamy w gruncie rzeczy nieograniczone pole do popisu dla naszej kreatywności. Póki co plączą mi się po głowie same chaotyczne strzępki luźnych myśli, ale wspólna burza mózgów na pewno pomoże nam coś sensownego z tego skleić. ^^ A więc tak:
    1. Jak zobaczyłam leminga, od razu pomyślałam, że kot Lloyd na pewno z zamiłowaniem próbowałby go upolować, choć to raczej nie nastawiłoby do siebie przychylnie naszej dwójki Ślizgonów.
    2. Potem doczytałam, że Zabini jest pałkarzem i z miejsca w głowie pojawiła mi się wizja Milliesant, która pędzi trochę bezmyślnie przez boisko do quidditcha i tak się pechowo dzieje, że Christopher posyła tłuczek akurat prosto w jej głowę. Niesamowicie rozbawiła mnie ta wizja.
    3. Mówisz, że Chris nie zainteresowałby się Lloyd – a gdyby ktoś dał mu do tego dobry powód? Lloyd jest znana z tego, że nie angażuje się z żadne związki, może któryś z kolegów „napuściłby” na nią Zabiniego? No wiesz, jakiś zakład, standardowe „stary, ja nie dam rady? To patrz!” i cwane próby wygrania kilku galeonów czy o co tam się chłopaki założyli. Myślę, że mogłybyśmy całkiem zabawnie rozegrać takie podchody, nużące już „nie umówię się z Tobą, Zabini”, które z początkowej fazy irytacji mogłoby przejść nawet do rozbawienia czy szacunku dla uporu, a kto wie, może w końcu nawet by uległa i finalnie została ze złamanym sercem!
    4. Ostatnia opcja wpadła mi do głowy wczoraj tuż przed snem, więc prawdopodobnie jest najbardziej absurdalna, ale jednocześnie chyba najciekawsza – co Ty na to, żeby Chris dorobił się cichej wielbicielki? Nie wątpię, że ma sporo, ale trafiła mu się już jakaś psychofanka? Przed oczami stanęła mi wizja, gdy ktoś próbuje najpierw otruć Milliesant, potem – bo ja wiem – może napoić Zabiniego amortencją czy czymś, jakieś drobne liściki z pogróżkami czy coś, aż w końcu chcą czy nie, łączą siły, aby znaleźć sprawcę całego zamieszania? Tylko chyba musiałybyśmy pogłówkować chwilę nad tym, dlaczego psychofnka Chrisa próbuje dobrać się do skóry Millie... Możemy połączyć to z punktem trzecim albo odwrócić kolejność – ktoś próbuje podać Ślizgonowi amortencję czy inny eliksir miłosny, ale coś idzie mocno nie tak i zamiast w autorce wywaru, Zabinni chwilowo zauroczył się Millie, co z kolei wprawiłoby we wściekłość tajemniczą wielbicielkę, która postanawia zemścić się na Lloyd... albo po prostu podtruwa wszystkie uczennice, które jakieś magiczne lusterko na przykład wskaże jej jako potencjalne konkurentki do serca Twojego Ślizgona, taka magiczna wersja baśni o Królewnie Śnieżce, o.
    To tyle ode mnie. Nie wystrasz się, jeśli nie ma zbyt dużo sensu, przepraszam. I dziękuję za słowa o Millie. <3]

    Milliesant Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć i dziękuję! To naprawdę miłe! Akurat Gail wyszła mi taka jedna-jedyna, zwykle tworzę z lekka smutniejsze postacie, ale muszę przyznać: byłyśmy tu w maju, bardzo ją polubiłam i baardzo zatęskniłam!
    Dziękuję raz jeszcze, życzę tego samego, no a w razie chęci, oczywiście, zapraszam! :D]

    Gail Rivers

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ja też się bardzo cieszę - Caireann trochę mniej, no ale ona przecież jeszcze o tym nie wie...]

    twoja bidulka Carrie

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabini niewątpliwie czarujący, ale w związku z tym nasuwa mi się tylko jedno pytanie...

    Gdzie, u licha, podział się Colton?


    PHOENIX FERNHART

    OdpowiedzUsuń
  8. Pokój wspólny Hufflepuffu był wypełniony praktycznie po brzegi i cały rozbrzmiewał rozmowami, zarówno tymi cichymi, dzielonymi w iluzji prywatności oraz głośnymi, pełnymi śmiechu. Puchoni i tak często gromadzili się w tym miejscu pod wieczór, żeby po prostu porozmawiać oraz spotkać się na koniec szkolnego dnia, jednakże w piątkowe noce wszystko wyglądało tutaj inaczej – chociaż nawet suto zakrapiane Ognistą imprezy nie były pozbawione tej ciepłej, rodzinnej atmosfery, której nie dało się uświadczyć na posiadówkach organizowanych przez inne domy.
    Caireann uwielbiała ten klimat, jakąś taką przyjemną bliskość, która sprawiała, że czuła dziwną przynależność. Po kilku głębszych rozmowy stawały się łatwiejsze, wszyscy zwracali na siebie uwagę choćby na krótki czas, a jej ciało wypełniała wesołość. Lepiej upijało się w towarzystwie, niż samotnie – a tego dna Caireann sięgała stanowczo zbyt często.
    Dzisiaj jednak coś było z nią nie tak, nie potrafiła cieszyć się z piątku, z chwili odpoczynku, z tego idealnego stanu, w którym mogła się śmiać szczerze, nie znając powodu tej radości. I może za powód należałoby wskazać kolejny nieudany eliksir albo to, że w szklarni uschły jej ukochane kwiaty; może to, że jakoś dzisiaj ciężej przełykało się jej alkohol, a żadna rozmowa, jaką odbyła, nie potrwała dłużej od pięciu minut. Tak naprawdę chodziło o obezwładniające poczucie samotności, które czuła, patrząc na wesolutkie Gryfonki i zupełnie pochłoniętą sobą dwójkę nastolatków, pożerających się w kącie. W takich momentach uświadamiała sobie, że nikogo przy niej nie ma – i wszystko zaczynało ją boleć.
    Wyprostowała się nieco, sięgając po stojącą tuż obok niej butelkę Ognistej, i ze smutkiem zauważyła, że jest już pusta. Nie zorientowała się nawet, kiedy wmusiła w siebie cały ten alkohol, ale nie to ją teraz obchodziło. Potrzebowała więcej, znacznie więcej, jeśli chciała jakoś przetrwać ten wieczór. Miała właśnie wstawać i kierować się w stronę stolika, na którym rozłożono bogaty asortyment imprezy, ale ktoś jej w tym przeszkodził.
    Carrie przełknęła ślinę, kiedy Christopher Zabini usiadł tuż obok niej, tak, że niemalże stykali się ciałami. Znała go (kto go nie znał?), choć nigdy nie zamienili nawet słowa. Mijał ją na korytarzu w pełnym wyniosłości milczeniu, miał pewny krok i spojrzenie zawsze utkwione w czymś przed sobą, czymś, co zdecydowanie nie było nią, ani w sumie nikim innym. Trzymała się od niego z daleka, bo wyczuwalna ambicja, pewność siebie i wyprostowana postawa Ślizgonów, których on był uosobieniem, po prostu ją peszyła… I niepokoiła, tak, jak może niepokoić coś nieznanego.
    Dlatego siedziała jak wryta, patrząc prosto na jego rozmazaną nieco twarz i zastanawiając się, co właściwie się teraz dzieje. Odruchowo zacisnęła palce na szklance wypełnionej Ognistą, którą jej podał, a po kilku sekundach wahania po prostu przysunęła ją do ust, przechyliła i w kilku łykach wypiła całość. Ciepło w jej ciele zaczęło pulsować w rytm przyspieszonego bicia serca, zaczynającego szaleć ze stresu. Wolną ręką przeczesała gęste włosy.
    – Dziękuję – odezwała się wreszcie. Nie wiedziała, jak zachować się, kiedy do jej nozdrzy docierał zapach popularnego Ślizgona, a między palcami trzymała opróżnioną już szklankę. Odważyła się wreszcie znowu na niego zerknąć. Boże, był niebezpiecznie piękny. Zamrugała, żeby odgonić tę myśl. Wcisnęła się plecami w fotel. – Już mi lepiej. Ale ty… Nie widziałam cię tu wcześniej. – Jej słowa brzmiały niepewnie i były ciche, ale jednak się wydobywały. Ognista sprawiła, że na policzkach Caireann wykwitły rumieńce.

    speszona

    OdpowiedzUsuń
  9. Patrzyła na niego z autentycznym zdezorientowaniem w oczach. Nie wiedziała, jakim cudem zwrócił uwagę właśnie na nią, skuloną i siedzącą samotnie. Próbowała wysilić swój mózg do wymyślenia przyczyny tej dziwnej decyzji, ale whiskey skutecznie ją rozstroiła, a bliskość Zabiniego tylko wzmacniała zawroty głowy. Caireann zaczęła żałować, że tak szybko wypiła podarowany jej alkohol, bo chociaż była naprawdę pijana, ciągle potrzebowała więcej.
    – Nie, nie o to mi chodziło... – zaczęła, ale urwała nagle, kiedy Zabini powrócił do niej spojrzeniem. Była w stanie utrzymać kontakt wzrokowy tylko przez kilka sekund, dla niej i tak trwających wyjątkowo długo. Miała wrażenie, że wszystkie prowadzone dookoła rozmowy nagle ucichły, ale pewnie po prostu nie umiała się już dłużej na nich koncentrować. – Układy właściwie ze wszystkimi. Jesteśmy w tym całkiem dobrzy. – To była prawda. Większość Puchonów to osoby serdeczne i chętne do pomocy, a okazywana przez nich życzliwość często okazywała się nadzwyczaj skuteczna; kiedy o coś prosili, ludzie mieli problem z odmawianiem.
    Poderwała głowę, czując, jak chłopak przysuwa się do niej jeszcze bliżej, a na widok jego uśmiechu zarumieniła się chyba bardziej. Zrobiło się jej cieplej, ale jednocześnie serce podskoczyło jej do gardła. Już zupełnie nie wiedziała, jak się zachować; to było żałosne, wiedziała o tym, lecz znalazła się właśnie w sytuacji, o jakiej nigdy nawet nie pomyślała. Christopher Zabini onieśmielał ją nawet wtedy, gdy na zajęciach Obrony Przed Czarną Magią siedział w ławce dobre dziesięć metrów przed nią, teraz… Co mogła powiedzieć?
    Nerwowo zastukała paznokciami o szklankę, ale chociaż niewątpliwie była zestresowana i speszona, podobała jej się uwaga, jaką Ślizgon jej poświęcał. W połączeniu z mocnym alkoholem, otumaniała ją i sprawiała, że czuła się odrobinę mniej samotna, nawet, jeśli to wrażenie miało trwać tylko przez chwilę. Z jakiegoś powodu postanowił usiąść właśnie obok niej, a chociaż tą przyczyną mogła być zwykła nuda, przez jakiś czas miło było się oszukiwać.
    Chciała się już odezwać, pozwolić alkoholowi układać zdania, bo ona sama już nie umiała tego skutecznie robić, ale wtedy Zabini okręcił sobie dookoła palca kosmyk jej jasnych włosów. Musnął przy tym skórę jej twarzy – teraz już rozpaloną do granic możliwości. Carrie przełknęła ślinę. Zastanawiała się, czy chłopak mógł poczuć, jak szybko w tej chwili bije jej serce, skoro ona tak dokładnie widziała czający się w jego oczach błysk.
    – Słucham? – powiedziała cichutko, gdy dotarło do niej jego pytanie, ale dopiero dźwięk jej pełnego imienia, wypowiedzianego tym pełnym samozadowolenia tonem głosu, zmusił ją do bardziej zdecydowanej reakcji. Zerknęła rozchylone w uśmiechu wargi, zanim wydobyła z siebie słowa. – Chyba nie powinnam, ale jeszcze… jeszcze bym się napiła. Mam nadzieję, że coś zostało.

    zawał serca

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przeszkadzało jej to, że pociągnął kosmyk blond włosów, o które tak bardzo dbała. Przeszkadzało jej natomiast to, że wstał, tym samym oddalając się od niej i pozbawiając ciepła, którym jeszcze chwilę temu przyjemnie ją grzał. Carrie chciała, żeby został z nią jeszcze trochę, nieważne, jak bardzo pozbawiał ją możliwości logicznego myślenia. Co prawda powiedział, że wróci zaraz, ale czy mogła mu uwierzyć? Nie okazała się zbyt porywającą partnerką do rozmowy.
    Wtedy jednak Christopher się pochylił i cicho wydał jej z pozoru proste polecenia, a potem po prostu się wyprostował oraz posłał jej jedno z takich spojrzeń, na widok których Carrie czuła się jeszcze mniejsza, niż zazwyczaj. Słowa chłopaka wciąż falowały w jej głowie, kiedy odchodził, a ona bez większego zastanowienia wstała. Ruszyła w stronę dormitorium, chociaż krok miała niepewny, a do tego wciąż nie do końca rozumiała, co się właśnie stało. Była jednak kompletnie pijana, samotna i pragnęła zainteresowania – w konsekwencji, stała się niebezpiecznie uległa i trochę bardziej zdesperowana.
    Nie wiedziała, kiedy dotarła do swojego łóżka, przed którym stał kufer; poczucie czasu zupełnie już się rozmyło. Uklęknęła na podłodze, otworzyła ciężkie wieko i zaczęła grzebać w środku, aż w końcu chwyciła dwie szminki. Nigdy nie pomalowała ust na czerwono. Nie lubiła zwracać na siebie zbędnej uwagi, a kuszący, wyrazisty kolor z pewnością sprawiłby, że przynajmniej kilka osób by ją zapamiętało. Poza tym, Caireann była przekonana, iż wyglądałaby po prostu idiotycznie w czymś odważnym. Takie barwy pasowały do innych kobiet.
    Kręciło się jej w głowie, więc w końcu usiadła, ale wciąż pamiętała słowa Chrisa: wróć przede mną. Przygryzła dolną wargę. Dlaczego tak go słucham, pomyślała, ściągając zatyczkę i przytykając pomadkę do ust, przecież pewnie nawet nie wróci. Jej dłoń ruszała się leciutko, tak, jakby ktoś nią kierował, a kiedy Caireann złapała za małe lusterko, leżące na łóżku, i przejrzała się, przez chwilę nie potrafiła siebie rozpoznać. Widziała jedynie ciemną czerwień.
    Kiedy udało się jej wrócić do Pokoju Wspólnego, hałas imprezy uderzył w nią mocno, ale ona myślała tylko o tym, żeby dotrzeć do fotela, na którym znalazł ją Christopher Zabini. Coś ścisnęło ją w brzuchu, gdy zauważyła jego wysoką, smukłą sylwetkę w tłumie, ewidentnie zmierzającą w stronę wszystkich puf i kanap. Dziewczyna przyspieszyła i udało się jej usiąść akurat wtedy, kiedy Ślizgon znajdował się jedynie kilka metrów od umówionego miejsca. Carrie przełknęła ślinę, odgarniając włosy do tyłu. Stresowała się, to prawda, ale gdzieś głęboko czaiło się w niej coś, co wcale nie przypominało strachu – coś, co sprawiło, że kiedy Zabini znowu przed nią stanął, przyspieszył jej oddech. Chciała mu się spodobać, ale wciąż czuła, że wygląda źle, nie tak, jak powinna.
    – Zdążyłam – powiedziała tylko, patrząc na jego piękną twarz, tak idealnie pasującą do błyszczących oczu. Może słuchała go dlatego, że patrzył na nią w ten... dziwny sposób. Jakby naprawdę był zainteresowany. W tej chwili w to uwierzyła.
    Czekała na jego reakcję. Jeżeli w tym momencie zależało jej na czymś innym bardziej od alkoholu, były to słowa chłopaka, z którym pierwszy raz rozmawiała dziesięć minut temu.

    grzeczniutka

    OdpowiedzUsuń
  11. Caireann bardzo często siedziała na właśnie tym fotelu – nie tylko na piątkowych imprezach, ale też po prostu przy czytaniu książki albo kolejnym załamaniu nerwowym nad esejami z Eliksirów. Zawsze wydawało się jej, że ma wtedy dużo miejsca, ale kiedy Christopher usiadł tuż obok niej, o wiele bliżej, niż poprzednio, nagle cała ta przestrzeń się skurczyła.
    Spojrzała na pełną butelkę Ognistej w dłoni chłopaka, a potem wróciła wzrokiem do jego oczu, bo to właśnie one przyciągały ją najbardziej. Skrzywiła się nieco, gdy powiedział, że jej zachowanie było głupie – nie znosiła tego słowa, zwłaszcza w odniesieniu do tego, co robiła. Nawet, jeśli Christopher miał rację, i tak zabolało. Na chwilę jej uśmiech przygasł.
    Faktycznie była zbyt ufna, wiedziała o tym. Dodatkowo alkohol krążył w jej żyłach z każdą chwilą coraz mocniej i gdyby nie to, że miała naprawdę mocną głowę, już dawno leżałaby gdzieś pod stołem. Ognista Whiskey zaburzyła jedynie jej krok i postrzeganie rzeczywistości, a także wzmacniała naiwność. W tym stanie wyjątkowo ciężko było jej uwierzyć w to, że ktoś mógłby chcieć ją wykorzystać w tak okrutny sposób.
    Spuściła wzrok, gdy usłyszała: nie potrzebuję ułatwień. Mówił prawdę, nie miała co do tego żadnych wątpliwości, o czym doskonale świadczyło to, że dalej tu siedziała. Chłód butelki, którą teraz chłopak opierał o jej odsłonięte udo, stał się praktycznie nieodczuwalny, kiedy cała tonęła w cieple alkoholu i drugiego ciała, znajdującego się tuż obok niej. Prawie opierała się głową o ramię Zabiniego.
    – Naprawdę tak myślisz? Dziękuję – powiedziała z delikatnym uśmiechem na pomalowanych wargach. Widziała jego spojrzenie, które zawisło na jej ustach, teraz wyeksponowanych aż za bardzo na jej gust. Było… drapieżne. Przechyliła głowę, zastanawiając się, czy powinna czuć się zagrożona, ale nie poświęciła temu ani chwili więcej. Zamiast tego przejęła od niego butelkę i również solidnie z niej pociągnęła. Whiskey zaczynała smakować jak woda. Przez kilka sekund milczała, nie wiedząc, jaką ciekawą rzecz może mu o sobie zdradzić. Raczej nie uważała się za interesującą osobę, a jeśli chodziło coś, czego nie mógłby się domyślić… Przymknęła oczy, odchylając głowę do tyłu. Jasne włosy rozsypały się po oparciu i jej ramionach. – Pierwszy raz w życiu pomalowałam usta na czerwono. – Zerknęła na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Kolejne słowa wylały się z niej, zanim zdążyła się nad nimi zastanowić. – I lubię sposób, w jaki wymawiasz moje imię. – Chociaż tego możesz się domyślić. – A ty? Powiesz mi coś o sobie?

    och, ta whisky

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla niej taka sytuacja była zupełnie nowa. Owszem, raz czy dwa zdarzyło się jej znaleźć w bliskiej sytuacji z jakąś osobą — ale te momenty nie trwały długo, przesycone gwałtowną namiętnością, kierowaną na kogokolwiek obok. Nigdy też nie dochodziło do czegoś więcej poza pocałunkami, z których dziewczyna pamiętała jedynie urywki, przyprawiające ją przez następny tydzień o uczucie zażenowania.
    Teraz to wszystko się wydłużało. Siedziała właśnie u boku chłopaka, piła z nim whisky i próbowała opanować własne zdenerwowanie. Nie mogła oderwać wzroku od Zabiniego, który w tym momencie był jedynym wyrazistym, ostrym punktem na tle rozmytego przez procenty otoczenia. To było... inne, w jakiś dziwny sposób ekscytujące.
    — Mam schowane dwie. Nie biorę nieswoich rzeczy — odparła szczerze, z lekkim uśmiechem wciąż znajdującym się na jej czerwonych wargach. Spięła się nieco, kiedy chłopak musnął palcami jej ramię, z którego już dawno temu zsunął się cienki, beżowy sweterek, ale dopiero jego słowa sprawiły, że na nagiej skórze pojawiła się gęsia skórka. Poruszyła się niespokojnie na fotelu.
    Nie odpowiedziała mu jednak — czekała na odpowiedź. Zastanawiała się, ile ten wyniosły, pewny siebie chłopak będzie chciał jej powiedzieć. Domyślała się, że raczej niewiele, ale wciąż była ciekawa. Christopher ją po prostu zainteresował, co chyba nie należało do rzeczy niespodziewanych. Mogła się założyć, iż działał w ten sposób na większość osób.
    Nie spuszczała z niego uważnego spojrzenia, kiedy stwierdził, że może znać go lepiej. Najwidoczniej alkohol jednak rozplątał mu język, pomyślała ze zdziwieniem, ale prawdziwy szok przyszedł w chwili, w której Zabini na głos wypowiedział kolejne słowa. Mugolem?
    Caireann uniosła brwi, przez chwilę nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Nie spodziewała się podobnego wyznania, z pewnością nie od... niego. Wyciągnęła rękę po butelkę i sama wzięła łyka, chociaż nieco mniejszego, niż poprzednie. Czuła, że powinna już przestać pić, jednakże teraz po prostu musiała pociągnąć jeszcze trochę.
    — Rozumiem — powiedziała wreszcie i nie skłamała. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, ale życie Christophera faktycznie musiało być trudne. Wiedziała, że należał do arystokracji, a w konsekwencji z pewnością przez lata swojego życia był zmuszany do dostosowywania się, uczenia koniecznych zasad etykiety i prowadzenia rozmów. Na ręce patrzyli mu właściwie nie tylko uczniowie, ale i rodzina. — Czasem musi ci być ciężko. Każdy cię zna, każdy obserwuje i pewnie każdy ma swoje oczekiwania. Nie, żebym wiedziała, jak to jest, ale chyba potrafię sobie to chociaż trochę wyobrazić. — Oddała mu butelkę. Przechyliła głowę, przyglądając się wyrazowi jego twarzy. Wyglądał tak, jakby sam nie wiedział, do czego się właśnie przyznał. — Ale gdybyś miał szansę, żeby naprawdę zamienić się miejscami z "pospolitym mugolem", zrobiłbyś to? Albo inaczej. — Zbliżyła się do niego, nie zdając sobie z tego sprawy. — Kim chciałbyś być, gdybyś mógł sobie wybrać dowolne życie?

    zainteresowana

    OdpowiedzUsuń
  13. [Bardzo dziękuję za tak miłe słowa na temat mojego eksperymentu. :) Myślę, że na pewno będzie ciężko, ale może czasami wpadnę do Ciebie po rady, jak radzić sobie z Narcyzami. :D]

    Mulciber, Nott

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hej, przychodzę z opóźnieniem, bo urlop, niemniej - witaj ponownie :) My się akurat chyba rozminęliśmy, bo kojarzę, że byłaś na blogu, ale na pewno ze sobą nie pisaliśmy. Ale jako, że widzę jeszcze niewypełniony limit wątków - może miałabyś okazję na coś, hm, bardziej wakacyjnego albo dziejącego się w przerwie od szkoły? Taki dziwny wątek, w którym Chris miałby okazję przejechać się mugolskim środkiem transportu, może akurat wtedy, kiedy moja Nila zwiałaby z miejsca, które niekoniecznie chce nazywać domem? Może wyszłaby z tego jakaś ciekawa baza pod późniejsze, już szkolne, powiązanie?]

    ~ Nila Atherstone

    OdpowiedzUsuń
  16. [Hej, ja tu tylko przyszłam pochwalić za cudowną kartę, która kupiła mnie w pełni. ♥ Wątku nie zaproponuję, bo już i tak znacznie przekraczam limit, ale cieszę się, że Zabini ponownie zawitał do Hogwartu. :D

    W ogóle rzuciło mi się w oczy, że Chris i Bastian obchodzą w ten sam dzień urodziny plus mają bardzo podobne różdżki. Uwielbiam takie zbiegi okoliczności. ^^]

    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego pytanie – wcale nie dlatego, że ją rozbawiło. Po prostu czuła się odrobinę onieśmielona i trochę bardziej zafascynowana Christopherem Zabinim, który chwilę temu przyznał się do bardzo dziwnej jak na niego rzeczy. A może takie rozmyślania były dla niego typowe – Caireann w końcu go nie znała. Czuła jednak gdzieś głęboko, że jej pierwotna ocena jest bliższa prawdzie.
    – Z pewnością mniej zauważalne – odpowiedziała, przypatrując się uważnie chłopakowi. Nie wiedziała, jak to jest być kimś rozpoznawalnym, natomiast mogła powiedzieć mu wszystko na temat przemykania korytarzami po cichu i zmieszania się z tłumem niczym niewyróżniających się twarzy. Była w tym dobra, naprawdę znakomita. – Może pomyśl, chyba najważniejsze jest to, czego pragniesz... A przynajmniej powinno.
    Ostatnie słowo wypowiedziała z wahaniem, bo właśnie wtedy chłopak przybliżył się do niej niebezpiecznie, o wiele, wiele bardziej, niż poprzednio. Ciało Caireann zalała fala gorąca, kumulująca się w brzuchu. Czuła oddech Zabiniego na swojej twarzy, brodzie, szyi. Zadrżała i miała pewność, że chłopak to zauważył. Był świadomy tego, jak na nią działa; świadczyło o tym pewne spojrzenie, jakim przesuwał po jej zarumienionej buzi. A do tego ten uśmiech... Przełknęła ślinę.
    – Zmieniłabym wszystko – wyszeptała prosto w jego usta. Mówiła szczerze, nie lubiła kłamać, a do tego czuła, że powinna mu się odwdzięczyć za dosyć niespodziewane wyznanie, jakiego świadkiem była chwilę temu. Formułowanie zdań przychodziło jej jednak z trudem, zwłaszcza, kiedy uświadomiła sobie, że swoim kolanem muska biodro chłopaka. Kolanem, które już jakiś czas temu zostało odsłonięte przez podwijającą się spódniczkę. Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego dopiero teraz.
    Niemalże muskali się ustami. Napięcie rozsadzało Carrie od środka, szumiało jej w głowie. Straciła kontrolę, chociaż tak naprawdę nie miała jej od początku. Słowa, które wypowiedziała, wyrwały się praktycznie bez oporu.
    – Chcę cię pocałować. Bardzo.

    no, Zabini, popisz się swoją techniką usta-usta

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy tylko zorientowała się, co powiedziała, zapragnęła zapaść się pod ziemię. Nigdy nie należała do śmiałych osób, a już w szczególności do takich, które otwarcie przyznały się do chęci pocałowania kogoś. Nie miała pojęcia, jakim cudem odważyła się na powiedzenie czegoś takiego; oczywiście, wlała w siebie tyle ognistej, że ta prawdopodobnie płynęła w jej żyłach zamiast krwi, ale i tak zdziwiła ją ta śmiałość. Najwidoczniej chciała Zabiniego jeszcze bardziej, niż myślała.
    Odwróciła z zażenowania wzrok, ale chłopak był tak blisko, że po prostu musiała znowu na niego spojrzeć, potrafiła skupić się tylko na nim. Czuła jego kuszący zapach, wymieszany z ostrą wonią alkoholu. Właśnie tym teraz oddychała, całą jego obecnością. Najbardziej jednak działało na nią ciepło, gorąco, w jakim wprost tonęła. Zabini grzał ją swoim ciałem. Oddychała płytko, nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Atmosfera zauważalnie zgęstniała, napięcie rosło z każdą sekundą. Widziała, jak Christopher opuszcza wzrok na jej czerwone usta, spragnione dotyku innych warg. Rytm serca Caireann przyspieszył.
    Czekała na jego reakcję. Chyba nie zniosłaby, gdyby teraz wstał i po prostu ją zostawił, a gdzieś w głębi serca wciąż się tego obawiała. To przecież nie byłoby takie dziwne, mało kto tak naprawdę jej pragnął. Ostatecznie zawsze kończyła samotnie. Chrisowi jednak chyba nie to było w głowie, bo trącił swoim nosem ten jej, a jego rozgrzany oddech owiał jej usta. Przed oczami mignął jej uśmiech chłopaka, w którym czaiły się drapieżność i samozadowolenie.
    Wstrzymała oddech, czując jego dłoń na udzie. Jej ciało od razu zareagowało: spięło się, przylgnęło bardziej do sylwetki Zabiniego. Caireann po kilku sekundach wreszcie się odważyła. Rzadko się to jej zdarzało.
    Przysunęła się do niego o te marne centymetry i wreszcie pocałowała – delikatnie, trochę niepewnie, jakby wciąż nie wierzyła w to, co się dzieje. Smakowała whisky na jego wargach, powoli, rozkoszując się każdą sekundą. Jej drobne dłonie same znalazły drogę do karku i włosów Zabiniego. Jednocześnie wciąż czuła palący, choć nieznośnie delikatny, zbyt łagodny, przypominający trochę łaskotanie piórkiem, dotyk palców chłopaka na nodze, teraz zgiętej i przyciśniętej do jego boku.

    no i przypieczętowała swój los

    OdpowiedzUsuń
  19. Pocałunek był powolny, pełen dziwnie niewinnego zaskoczenia i niepewności. Caireann miała wrażenie, jakby czas się zawiesił, a wesołe, głośne towarzystwo innych uczniów gdzieś zniknęło. Czuła gorące usta Zabiniego na swoich, a to, jak się poruszały, już zupełnie mąciło jej w głowie. Jeszcze nigdy wcześniej nie całowała się z kimś w ten sposób - spokojny, pozornie łagodny, ale podszyty trudnym do zniesienia żarem. Zacisnęła mocniej palce we włosach chłopaka, gdy poczuła, jak jego ręka nieco bardziej rozgaszcza się na jej udzie.
    Niemalże jęknęła z rozczarowaniem w chwili, w której pocałunek się zakończył. Nie ruszyła się wcale, wciąż trwała w swojej poprzedniej pozycji, a chociaż nie była w stanie spojrzeć Christopherowi prosto w oczy, to czuła ogromne pragnienie. Chciała, żeby ich wargi znowu się spotkały, to, co wydarzyło się zaledwie chwilę temu, wcale jej nie wystarczało. Zachłysnęła się powietrzem, kiedy Zabini powędrował dłonią jeszcze wyżej wzdłuż jej wrażliwej na dotyk nogi. Z całą pewnością nie pomyślałaby, że znajdzie się z nim w takiej sytuacji.
    Jego szept dotarł do niej jak zza mglistej kurtyny, ale wychwyciła słowa. Naprawdę uwielbiała to, w jaki sposób wypowiadał jej imię - trochę tak, jakby się droczył albo po prostu lubił jego brzmienie. Mogłaby go słuchać godzinami.
    - Bardzo dobrze - odpowiedziała, wciąż wędrując spojrzeniem w każdym kierunku za wyjątkiem tego, który prowadził do oczu Zabiniego. Sunęła wzrokiem po jego szerokich ramionach, znajdujących się wprost zabójczo blisko jej drobnego ciała, wychylających się spod ubrania obojczykach i szyi. Czuła zapach chłopaka o wiele bardziej, niż parę minut temu i zrobiło się jej bardzo, ale to bardzo gorąco. Rozejrzała się dookoła, ale nikt nie zwracał na nich większej uwagi; przynajmniej nikogo nie zauważyła, jej zdolności percepcyjne w tym momencie były znacząco stępione przez Ognistą Whiskey. Nie poświęciła tej kwestii więcej uwagi, znów całą swoją uwagę skupiła na chłopaku, z którym chciała się znowu całować. - To było... miłe.
    Odetchnęła głęboko i wreszcie spojrzała mu w oczy, a palcami natrafiła na jego przedramię. Przesunęła opuszkami po rozgrzanej skórze Zabiniego, aż wreszcie natrafiła na jego dłoń, spoczywającą spokojnie na jej nodze. Resztkami woli powstrzymywała się przed ponownym pocałowaniem Zabiniego, chociaż - chyba - tylko ona wiedziała, jak wiele ją to kosztowało.
    - A jak ma przebiegać ta zmiana? - zapytała cicho, bezwiednie muskając palcami rękę chłopaka. Nie odrywała wzroku od jego tęczówek; kiedy już w nie spojrzała, została zupełnie zahipnotyzowana. Gdyby tylko nie była tak odurzona alkoholem i Zabinim, zastanawiałaby się, jakim cudem chłopak mógł mieć tyle uroku.

    oczarowana

    OdpowiedzUsuń