Noeul "Noel" Kenway
Urodzony w Londynie 13.12
ojciec Anglik, czarodziej czystej krwi
matka Koreanka, tancerka, mugol
przyrodnie rodzeństwo, z którym się nienawidzi
rozdarty pomiędzy dwoma światami
VII rok, Ravenclaw, półkrwi, patronusem karakal, boginem przyrodnia siostra, wybitny z wróżbiarstwa, jasnowidz, Baby
różdżka - drzewo różane, 13 cali, włos z głowy wili, giętka
Powiązania Dodatkowe
Statysta
– tym właśnie jestem w swoim własnym życiu, jestem statystą, marnie opłacanym.
Obserwuję, jak inni dostają główne role, jak wszyscy koło nich skaczą,
podziwiają, piszczą z zachwytu. Jestem szarą, nudną masą, kolejnym
nieszczęśliwym chłopczykiem, który nie umie ładnie się uśmiechnąć, starać się,
ani osiągnąć sukcesu. Porażkę mam we krwi, skalanej i śmierdzącej. Nic mnie nie
zadowala, nic mnie nie podnieca, nic mnie nie interesuje. Prześlizguję się z
dnia na dzień, z trudem łapię oddech, bo już niczego mi się nie chce. Zdolny,
ale leniwy, zabawny, ale niewłaściwie, nawet przystojny, ale wiecznie
skrzywiony grymasem obrzydzenia. Rzeczywistość mnie rozczarowuje. Ludzie
doprowadzają do szału, bo kolejny raz powtarzamy to samo. Nic się nie zmienia,
poranki zlewają się z wieczorami, noc zbyt szybko zastępuje dzień. Nie chce mi
się robić kawy, piję zimną wodę, nie chce mi się uczyć, patrzę w ścianę, nie
chce mi się czytać, śpię, nie chce mi się ćwiczyć, tasuję karty, nie chce mi
się…
Tańczę,
mimo bólu, łamiąc zakazy. Następnym razem zaklęcia nie naprawią strzaskanych
kości, nie połączą więcej zerwanych nerwów. Magia nie czyni cudów. Nie chce mi
się płakać, śmieję się do utraty tchu. To takie zabawne. Ty się śmiałaś, gdy w
sekundę zniszczyłaś całe moje życie. Kiedyś wrócę na tamten klif i dokończę to,
co zaczęłaś. W końcu ból będzie zbyt wielki, w końcu przekonam się, że miłość
nie jest dla mnie, że zupełnie do niczego się nie nadaję, a szczególnie nie do
tego. Zawiodę ostatecznie ojca, siebie i nie spłacę długów matki.
Szkoła
potwornie mnie nudzi, w podręcznikach nie ma niczego ciekawego. Magia
fascynowała mnie w pierwszej klasie, potem wymagała za dużo wysiłku. Gdyby Krukoni
mogli wyrzucić mnie z Domu, nagle przestałyby znikać punkty, nie byłoby
szlabanów i tego idioty źle trzymającego różdżkę. Sprawiam innym przykrość, by
chociaż przez moment dzielić z kimś niedolę. Uparty, wulgarny, leniwy, i tak
piekielnie bystry, gdybym zechciał, mógłbym wspiąć się na szczyt. No cóż, nie
chcę. Nie warto. Przyszłość jest dla tych jasnych uśmiechów, błyszczących oczu,
nie dla statysty. Nawet jeśli znajdę cokolwiek, ułamek sensu, i tak nigdy nie
spłacę długów, nigdy nie wybaczę siostrze i nie pogodzę się ze swoim ciałem.
Witam wszystkich! Wymyślam, zaczynam, pragnę dramy, akcji i ciekawych powiązań (konkretnie, to przyjaciół i może kogoś do kochania, ale takiej trudnej miłości, wrogów do szturchania i może właśnie do tej miłości w jednym). Spełniam życzenia w ramach swoich możliwości, polecam się itd. ;) Na zdjęciu Kim Taehyung. Przyrodnie rodzeństwo jest do przejęcia.
[Noel wydaje się taki... przybity? Trochę jakby stracił nadzieję, motywację i tylko się kręcił po szkole jak cień, żył ale nie oddychał. Mam nadzieję, że znajdzie swój sens, radość z tego, co go otacza, a przede wszystkim ludzi, którzy będą przy nim, ot co. :D
OdpowiedzUsuńChętnie zaproponuję Noelowi przyjaźń, dramę akcję i wybuchy, szlaban i inne takie. Co złego to nie Wynn. xD
Also, baw się dobrze i mnóstwa weny i wątków!]
WYNN
[Mogą się już znać w sumie, bo lubię jak już można przejść do akcji a nie ogólnego poznawania, co też jest okay, ale jednak nie pozwala tak popłynąć. :D
OdpowiedzUsuńTeraz doczytałam, że niezłą ma tę różdżkę ten Noel, mam nadzieję że to nie z rodziny Wynn. xD Ale ale, wracając, wpadłam na pomysł, że może oni się jedynie kojarzą, wiesz, jakieś krótkie rozmowy, może kilka razy wspólne szlabany. I nagle przełom! Wynn i Noel mają wspólny cel, żeby coś zrobić (tutaj byśmy musiały pokombinować, ale myślę że damy rady :D) i mogliby się spotkać po drodze, żeby było dramatyczniej i po prostu zaczęliby współpracować... albo najpierw nie-współpracować, co by było zabawniej. xD]
WYNN
[Przez imię sówki gra mi w głowie B-A-B-Y :D. Gdybym miała inną postać, to na pewno poszłaby w pląsy z Noelem.
OdpowiedzUsuńLiczę kiedyś na jakąś notkę fabularną, bo czuć, że pomysł na postać szerzej zakrojony. Ciekawie z tym przyrodnim rodzeństwem i tym popadającym w coraz większą apatię, indolencję może nawet, Noelem.
Cześć!]
Edgar Fawley
[Ojeju jaki on smutny. A jaki piękny. Liczę kiedyś, chyba podobne stwierdzenie przewinęło się przez komentarze, na jakąś notkę fabularną, aby trochę bliżej przestawić nam jego historię. Zwłaszcza znienawidzona siostra brzmi ciekawie, lubię takie zawiłe wątki rodzinne. Coś byśmy chcieli, o ile i ty i Noel macie chęć. Lydia na pewno napastowałaby go aby, wystąpił w jej przestawieniu i wstąpił do kółka teatralnego, gdyby zobaczyła jak tańczy. Potem mogłaby poprosić go o pokazanie kilku kroków. Mogłaby mu w zamian pomóc z lekcjami albo co. Mogłaby być crushem Noela, co zapewniłoby nam porcje dramatyzmu. Sama nie wiem, czy z tych moich strzępków da się coś skleić, haha. Pozdrawiam!]
OdpowiedzUsuńLydia Fortescue & Beatrix Macnair
[Hm, akurat Wynn nic do Ślizgonów nie ma, bo ma przyjaciela z dzieciństwa właśnie z tego domu, więc to raczej byłaby chęć kradzieży dla samej siebie, bo czegoś by potrzebowała, i akurat mogliby się spotkać w sali już, może właśnie Noel miałby już eliksir w ręku i nagle wchodzi Wynn? :D]
OdpowiedzUsuńWYNN
[Zarzuciłam pomysłami, żeby coś sklecić i zbudować podwaliny pod relację. Cieszymy się, że są chęci na wspólne pisanie. Lydia z uporem godnym lepszej sprawy zawracałaby mu głowę, męcząc o dołączenie do kółka, gdy tylko ujrzy jak on tańczy. Może wpaść po prostu tam, gdzie Noel sobie trenuje, bo pomyliła miejsce spotkania albo z jakiegoś innego powodu. Oba lubi zostawiać ulotki kółka teatralnego gdzie popadnie, więc może po prostu miała ochotę je tam zostawić. I zacznie opowiadać mu o wszystkim. Oboje są półkrwi, tak więc znają jakąś mugloską popkulturę, także myślę że mieliby o czym porozmawiać.]
OdpowiedzUsuńLydia Fortescue
[Hm, może kojarzyć jego siostrę, z tym akurat Wynn nie miałaby problemu, bo ona jest wszędzie...
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że Ci się pomysł podoba. :D I cieszę się że nam zaczniesz, i nie ma problemu, ja jestem cierpliwa!]
WYNN
[Czytałam kartę, a z głośników popłynął Podsiadło i proszę, dowiedz się, czemu jest mi tutaj aż tak źle... No to, przyszłam i chcę się dowiedzieć! Nie będę odkrywcą, jeśli powtórzę po wszystkich, że od Noela bije przeogromny smutek. Gdyby ten Krukon potrzebował promienia radości w życiu, niech wpada do nas. Może uda nam się jakoś podnieść go na duchu.
OdpowiedzUsuńŻyczę wielu wątków, dużo weny i przede wszystkim czasu! :)]
Freddie Weasley
[Cześć! Przyznam, że to przygnębiająca karta i aż chciałoby się tchnąć więcej życia Noela, by dał ponieść się temu pięknemu magicznemu światu zupełnie tak samo, jak ponosi taniec! Intuicyjnie, gładko, z sercem! Siostry nie lubimy już na starcie, ale gdyby chciał fajniejszą, to Roza ma doświadczeniu w byciu takową! Baw się dobrze! Bywaj!]
OdpowiedzUsuńNarcissa oraz Roza
Wynn wymknęła się z dormitorium niemal bezszelestnie, a zdarzało jej się to naprawdę często. Czasem zwiedzała bibliotekę i wbijała do działu Ksiąg Zakazanych, innym razem wybierała się do Zakazanego Lasu, handlowała eliksirami albo wypalała paczkę mugolskich papierosów, włócząc się gdzieś po błoniach. Dlatego nikt by się za bardzo nie zdziwił, widząc Wynn Burkes pędzącą przez opustoszały korytarz.
OdpowiedzUsuńLochy miały swój urok, choć powietrze tutaj było zawsze zimne, dziwne wilgotne i zamierało w płucach. Zaczęła też żałować, że nie wzięła żadnej bluzy i opuściła dormitorium w krótkim koszulce z napisem: Fuck you. Westchnęła cicho, wyciągnęła różdżkę i zawiesiła dłoń przy swoim boku, nie chcąc się jeszcze zdradzać. Było bardzo możliwe spotkać tutaj nauczyciela od eliksirów, ale Wynn naprawdę potrzebowała tych kilku składników, więc podjęła to ryzyko. Jak zawsze.
Zatrzymała się w miejscu, słysząc dźwięk czegoś, co ewidentnie się rozbiło. Zmrużyła oczy i wsunęła głowę przez drzwi, uchylając je nieznacznie, a potem spojrzała po ciemnym pomieszczeniu, szukając złodzieja, który nie był chyba jakoś za bardzo mądry (bo kto mógłby włamać się do klasy eliksirów i tak hałasować?).
— Lumos — mruknęła pod nosem, a koniec różdżki rozświetlił się mocno i Wynn mogła zauważyć leżącego po posadzce chłopaka.
Kojarzyła jego twarz, nie wiedziała, skąd dokładnie, ale kojarzyła, więc rzuciła jeszcze okiem po klasie, jakby chciała sprawdzić, że chłopak jest tutaj sam, a potem popchnęła drzwi i przeszła przez próg.
— Co tutaj robisz? — spytała, wyciągając do niego rękę w przyjaznym geście, żeby się podniósł. — Nie wyglądasz jak złodziej… to Twój pierwszy raz?
Uśmiechnęła się pod nosem, po czym oświetliła mu twarz przez różdżkę. Tak, zdecydowanie kojarzyła tę twarz. Zerknęła po klasie, a jej oczy zaświeciły mimowolnie, kierując się w stronę magazynu. Nie spodziewała się żadnego towarzystwa, ale skoro chłopak już się nawinął, to mógłby chociaż stać przy drzwiach i pilnować, czy nikt więcej nie stwierdził, że tutaj zejdzie.
WYNN
[Cześć, dziękuję serdecznie za powitanie oraz miłe słowa! <3 Noel to świetnie wykreowana postać i kartę czytałam z przyjemnością. Strasznie zdenerwowało i zasmuciło mnie to, że własna siostra zrzuciła go z klifu. Mam też nadzieję, że odnajdzie motywację i radość, bo na razie wydaje się być bardzo, bardzo smutnym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie napisałabym jakiś wątek z Noelem, tym bardziej, że faktycznie są do siebie pod pewnymu względami podobni. Wspólne upijanie się brzmi jak świetny pomysł! W kwestii szczegółów może dogadamy się na mailu, łap: ketsurui567@gmail.com]
Caireann Byrne
[ Odpisuję z opóźnieniem, bo zastanawiałam się, jak taka relacja z Larrym i Noelem przebiec. Muszę Cię niestety rozczarować, że nie byłoby gładko, bo jeśli z tego puchona taki beznadziejny przypadek, to przyprawiałby Notta o niezłą nerwicę i pewnie lekko by z takim nauczycielem nie miał. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to możemy coś zacząć :) mam pewien plan nawet jak to wdrożyć w życie :) ]
OdpowiedzUsuńLazarus Nott
*mogłaby przebiegać
Usuń[Na wątek bardzo chętnie, tylko pomysłu mi brak. ;D Waham się też nad opublikowaniem jakiejś kolejnej postaci, więc jeśli nie u Edgarka, to może z kimś nowym by się udało.]
OdpowiedzUsuńEdgar Fawley
[Tak, tak, wahałam się jeszcze między siostrą bliźniaczką Ethana, ale trochę na niego zachorowałam, więc ostatecznie wylądował na blogu. Z dziewczyną jeszcze pomyślę, co zrobić, mam czas, nic mnie nie goni!
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie będzie łatwiej z Ethanem niż z Edgarem (chyba że wolisz tego drugiego!), bo obaj nasi chłopcy są z Ravenclaw i to nawet na jednym roku, więc chyba siódmy raz im przyszło współdzielić dormitorium.
Och, jestem przekonana, że Noel jest dużo lepszym tancerzem. Ethan czuje rytm i ma giętkie ciało, więc predyspozycje chyba odpowiednie, ale przecież szkolony nie był, więc to bardziej zabawowo-użytkowo. Poza tym Noel chyba celuje w jazz, modern?
Super, że masz pomysł. <3 Mnie i przyjaźń, i wrogość by pasowało, choć z tym drugim to bez przesady, bo na dłuższą metę takie wątki w wielu przypadkach potrafią mnie zmęczyć. Ale! Co Tobie bardziej by pasowało?]
Ethan Rosenblum
Udzielanie korepetycji dla Lazarusa Notta, było z oczywistych względów, najlepszą dla niego okolicznością do poznawania nowych, uroczo nieśmiałych dziewcząt, które on, swoim nonszalanckim i ekstrawaganckim podejściem do magii szczerze pragnął przekonać, że czarujący uśmiech to nie jedyny jego atut. Chcąc traktować swoją cenną uwagę jako wyjątkowy gest, nigdy nie deklarował swoich usług publicznie, a o przeprowadzanych przez niego lekcjach można było jedynie dowiedzieć się z polecenia, czyli powszechnie zwaną metodą pantoflową.
OdpowiedzUsuńPewnego słonecznego dnia, gdy skończył zajęcia, na korytarzu zaczepił go bliski kolega z rocznika i spod znaku Salazara Slytherina także. Wspomniawszy o kolejnej okazji do zarobienia kilku cennych galeonów, w tych niefortunnych dla Lazarusa czasach, szybko zrodził on jego zainteresowanie potencjalnym kursantem. Słysząc jedynie kilka zdań o niezbyt treściwym wywiadzie przeprowadzony przez tak zwanego znajomego znajomej, zdecydował, że ów przedsięwzięcia podejmie się jedynie, gdy sam oceni postawę tegoż łaknącego wiedzy ucznia.
Stojąc nonszalancko pod murem ściany korytarza, obserwował panujący zgiełk jęczących pierwszoroczniaków, rozdzierających przez tłumy uczniów w najbardziej obleganej godzinie przerwy między obiadowej. Towarzyszący mu przyjaciel wskazał w tłumie osobnika, krzątającącego bez konkretnego celu, przybranego w barwy błękitu i szarości, z ciemną czupryną idealnie kontrastującą z kolorami jego szaty. Zauważywszy ten szczególnie ważny dla jego oka detal, sam zanurzył przez moment myśli w rozprawie, czy on równie dobrze prezentuje się w kolorach swojego domu. Poprawił więc nerwowo krawat i kołnierze koszuli.
- Ten leszczyk? - zwrócił się w stronę kompana z kpiną. - Znam go, mieliśmy razem zajęcia. Beznadziejny przypadek. Będziesz musiał mi za to dopłacić - dodał półżartem, poklepując pokrzepiająco swego kolegę w ramię. - Przekaż mu, żeby pojawił się jutro po obiedzie na błoniach, w lasku przy jeziorze.
Jak już wcześniej jedynie wspomniane było, sposoby Lazarusa były o tyle nowatorskie, że nie ślęczał on godzinami pośród ksiąg, tłumacząc ścisłą teorię krok po kroku. Umarłby wtedy najpewniej ze z zamęczenia nudą, lecz przede wszystkim z zażenowania postawią co poniektórych studentów. Podejście takie ściśle wiązało się z jego osobistymi doświadczeniami. Nie był nieprzeciętnym talentem wśród pozostałych, mimo, iż jego wizerunek wybitnie wyróżniającego się czarodzieja połyskiwał w pewnych kręgach. Jego wiedza oparta była na samokontroli, ścisłym panowaniu nad swoimi możliwościami oraz niczym nieskażonym poczuciu własnej wartości i dążeniu do pełnego zaufania mocy wewnątrz rosnącej.
Charakterystycznym dlań gestem, zaczesał rozwiane włosy do tyłu. Wypinając jak do przypięcia orderu, umięśnioną pierś, zmusił swą perswazją kilku młodszych uczniów do zastąpienia mu z drogi. Tym dziarskim i pewnym krokiem opuścił zgiełk przeludnionego korytarza.
Następny dzień nie budził rozczarowań wśród oczekujących na wiosenne ekscesy uczniów. Słońce zalewało Hogwarcie błonia, lekko nagrzewając świeżo wyrastającą trwę. Lazarus starał się być punktualny, więc tego dnia licząc na przybycie nowego kursanta, stał lekceważąco wsparty o korę drzewa i uważnie obserwował kołyszące się na tafli wody ptaki. Gdzieś w oddali mniejsza gromada pierwszoroczniaków zaburzała panujący wokół ład i spokój, kołysząc odrobinę nerwami Ślizgona. Stał on tak w niemalże bezruchu, podziwiając widoki. Zapomniał tego dnia założyć zegarek, więc nie wiedział, czy to jego tak ten czas ponaglał, czy Krukon tak długo ucztował w wielkiej sali.
Lazarus
— Ta, najlepsi teoretycznie nie mają szlabanów, a jednak mają — stwierdziła, myśląc oczywiście o sobie.
OdpowiedzUsuńWynn była naprawdę niezła w tych drobnych kradzieżach, tak dobra, że jedynie z dwa razy właściwie ją przyłapano, ale szlabany dostawało się też nie tylko za to, i Wynn miała naprawdę wiele doświadczenia, jeśli o to chodziło.
— Czy Ty mnie właśnie oglądasz? — Uniosła wysoko brwi, obracając się wraz z każdym ruchem chłopaka, który najwidoczniej w ten sposób lubił poznać nowe osoby.
A Wynn myślała, że już nic jej nie zaskoczy.
— Loczek nad karkiem, jasne, przez kołnierzyk, jasne — odpowiedziała krótko, czując się trochę dziwnie, ale rozbawiło ją to, że akurat chłopak zapamiętał tył jej głowy. — Wynn Burkes, wiesz, żebyś nie myślał o mnie jak o loczku nad karkiem.
Uśmiechnęła się do niego króko i zerknęła wokół, jakby upewniając się po raz kolejny o tym, że nikogo więcej tutaj nie było. Uczniowie mieli czasem naprawdę dziwne pomysły i Wynn nie miała zamiaru nikomu przeszkadzać w tak zwanych schadzkach.
— Co ja tutaj robię? Potrzebuję czegoś z magazynu ze składniami, czegoś rzadkiego — wyjaśniła, a potem pochyliła się nad spisem składników, który chłopak podsunął pod światło. — Nie, nie gotowałam, nigdy nie chciałam nikogo zamieniać w wielki chodzący kołtun, ale mogę Ci pomóc.
Oczywiście Wynn nie pomagała ludziom ot tak. Przysługa za przysługę i Burkes zawsze pamiętała, komu pomogła i do kogo mogła się zwrócić, gdy czegoś potrzebowała. Nie była bezinteresowna, jeśli o to chodziło, chyba że dotyczyło to jej przyjaciół.
— A po co Ci ten eliksir? Chcesz się na kimś zemścić? — spytała. — Najlepiej użyć podwójnej dawki, wtedy futro mogłoby się utrzymać przez tydzień — dodała, gdy wzięła książkę i przesunęła wzrokiem po tekście.
WYNN
[Cześć! Lee Dong Wook ma już swoje lata, więc spodziewałabym się go bardziej w roli nauczyciela, a tutaj niespodzianka, na zdjęciu wygląda na ucznia :D Karta jest strasznie smutna, nic tylko Noela ukochać. Chciałybyśmy go z Addie przekonać do tego, żeby jednak o siebie zawalczył, więc jeśli tylko masz ochotę na wątek z tym promyczkiem to gorąco zapraszam!]
OdpowiedzUsuńAddison
[O rany, jaka smutna postać :( Jego historia łamie serce, ale jest też symbolem ogromnej zawziętości i miłości do swojej pasji, w końcu tańczy mimo bólu i potwornej kontuzji. Rozbawiło mnie to wróżenie odpowiedzi do testów :D Dominique jest bardzo dobra jeśli chodzi o teoretyczną stronę magii, więc chętnie da Noelowi korepetycje, oboje są w VII klasie i dużo czasu spędzają w bibliotece, więc myślę, że możemy pokombinować, o ile oczywiście zechcesz <3]
OdpowiedzUsuńDominique
Gdyby tylko Lazarus mógł usłyszeć ten jakże sympatyczny komplement, iż wyglądał na zwolennika ciemnych, podziemnych przestrzeni, z pewnością taki żart poprawiłby mu ten ciężki dzień. Chłopak ten nie bez powodu umówił się bowiem na Hogwarckich błoniach. Uznał, że tracąc swój czas dla Krukona, będzie mógł chociaż nacieszyć oko otaczającą go zieloną przestrzenią i być może w jakimś niewielkim stopniu, złagodzi to jego irytację porażkami kursanta na tej ciężkiej drodze do osiągnięcia sukcesu.
OdpowiedzUsuń- Tak, to ja - mruknął nie do końca usatysfakcjonowany faktem, że dany osobnik go nie rozpoznał. A może jednak zachował się tak z grzeczności, gdyż ostatnimi czasy nazwisko Nott nie cieszyło się nazbyt atrakcyjną opinią? Nie mniej jednak odrobinkę zachwiał nim ten fakt, gdyż Lazarus, zgadzowszy się na te korepetycje, węszył od razu interes i ten drobny detal w powitaniu narodził obawy, że wybrał niewłaściwego ucznia do tego zadania.
- Noel, tak? - spytał jedynie dla pewności, bo przeprowadzony wcześniej wywiad uwzględnił dane osobowe praktykanta. Nie omieszkał dowiedzieć się także, że ów Krukon był reprezentantem czystokrwistej narodowości czarodziejskiej tylko w połowie, co nie stanowiło wielkiej przeszkody, bo zdarzyło mu się uczyć też dziewczyny mugolskiego pochodzenia. W końcu jego profesjonalne podejście do “biznesu” nie mogło zostać zachwiane poprzez osobiste powódki.
Gdy oczekiwał na przyjście Krukona, skrobał sobie z nudów uschnięty patyk. Teraz, gdy na wpół przemoczony chłopak pojawił się na miejscu spotkania, mogli spokojnie zacząć pierwszą lekcję. Ślizgon odepchnął się plecami od drzewa i przespacerował powoli w kierunku jeziora.
- Chodź, chodź - machnął ręką w stronę Noela, by nie dzielił ich tak duży dystans.
Drewniany kawałek służący wcześniej do zabicia czasu, cisnął teraz w stronę plaży i pluskające się nieopodal kaczki zaczęły człapać w ich stronę z żywym zainteresowaniem. Gdy jedna z nich znalazła się dostatecznie blisko, Ślizgon wyjął różdżkę i jednym machnięciem różdżki przemienił tą żywą istotę w biały jak kreda kamień. Ów otoczak chwycił w dłoń i palcem zaczął kreślić okrągły wzór wokół krawędzi.
- Zasady są takie - powiedział pod nosem, wciąż bawiąc się kamykiem. Dopiero po chwili zwrócił są twarz w stronę pół-krwistego pół-azjaty. - Nie będę z Tobą siedział w bibliotece i pilnował, czy przeczytałeś książkę od początku do końca - zaczął objaśnianie reguł współpracy od najważniejszego dla Lazarusa podpunktu. Ważne było zaznaczenie swojego stanowiska, które zdecydowanie różniło się od innych, znanych mu korepetytorów. Całe popołudnia spędzali tłumacząc każdą linijkę tekstu i bez żadnej gwarancji, że petent kiwając twierdząco, w pełni przyswaja materiał.
- Nie mówię, że to strata czasu, bo jeśli chcesz, to mogę Ci polecić kilka ciekawszych tytułów. Nie wiem, czego chciałbyś się nauczyć, ale skoro jesteś na siódmym roku, a pytasz mnie o pomoc, to spójrzmy prawdzie w oczy: Twoja sytuacja jest naprawdę kiepska - tu uśmiechnął się do niego z lekką kpiną. Taka kolej rzeczy snuła oczywiste konkluzje. Miał jednak nadzieję, że ten bezpośredni i bezsprzecznie obraźliwy osąd nie odstraszy Kenwaya, dlatego od razu kontynuował swój monolog. - I musisz robić wszystko to, co Ci powiem. Inaczej to nie ma sensu. I przede wszystkim, nie mogę Ci obiecać, że zostaniesz drugim Dumbledorem, ale przynajmniej zdasz Owutemy i będziesz umiał zamienić kaczkę w kamień i kilka innych mniej przydatnych rzeczy - puścił do niego oczko i niespodziewanie podrzucił w jego stronę wcześniej zebrany z plaży kamień, niegdyś będący żywą istotą.
W tym momencie warto nadmienić, że Lazarus był znany ze swoich kontrowersyjnych metod, lecz sam na własnej skórze doświadczał ich jako dziecko i mimo wyniesionych z tamtego okresu traum, stał się sprytnym czarodziejem, radzącym sobie przebiegle w niemalże każdej sytuacji. Klucz całego sukcesu tkwił w zaradności i zwinnym operowaniem dostępnych zaklęć. Tym niewielkim, acz łatwym w przyswojeniu zasobem zamierzał się ze swoim nowym kompanem podzielić.
Usuń- Prawie zapomniałem - dodał jeszcze na koniec, tym razem konfrontując się twarzą w twarz z Noelem. - Nie chcę żadnej zapłaty za dziś, ale w zamian prosiłbym Cię o jedną przysługę.
Swoim butem grzebał bezcelowo w piachu i dopiero po chwili podniósł swe zatroskane spojrzenie wyżej, na jego twarz. Mimika jego bladej twarzy zdradza, że gdzieś wewnątrz uwierały go silne zmartwienia. Stanął tak w bezruchu przed nowo poznanym chłopakiem i presją spojrzenia oczekiwał odpowiedzi.
[ Muszę to powiedzieć, bo nie wytrzymam" ta pierwszoosobowa narracja w Twoim wykonaniu jest bombowa. Świetnie mi się to czytało i do tego nie mogłam powstrzymać się od uśmiechów. Bardzo się cieszę na ten wątek :) ]
[No cześć!
OdpowiedzUsuńNie ma za co dziękować, ja po prostu nie lubię zakrywać cudzych kart, zwłaszcza jeśli nie dostały zasłużonej uwagi, ale doszłam do wniosku, że jeśli ja tego nie zrobię, to zrobi to ktoś inny. :(
Na podstawie Twojej karty pozwoliłam sobie wywnioskować, że masz przyjemny styl pisania, a Noel w swoim wyjebaniu i nienachalnym dziwactwie jest naprawdę ekstra, więc z przyjemnością skusiłabym się na wątek. Sęk w tym, że mam ograniczony czas i chcę uniknąć byle jakich wątków, dlatego musiałybyśmy zrobić burzę mózgów i ugadać się na coś konkretnego.]
N. Baskerville
Zupełnym do przewidzenia było, że takiemu poukładanemu chłopcu nie spodoba się przemienianie kaczki w kamień. Było to pierwsze, najbardziej efektywne zaklęcie z transmutacji, które Lazarus sam wymyślił. Nie było trwałe, nie zawsze skuteczne, lecz gdy wiedziało się dokładnie, jak je stosować, bardzo pomocne. Przechwycił od niego kamień i odsunął niego, gdyż wyraźnie Krukon zaznaczył biciem swojego spojrzenia, że nie podoba mu się ta konfrontacja.
OdpowiedzUsuń- Zawsze to samo - jęknął zawiedzony, kręcąc głową na boki, zrobił okrążenie obok chłopaka, zastanawiając się dogłębnie, czy rzeczywiście warto mu tłumaczyć to wszystko, skoro już zaraz po przedstawieniu zasad, że ma robić wszystko, to co mu powie, on zbudował mur obronny. - Przecież to nie kaczka, to kamień - zażartował, wkazując mu otoczaka. Jednak wyraźnie ich poczucie humoru nie szło razem w parzem.
- Mówiłem, że masz robić to, co mówię. Na brodę Merlina, przecież nie zabiłem tej kaczki - dalsze słowa nadal nie wpływały na sytuację, więc niczym obolałe zwierze wydał z siebie pnure jęknięcie. Zawinął szeroki łuk swym ramieniem i cisnął kamieniem w stronę jeziora pod niskim kątem. Gdy tylko otoczak zetknął się z powierzchnią wody, przetransmutował się on natychmiastowo z powrotem w kaczkę i skrzydlate stworzenie rozłożyło swe pióra w długim wachlarzu i poleciało wysoko.
- To zaklęcie et mutatio status, sam je wymyśliłem. Transmutuje przedmiot, albo niewielkie zwierzę w rzecz, obok której się znajduje. Ale gdy tylko zetknie się z inną powiechnią, to wraca do poprzedniego stanu. Nie działa na ludzki dotyk, ale gdybym rzucił nią w trawę, albo drzewo, to nastąpiłby powrót - wyjaśnił bardzo dokładnie, mając nadzieję, że tym razem Krukon wysłucha go uważniej, bo nie zamierzał produkować się na marne i tracić czas. - Działa ze dokładnymi fotografiami, więc jeśli zaczarował byś szklankę stojącą na zdjęciu jabłka, to stałaby się nim. Do czasu aż postawisz ją gdzieś indziej. Przydatne na egzaminach, w życiu trochę mniej. - Cwany uśmiech zarysował się na jego ustach.
Chwilę zastanawiał się nad jego słowami i zdał sobie sprawę, że sam również nie pisałby się na żadne tajemnicze przysługi, zwłaszcza, że Krukon wyglądał na odrobinę przestraszonego jego bezceremonialnie krzywdę kaczce. Teraz jednak sprawa się wyjaśniła i Ślizgon liczył szczerze na to, że jednak nawiążą współpracę. Nieomieszkał więc podzielić się z nim, jaki dokładnie układ chodził mu po głowie.
Znacząca większość uczniów nadążała za aktualnymi wydarzeniami, a twarz ojca Lazarusa, z wyraźnie eksponowanym nazwiskiem, które nosił Lazarus niegdyś dumnie, widniała ostatnimi czasy na pierwszych stronach Proroka Codziennego. Wydarzenia te doprowadziły do wielu polemicznych plotek. Starannie pielęgnowany wizerunek utalentowanego ucznia nieprzychylnie wiązał się z aferą czaromagicznych praktyk ojca, zwłaszcza zachłyśnięte za dzieciaka umiejętności wykorzystywane na zajęciach.
- Chciałbym, żebyś mi powiedział, co myślą inni o ostatniej sprawie z moim starszym - oznajmił, kucając na plaży i teraz przechwycił jeden z leżących obok kamieni i ponownie, z zaplanowanym zamachem, rzucił w stronę wody. Tym razem jednak żadna magia nie oczarowała tego widoku i ciężki, krągły element zniknął pod powłoką zielonkawego jeziora.
Larry!
Usuń[Cześć! Miałam się z tobą przywitać dawno temu, ale rozłożyła mnie choroba i niestety wyszło, jak wyszło :c Chciałam ci powiedzieć, że Noel podbił moje serduszko i gdybym tylko mogła, ochroniłabym go przed całym złem tego okrutnego świata. Myślę, że moja Molly mogłaby podpisać się pod napisanymi przez ciebie w karcie słowami. Aż żałuję, że nie mam żadnego pomysłu na potencjalną relację dla naszych postaci, tym bardziej że Weasleyówna zapewne kiedyś zauważyła, co takiego Noel robi w bibliotece, zamiast przykładnie się w niej uczyć, pewnie nie zapałałaby do niego sympatią. W każdym razie życzę ci świetnej zabawy i niekończących się pokładów weny! ;)]
OdpowiedzUsuńMolly Weasley
[Haha, dobry pomysł ;D. To im dziewuszka utrze nosy, a oni odkryją, że walić miłość, liczy się stara dobra przyjaźń. (Aż do czasu, kiedy znowu nie wpadną po uszy, hehe). Super.
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, to mogę zacząć, ale ogólnie Ethana ruszę wątkowo bliżej weekendu, może już piątek, może dopiero sobota, bo trochę mi teraz spraw pozablogowych spadło. Ale jeśli masz wenę na zaczęcie, to oczywiście nie będę przed nim protestowała!]
Ethan Rosenblum
[Bardzo mi miło słyszeć te słowa <3 Podziękuję w imieniu Dominique, która pewnie spaliła buraka i chowa się teraz za jakąś zasłoną :D Nie spóźniłaś się, wszystkie te opcje są do przejęcia! Więc jeżeli któraś szczególnie cię interesuje to mów śmiało. Tak czytam w karcie, że jest uparty, leniwy i wulgarny, czyli być może szłabym raczej w początkowo negatywną relację? Minnie stara się nikogo nie oceniać bezpodstawnie, ale może Noel byłby dla niej złośliwy? Takie drobne uszczypliwości, może niekoniecznie chciałby ją skrzywdzić, lecz taki ma styl bycia, a ona wszystko bierze do siebie. Dynamika ich relacji mogłaby się zacząć zmieniać, na przykład Dominique zobaczyłaby, jak Noel tańczy? I absolutnie zakochałaby się w jego tańcu, bo to byłoby dla niej piękne, wzruszające przeżycie, widziałaby wszystkie jego emocje w ruchach ciała i ten widok nie dałby jej spokoju, więc naszkicowałaby go. Podczas korepetycji kartka z rysunkiem mogłaby jej wypaść, Noel by ją zobaczył, a to, jak zareaguje na jej szkice… To już zostawiam tobie! Możemy też pójść w to wróżenie i to rozwinąć w ciekawy sposób – na przykład Noel zobaczy w jej przyszłości coś bardzo niepokojącego, ale nie będzie chciał jej martwić, więc skłamie na ten temat? Po czym zacznie spędzać więcej czasu w jej towarzystwie, wypatrując znaków, bo to, co jej wywróżył, mogłoby nim mocno wstrząsnąć i chciałby ją ochronić przed złym losem? To takie moje drobne pomysły, mów, co o tym sądzisz :D]
OdpowiedzUsuńDominique
[Pewnie, dlaczego nie! Możemy nawet zrobić coś takiego, że to miejsce byłoby taką jakby kryjówką, to której przychodziliby za każdym razem, żeby się napić i po prostu pomyśleć... Ale nigdy wcześniej nie znaleźliby się tam w tym samym momencie. ;) I to by było takie zaskoczenie.]
OdpowiedzUsuńCaireann
Tworzenie nowego zaklęcia nie było trudnym procesem. Wystarczyło przeczytać kilka ciekawszych książek, istniało bowiem wiele instrukcji, jak tego dokonać. Problematyczny zaczynał być dopiero proces testów i zmian. Często wymagało to skupienia umysłu i ciężkiej pracy, lecz skrupulatne poświęcanie czasu w każdej dziedzinie wiedzy przynosiło efekty zamierzone. Także mimo, iż sam jako młody człowiem, Lazarus walczył z tym, wpojono mu te zasady na tyle mocno i głęboko, że udało mu się wyrosnąć na pracowitego człowieka.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobną wersją wydarzeń było to, że nikt za bardzo nie przejął się tym aresztowaniem. Nott jednak był wyczulony na swój wizerunek i najprawdopodobniej sam siebie także nakręcał i niepotrzebne dokładał zmartwień. Zamiast ignorować innych, pytał właśnie jakiegoś randomowego Krukona o plotki w Hogwarcie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z niedorzeczności tej sytuacji i uznał, że temat powinien czym prędzej zamknąć. Szczególnie, zanim (jak to sam Noeul go ostrzegł) jego nieudolna dyskrecja całkowicie zdyskredytuje Larrego z życia towarzyskiego w Hogwarcie.
Machnął na to ręką.
Nie, dobra. Zapomnij o tym co mówiłem - dodał po chwili i klapnął sobie z kucka do siadu. - Nie pytaj i nic nie mów nikomu.
Nie mógł sobie pozwalać na te momenty słabości. Musiał mocniej trzymać się w ryzach i za te durne pytanie ganił się teraz w myślach, bo obawiał się, że ów towarzysz jednak chcąc nieść mu swoją pomoc, zacznie wypytywać innych o te sprawy.
Zdecydowanie Lazarus był taką kaczuchą, która samoistnie zmieniała stan skupienia, czasem nawet bez konkretnego bodźca, a czasem z premedytacją skacząc do wody. Ostatnio jednak bliżej mu było do żywego zwierzęcia, niż kamyczka, choć z miłą chęcią skamieniały gdzieś i zakopał na plaży, przeczekując te najcięższe momenty.
W pewnym momencie zorientował się, że ciemnowłosy chłopak siedzi sobie obok niego jak gdyby nigdy nic, a dyskusja toczy się w najlepsze. Przecież nie po to tu przyszli! A to cwany naciągacz czasu, nawet gdy wyznacza sobie specjalny, płatny czas na naukę, to i tak wyszukuje jak może pretekstu, by dalej sobie folgować.
Ej, miałeś przecież czarować - syknął w jego stronę Ślizgon i kolejnym patykiem zwabił więcej kaczek. - Ty będziesz przemieniał, a ja mogę rzucać. Za tą zwłokę masz też przemienić tego ptaka - wskazał palcem wronę, która dosłownie temu zaczęła krakać jak najęta aż Nottowi uszy więdły.
Larry
[Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak długo cisza, spokój i należyty porządek panują w tym miejscu, Christine nigdy nie spisuje nikogo na straty. Tracą w jej oczach jedynie ci, którzy próbują ten ład zniszczyć, a Noel na szczęście do takich nie należy. Sama opiekunka tego miejsca uważa, że biblioteka to nie tylko miejsce do czytania, ale do odpoczynku i zrelaksowania się, jeśli ktoś ma taką potrzebę. Nie tylko do nauki człowiek został stworzony! Noel podczas swoich licznych drzemek w bibliotece może być spokojny, że nic nie będzie zakłócać jego spokoju. Chociaż Christine wcale nie obraziłaby się, gdyby raz od czasu zapytał o jakąś ciekawą lekturę. Nie zna go osobiście, ale wygląda na całkiem inteligentnego, aczkolwiek zagubionego młodego mężczyznę. Trzeba w końcu obudzić w nim zapał!]
Christine Buxton
[Haha, w takim razie można uznać, ze Molly ma trzecie imię, które jest ukryte. Jak dla mnie świetny pomysł! :D W sumie tak teraz pomyślałam, że mogłybyśmy wyjść od relacji nie tyle co negatywnej, bo byłoby to za dużo powiedziane, ale takiej, w której ich dotychczasowe interakcje niekoniecznie były przepełnione ciepłem, że tak powiem (wybacz, jakoś trudno było mi znaleźć na to lepsze słowo). Jednakże po lepszym poznaniu twojego pana moja Molly mogłaby się do niego przekonać i wręcz obudziłyby się w niej jakieś matyczne albo siostrzane odczucia wobec niego. Pytanie tylko, na jakim etapie znajomości by byli w takim razie i czy w ogóle coś takiego ci odpowiada!]
OdpowiedzUsuńMolly Weasley
[Cieszę się!
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywać, że ja prywatnie bardzo lubię wszelkiej maści wątki z dużą różnicą wieku między bohaterami lub pozycjami, które wymuszają na nich układy, w których jedna strona jest tą z zasady silniejszą. Niemniej jednak akurat w przypadku Napoleona takie bratanie się z uczniami mi się nie widziało. Niestety, muszę nagiąć trochę swoją wizję, bo uczniów jest zdecydowanie więcej niż pracowników, a kontakt z uczniami i tak musi mieć – tak w kwestii realizmu.
W związku z powyższym, Leon może – a nawet musi – gadać z dzieciakami, haha. On generalnie jest bardzo skupiony na sobie i osiągnięciu sukcesu, choć sam nie jest do końca pewien, na czym ten sukces ma polegać; na relacje z ludźmi patrzy głównie – ale nie tylko – przez pryzmat potencjalnych korzyści, więc mógłby próbować jakoś wykorzystać Noela, jeśli Tobie takie wykorzystywanie nie przeszkadza.]
N. Baskerville
[O, myślę, że możemy to razem połączyć! Co prawda Dominique nigdy otwarcie nie wyznałaby swoich uczuć, ale ma różnych prześladowców od momentu, w którym pojawiła się w szkole, dlatego może któryś z nich ukradłby jej notatnik właśnie w trzeciej klasie i znalazł tam imię Noela w serduszku? A resztę dopowiedzieliby sobie sami, po szkole rozeszła się plotka, Noel mógłby ją wtedy znaleźć i dobitnie jej powiedzieć, co o niej sądzi, w swoich słowach mógłby być właśnie dość okrutny. Od tego incydentu faktycznie mogli nie pałać do siebie zbyt pozytywnymi uczuciami aż tu nagle Noel dostaje wizję z Minnie w roli głównej. Może jakiś psor powiedział mu, że musi mieć korepetycje i wtedy nawet sam Noel zaproponowałby Dominique, żeby mieć na nią oko? Później możemy pójść w taniec. Jeśli z wszystkim się zgadzasz to myślę, że możemy powoli zaczynać wątek :)]
OdpowiedzUsuńDominique
— Ty w ogóle wiesz, co robisz? — spytała, unosząc brwi.
OdpowiedzUsuńWynn nie była jakimś geniuszem eliksirów, ale całkiem nieźle sobie z tym wszystkim radziła. Traktowała to jak swoje hobby i naprawdę lubiła spędzać godziny przy kociołku, więc widząc, jak Noel wcale sobie nie radzi, westchnęła pod nosem.
Przewróciła mimowolnie oczami, a potem złapała go za ramię i szarpnęła lekko, żeby się odsunął. Spojrzała po półkach, dobierając składnik po składniku, a potem wciskając wszystko w ręce chłopaka. Uznała, że może mu pomóc, a potem przy najbliższej okazji, kiedy to ona będzie potrzebować jakieś przysługi, będzie mogła to wykorzystać. Wynn nie działała bezinteresownie, tym bardziej jeśli chodziło o obcych.
— Słuchaj. Pomogę Ci — stwierdziła rzeczowo. — Przysługa za przysługę. Potem się odwdzięczysz.
To nie będzie trudne uwarzyć teraz ten eliksir. Wynn udawało się to robić w gorszych warunkach. Poza tym byli w końcu w sali eliksirów.
Złapała za nie swój kociołek, a resztą zajęła się później. W pewnym sensie sądziła, że to niema umowa między nimi; oboje mogli się przecież wydać przy każdej okazji, więc pomaganie sobie w tej sytuacji było dość logiczne. Szlaban nie był Wynn obcy. Właściwie gdyby o tym pomyśleć — miała ich naprawdę wiele, ale zawsze było warto dostać tę karę. Tak jak podmienienie fiolek z eliksirami, gdzie po wypiciu uczniowie zaczęli się kurczyć. Próbowała wtedy się nie roześmiać, ale jej nie wyszło.
Wsadziła sobie różdżkę w kieszeń za dużej bluzy i ustawiła tak, żeby światło padało w stronę kociołka.
— Po prostu pilnuj — zaczęła — czy nikt nie idzie. Nigdy nie wiadomo, kto może tutaj zejść, więc bądź tak dobry i stań przy drzwiach, a ja zajmę się środkiem Twojej zemsty, a potem rozchodzimy się w pokoju.
Obrzuciła go krótkim spojrzeniem, żeby sprawdzić, czy zrozumiał, a zaraz potem zaczęła przygotowywać składniki.
Burkes
[No hej!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe słowa :) Prawda, Katelyn nie jest taka straszna, niestety ona sama nie jest jeszcze tego świadoma ;)
Nie ukrywam, że bardzo zaciekawiłaś mnie tą babcią i jeżeli możesz uchylić rąbka tajemnicy, to z chęcią dowiem się więcej :)
Jeżeli myślisz, że w życiu Noela jest miejsce dla niezbyt przyjaznej i bardzo uprzedzonej Ślizgonki, to możemy spróbować stworzyć coś ciekawego :)]
Kate Avery
[Hm, myślę, że możemy to wykorzystać! Może spotkanie z Minnie stałoby się jakimś wyzwalaczem – to znaczy dalej nie chce wyczarować patronusa, ale obecność dziewczyny, coś w jej zachowaniu może przypomnieć mu jakieś mega szczęśliwe wydarzenie z jego przeszłości, bo mogli się przyjaźnić zanim doszło do tej całej afery z plotkami, więc na pewno mają wspólne radosne wspomnienia, a przecież to podstawa do wyczarowania patronusa. Więc trochę nieświadomie Noel mógłby go wyczarować, a wtedy Minnie się zorientuje, że on jest cholernie zdolny, więc nie rozumiałaby, dlaczego potrzebuje korków? I mogłaby go wtedy przycisnąć. To co, mogę prosić o zaczęcie? :D]
OdpowiedzUsuńDominique
[Taaak, myślę, że oboje mogliby wiele skorzystać na wzajemnej przyjaźni! <3 I jeśli mogłabym prosić, to wolałabym zrzucić zaczęcie na Ciebie. :(( Ostatnio mam trochę mało wolnego czasu i muszę wszystko nadrabiać w jednym momencie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie problem. <3]
Caireann
[Na starcie proszę o wybaczenie tego ślimaczego tempa w odpisywaniu, musiałam wrócić do pracy i było to bolesne doświadczenie.
OdpowiedzUsuńA to bardzo dobrze się składa, że Noelowi daleko do świętości! W moim odczuciu to w ogóle bardzo przyjemne i autentyczne połączenie: pewna doza naiwności, ale jednoczesny brak grzeczności.
Leon ma to do siebie, że on raczej nie robi rzeczy dla zabawy, co najwyżej bawi się przy okazji, więc musiałby mieć jakiś konkretny interes. Widzę dwa wyjścia: albo wiedziałby o jasnowidztwie Noela i chciałby je w jakiś sposób wykorzystać, albo to Noel poznałby jego tajemnicę w postaci czarnomagicznych eksperymentów, bo przysnąłby kiedyś w nieodpowiednim miejscu i pozostałby przez niego niezauważony aż do momentu pobudki. W pierwszym przypadku Leon raczej grałby miłego i próbował zmanipulować Noela, w drugim pewnie wpadłby w paranoję, łaził za nim i go straszył/dręczył, a może nawet wciągnąłby go jakoś w swoje sprawki, żeby był współudział, haha.]
N. Baskerville
[To jak z naszym wątkiem?]
OdpowiedzUsuńEthan