Historia
Podobnie, jak pozostali członkowie jej rodziny z dumą reprezentuje barwy Slytherinu, choć nie czuje wyrzutów sumienia, kiedy Ślizgoni tracą przez jej niesubordynację kolejne punkty. Od dziecka sprawiała problemy wychowawcze, a zadawanie się z nią zawsze oznacza kłopoty. Niezależna i stanowcza, polega głównie na sobie i swoim zdaniu, często ma problem z zaufaniem i nawiązaniem bliższych relacji z innymi. Trzyma się raczej z boku, a przebywanie w dużym tłumie dość szybko ją irytuje. Woli zaszyć się gdzieś w kącie z książką, pełniąc funkcję cichego obserwatora i świetnie bawiąc się w swoim własnym, doborowym towarzystwie Nie czuje się dobrze w murach Hogwartu, zwłaszcza, że dyscyplina panująca w szkole całkowicie ją przytłacza. Ironia i sarkazm nigdy nie były jej obce, a jej kąśliwe uwagi kierowane są przez nią nie tylko w stronę innych uczniów, ale i stażystów lub nauczycieli. Nie przejmuje się konsekwencjami swoich czynów, często działa wbrew panującym regułom i zasadom, żyjąc w przekonaniu, że nawet jeśli zostanie wydalona ze szkoły, niczego nie straci. Nienawidzi swoich rudych włosów, przez które od początku nauki w Hogwarcie jest notorycznie mylona z członkami rodziny Weasley. Większość osób jej unika, co właściwie jedynie ją cieszy i nadal przemierza korytarze Hogwartu z tym charakterystycznym, lodowatym spojrzeniem, który stanowi kolejną cegiełkę muru, jaki skutecznie od lat wokół siebie buduje. Nie lubi niczego planować, a utarte i gotowe schematy szybko ją męczą. Wiecznie gdzieś spóźniona, leniwa z natury, spontaniczna, wredna, kąśliwa, pełna sprzeczności, roztargniona i mimo upływu kolejnych lat, nadal zagubiona w murach szkoły. Nie przykłada się do nauki, bo i na tym właściwie w ogóle jej nie zależy, choć kiedy zmieni na jakiś czas zdanie, potrafi być wyjątkowo ambitna i chorobliwie nastawiona na sukces za wszelką cenę. Nie wie, jakie ma plany na przyszłość, a zapytana o to, jaka właściwie jest Suzanne Nott, za pewne sama nie byłaby w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Wreszcie ktoś mnie zasłonił, kłaniam się i ukochuję. <3 Jednocześnie wpadam też zapytać, gdzie ta nasza obiecana niespodzianka skoro wena tak dopisuje, co? Żarcik oczywiście, zero presji, byłabym hipokrytką poganiając kogokolwiek, haha. xD A tak już całkiem serio, czy Suzie nie szuka może przypadkiem koleżanki? Dziewczyny w pewnych aspektach są zupełnie różne, ale społecznie prowadzą bardzo podobny tryb życia, a tymi przeciwieństwami mogłyby się fajnie uzupełnić moim zdaniem. Suz trochę rozerwałaby mi tę uwielbiającą porządek i kontrolę Fern, a Fern mogłaby trochę zrównoważyć pannę Nott, żeby jednak z tej szkoły nie wyleciała. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńPHOENIX FERNHART
[Mam słabość do rudzielców, więc zawsze się cieszę na ich widok! Szkoda, że Suzanne ich nie lubi. Ja kiedyś dałabym się za nie pokroić :<
OdpowiedzUsuńMam u siebie już komplet wątków, więc niestety, nie mogę na ten moment zaproponować wspólnej rozgrywki, ale mimo wszystko przyszłam się przywitać i życzyć powodzenia.
Na pewno znajdzie się grono osób chętnych na wątek z panną Nott!]
Salem
[Jaka ta Suzanne fajna! Lubię takie buntownicze, wyróżniające się z tłumu postacie, które najchętniej trzymałyby się od ludzi z daleka, i bardzo ciekawie Ci to wyszło. Już nie mogę się doczekać, aż wpakujesz ją w jakieś kłopoty. :D
OdpowiedzUsuńAlbus mojego entuzjazmu na pewno nie podziela, bo on już wystarczająco punktów traci podczas wypadków na lekcjach. Chociaż może czuje się nieco mniej samotnie, skoro Suzanne do nauki się nie przykłada i perfekcyjnych wyników nie ma. Zawsze to trochę raźniej. :D
Jako że na wątek z Twoim cudnym Eliasem kompletnie nie mam pomysłu, to chętnie porwałabym Suzanne do czegoś, albo z Alem, albo z Jadis, z którą pewnie jutro się opublikuję. Może podczas zajęć np. eliksirów Al i Suzanne zostali dobrani w parę, a że mój syn to chodząca katastrofa, to nie dość, że kompletnie zrujnował eliksir, to jeszcze wylądowali razem na szlabanie? Jadis z kolei całkowicie podziela zdanie Suzanne co do szkoły i zasad, więc na pewno nie miałaby oporów, żeby wpakować Twoją pannicę w jakieś kłopoty.
Baw się z nią dobrze! :)]
Albus S. Potter i Jadis Wagtail-Meijer
[Piękna ta Twoja pani! Aż nie mogę się zdecydować, kim by tu po wątka uderzyć :D U Jamesa mi ich nie brakuje, a za to Nate taki bidny i troszkę przeze mnie ostatnio opuszczony, poza tym wydaje mi się, że Suzie z Potterem, jakby się już dorwali, zostaliby w pierwszym tygodniu roku wyrzuceni ze szkoły! Brakuje mi u Fortescue trochę wesołości, takiej osóbki, która pierwsza wyszłaby z inicjatywą, by chłopaka trochę rozruszać — myślisz, że Twoja panna by na coś takiego poszła?]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję za powitanie i komplementy - choć w dużej mierze są zasługą modela :D.
OdpowiedzUsuńTo ja proponuję może wątek z Suzanne, bo w przeciwieństwie do Eliasa, przynajmniej wygląda niewinnie. Finn mógłby ją wykorzystać do pomocy przy pielęgnowaniu roślin, co pewnie nieszczególnie by ją cieszyło, ale byłby to warunek konieczny do spełnienia w zamian za wymazanie tych wszystkich spóźnień, którymi raczyła go na zajęciach z zielarstwa. Jak myślisz - czy taki scenariusz spotkania przejdzie?]
Finn Halvorsen
[Dziękujemy za powitanie!
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że może to właśnie bliźniak przed śmiercią poznał Ignatiusa z Suzanne? Suz mogłaby się przyjaźnić z Dorianem, on z nich dwóch był zawsze bardziej otwarty na zawieranie znajomości i przychodziło mu to łatwiej, więc zwykle kończyło się tak, że mieli tych samych kolegów czy koleżanki.
Po śmierci bliźniaka Igni nie czuł się za dobrze psychicznie, opuścił sporo zajęć i przez to powtarza rok, więc jest szansa, że teraz nasze postacie miałyby okazję pierwszy raz porozmawiać na temat tego, co się wydarzyło.]
Ignatius
// Podoba mi się powiązanie postaci przez znajomość ojca. Teodor Nott jest moim ulubionym Ślizgonem z kanonu. Chociaż prawdopodobnie nasi ojcowie nie przepadają za sobą aż tak bardzo, chociaż w szkole siedzieli w jednej paczce. Przynajmniej ja miałam zawsze wrażenie, że Zabini to był tak lubiany bardziej z konieczności xD.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o samą Nott, patrząc po Twojej kp, Blaine pewnie widzi w Tobie niewykorzystany potencjał, więc może Cię bardziej cisnąć na lekcjach, mimo że się do nich nie przykładasz i jednocześnie właśnie dlatego. Widzę to trochę tak, że Blaine zawsze zazdroscil Ci opanowanego ojca, w przeciwieństwie do Blaise'a. To daje nam fajny luźny rys do relejk. A zauroczenie Suz w Blainie tylko fajnie to dopełnia, bo dodaje temu drugą glebie. Myślę, że może z tego wyjść coś ciekawego. Blaine w młodszych latach na pewno nie stronił od kontaktu z Nottami, teraz myślę mógł narzucić tylko trochę większy dystans z racji bycia nauczycielem. Ale jeszcze rok temu myślę że miał luzniejsze podejście jaki stazysta.
Co o tym myślisz?
Blaine
Z czystą premedytacją ignorował jej spojrzenie, jakie posyłała mu z końca sali. Nie dlatego, że był na nie obojętny, a musiał być. Pozwolił wszystkim opuścić salę i spodziewał się, że ona zrobi to samo, ale nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz, pozostała wierna własnym zamiarom. W odpowiedzi uniósł spojrzenie znad składanej sterty pergaminów i… prychnął.
OdpowiedzUsuń– Tylko ty, ja, pięć obrazów i ponad siedemset uczniów, z których każdy może tu wejść w dowolnym momencie — wymruczał i tak pobłażliwie, posyłając jej w spojrzeniu mieszankę krytyki i rozbawienia. Mógł wydawać się nieprzystępny i chłodny, jak jego ton, wnioskując po tym, jak łatwo odrzucił jej próbę ocieplenia relacji. Gdyby jednak obserwowała go uważnie, zauważyłaby, że lustrzanie powtórzył jej ruch – oparł się pośladkami na rogu biurka uporczywie ignorując kant wbijający się we wnętrze jego ud i chociaż założył ręce na piersi, słuchał jej słów, nie przerywając jej ani jednego zdania, nieważne jak absurdalnie brzmiały mu jej zarzuty.
Sprostował tylko jedną rzecz, ale bez zbędnej zaciętości, po prostu chciał to podkreślić:
— Dalej jestem młody.
Do reszty jej słów odniósł się dopiero kiedy zbliżała się ku końcowi i chociaż nie wypowiedział tych proszących się o wojnę słów: “skończyłaś już?”, jego nieco ściągnięte brwi i konsternacja, wyrażały dokładnie ten przekaz, nawet bez szczerbienia jego języka.
— Nie mam pojęcia czym jest chomik, ale domyślam się, że to jakiś mugolski chowaniec. Właśnie dlatego nie ufam twojemu osądowi. Za dużo czasu spędzasz ze zdrajcami krwi.
Nie uchylił się przed jej dłonią, ale chwycił jej przegub, odciągając jej palce od swoich włosów. Miał zwrócić uwagę, żeby nie zachowywała się, jak nastolatka, ale kiedy tylko uchylił wargi, żeby się tą uwagą z nią podzielić, przypomniał sobie, że mimo tego, jak wygląda i kusi dojrzałością - na pewno wyraźniejszą niż kilka lat temu – właśnie tym jest, nastolatką. Ostatecznie więc uniósł ciut sardonicznie kącik ust ku górze i pokręcił z zawodem głową.
— Jakbym chciał twojej niechęci, zrobiłbym to skutecznie.
W finiszu tych słów puścił jej rękę i pchnął kolanem jej podudzie, żeby sama cofnęła się w tył, ostatecznie dalej uznawał zwierzchnictwo nauczycieli nad uczniami i liczył się z tym, że wszelkie plotki o romansującym profesorze skończyłyby się znacznie gorzej dla niego niż dla niej, co w swoim egoizmie uznawał za niedopuszczalne. Mimo to, zainicjował zainteresowanie jej słowami. Przechylił głowę na bok, przyjmując w milczeniu jej zaproszenie do jej domu, bardzo dobrze odczytując podwójne dno jej wypowiedzi.
— Ymmmm…. Nie.
Udał, że rozważa jej propozycję, ale prawdą było, że od początku chciał ją odrzucić, jedynie bez uszczerbku na wrażliwym, nastoletnim ego.
— Nie chcę brzmieć, jak twój ojciec Suz, ale marnujesz się. Co robisz w swoim czasie? Kolekcjonujesz szlabany i podrywasz nauczyciela? — parsknął kręcąc głową na boki, bo miał o niej wyższe mniemanie, może nawet większe niż ona sama, co swoją drogą też było wyczynem. Jednak wcale nie był rozbawiony swoimi słowami, był to śmiech gorzki, pozostawiający szerokie spektrum niewypowiedzianych słów, które zawisły teraz niemo w powietrzu.
— Stać cię na więcej. Nie masz kolegów w swoim wieku?
Kolejna odmowa. Wyraźnie rysował między nimi linię dystansu, nawet pomimo, że właśnie to przed chwilą mu zarzuciła – miała rację, że to robił, a on był dość bezczelny, żeby nie tylko nie zaprzeczać, a nawet potwierdzać tą tezę. Gdzieś jednak pomiędzy tą maską opanowanego belfra, zaczaił się też stary, znany jej szelmowski Blaine, który mimo wielu negacji jej uwagi, spytał o kwestię swojego wynagrodzenia:
— Jak odpowiednio?
Blaine
Odliczał dni do rozpoczęcia roku szkolnego. Zwykle czynił to z ekscytacją i wprost nie mógł się doczekać, aż znowu przekroczy próg Hogwartu, ale tym razem było inaczej. Odkąd Dorian zmarł, wszystko bezpowrotnie się zmieniło. Teraz mury szkoły przywoływały u niego tyle wspomnień, że aż coś ściskało go w piersi.
OdpowiedzUsuńCzuł się dziwnie, siedząc w przedziale pełnym rozgadanych rówieśników. Wpatrywał się w okno, nie biorąc udziału w rozmowie na temat tego, jak spędzili wakacje i poczuł się niekomfortowo, gdy wspomnieli o meczach Quidditcha. Dorian je uwielbiał od dziecka. Swoją część pokoju miał pokrytą plakatami różnych drużyn, którym dopingował. Sam zresztą należał do drużyny Puchonów. Cóż, teraz ktoś będzie musiał zająć jego miejsce...
Gdy tylko pociąg zatrzymał się na ostatniej stacji, Ignatius przemknął przez korytarz, niosąc niedużą walizkę, którą zabrał z domu. Starał się unikać znajomych, choć przecież podświadomie wiedział, że nie będzie mógł się wiecznie ukrywać. Zwłaszcza z obecnymi gabarytami ciężko było mu się wtopić w tłum uczniów. Przez pierwszy tydzień udało mu się przebrnąć bez większych zgrzytów. Gdy tylko widział znajomą twarz, po prostu skręcał w inną stronę, udając, że nie zauważył tej osoby. Dużo czasu spędzał w dormitorium, ale w końcu musiał wyjść ze swojego azylu.
Po zajęciach przepchnął się przez tłum uczniów, by wreszcie dostać się do biblioteki. Odetchnął z ulgą i poprawił szatę, która wyglądała na nim, jakby skurczyła się w praniu o kilka rozmiarów. Nadal czekał, aż rodzice doślą mu ją w większym rozmiarze. Musiała zostać uszyta na zamówienie. Najwyraźniej żaden sklep nie przewidział, że znajdzie się tak wysoki uczeń. Ile właściwie miał lat? Jak daleko przeskoczył? Dziesięć, a może więcej?
Zamyślił się i nie zauważył, że zza regału wyszła rudowłosa Ślizgonka. Zderzył się z nią i przypadkowo wytrącił jej z dłoni stos książek.
— Cholera jasna — mruknął pod nosem niskim głosem, do którego wciąż nie przywykł. Natychmiast ukucnął, by pozbierać opasłe tomiszcza, które z hukiem spadły na posadzkę. Podniósł je, a następnie przekazał uczennicy ze Slytherinu. — Cześć, Suz — dodał, gotów by odwrócić się na pięcie i uciec, jakby zapomniał o tym, po co w ogóle przyszedł do biblioteki. Nie dało się ukryć, że Igni bardzo chciał uniknąć rozmowy o kilku miesiącach nieobecności, oblanym roku, o tym, dlaczego tak wygląda i czemu nikomu nie wspomniał o śmierci bliźniaka.
Ignatius
[A ładnie to tak podglądać? :D Nie no, żartuję sobie, bo sama pewnie robiłabym to samo, jak Twoja postać byłaby w roboczych i nie mogłabym się powstrzymać. 🥰 Tak, ten nasz gust do facetów się sprawdza, chyba jakiego byśmy nie wybrały to zawsze będzie się nam podobał XD No ale skoro już jesteś, a my coś mówiłyśmy wstępnie o wątku to nas czymś myślimy? Obok Abbey ciężki przejść obok, a Eliasa kojarzę z poprzednich odsłon albo odsłony, bo kojarzę imię i nazwisko. Ale to chyba już lepiej się zgrać na hg i coś wymyślić. Szczególnie, że trudno nie będzie skoro wszyscy są z tego samego domu:D
OdpowiedzUsuńNo i dziękuję za powitanie. ❤️]
Castor Blackthorne
[Dziękuję pięknie za miłe słowa - cieszę się, że Arran budzi pozytywne odczucia. Przyznam szczerze, że dwa wątki mogą być ponad moje siły, ale chętnie podrzucę Ci Arrana lub Finna. Daj znać, którego z moich Panów wolisz i będziemy wtedy myśleć nad scenariuszem.
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam to u Finna nawet już miałam propozycję, tylko czekałam na odpowiedź od Ciebie, czy jest okej.]
Finn & Arran
— Jeju, jeszcze raz przepraszam — wymamrotał z zażenowaniem. Nie chciał zrobić jej krzywdy, ale ciągle zapominał o tym, że ma jakieś piętnaście centymetrów wzrostu więcej. Choć wyglądał tak od kilku miesięcy, wciąż zdarzało mu się uderzać głową o framugę albo słuchawkę od prysznica, nie mówiąc o tym jak dziwnie czuł się siedząc w szkolnej ławce, kiedy nie mógł nawet założyć nogi na nogę, bo boleśnie uderzał kolanem o spód blatu.
OdpowiedzUsuńPopełnił głupotę, wypowiadając jej imię, ale zdał sobie z tego sprawę po fakcie. Przeklął w myślach, zły na samego siebie. Przystanął w miejscu, choć nadal miał ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Poprawił torbę, która zwisała mu z lewego ramienia. W pierwszym odruchu chciał przytaknąć i odejść, ale wiedział, że jest beznadziejnym kłamcą. Poza tym to by prędzej czy później wyszło. Na pewno zauważyłaby go w końcu przy stole Puchonów w czasie posiłku jedzonego w Wielkiej Sali albo wykonującego zadania podczas wspólnych zajęć.
Westchnął ciężko, bo czuł, że czeka go trudna rozmowa. Dobrze, że w bibliotece panowały względne pustki, przynajmniej nie musiał przesadnie ściszać głosu ani nigdzie jej ze sobą ciągnąć, choć może powinien? Nie wiedział jak zareaguje. Przeczesał włosy palcami, ale te znowu szybko opadły mu na czoło.
— Cóż... Może dlatego że Ignatius to ja... — mruknął. Odruchowo odwrócił wzrok i głośno przełknął ślinę, gdy usłyszał imię nieżyjącego bliźniaka. Plotki, no tak, to musiało prędzej czy później się rozejść po szkole. Poczuł ten okropny ciężar w okolicy żołądka, gdy uświadomił sobie, że niebawem stanie się jeszcze większym obiektem zainteresowania ze strony uczniów.
— Możemy się przejść...? Musimy poważnie pogadać — stwierdził w końcu, widząc jak przechodząca obok bibliotekarka, starsza przysadzista kobieta z siwymi włosami związanymi w ciasny kok, zgromiła go wzrokiem za zakłócanie ciszy. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, denerwował się i nie umiał tego ukryć.
Wydawało mu się, że Suzanne mogło łączyć coś więcej z Dorianem albo mieli się ku sobie. W przeciwieństwie do niego nie interesował się dziewczynami, więc ciężko było mu określić ich relację. Wszystko jednak wskazywało na to, że ich relacja była bliska. Zasługiwała na to, by poznać prawdę, nie tylko bazować na plotkach. Wolał, by dowiedziała się od niego, niż od przypadkowej osoby na korytarzu. Zamierzał jej powiedzieć co spotkało Doriana, choć na tę myśl ogarniała go panika. Nie znosił wracać do tamtych przeżyć, ale musiał przezwyciężyć emocje.
Ignatius
Źle rozłożyła swoje karty. Już od momentu, kiedy poruszyła temat jego ojca, tak naprawdę nie miało znaczenia co później powie. Już jej nie słuchał. Przeszywał chłodnym spojrzeniem jej ciało, mimo ciepłej barwy, ciemnych, brązowych oczu, a ona w swojej naiwności zignorowała wszystkie znaki jego powoli gasnącej do niej sympatii. Przez wzgląd na wspólną przeszłość i dobre relacje z rodzicielem.
OdpowiedzUsuń— Świat czarodziejski nie ruszył do przodu przez wieki, i tylko dlatego, że ty sobie tego życzysz, nie ruszy — uciął jej mrzonki, pozostawiając je dalej w strefie marzeń. Tak właśnie zakończył ten wątek, bo nie sądził, żeby jakiekolwiek więcej słowa mogły spowodować, że on czy ona zmienią co do tego swoje zdanie.
— To nie była wina eliksirów.
Co do tego był pewien. Wina spoczywała po stronie tego, kto je spożywał, w zbyt zachłannych ilościach, ale tego nie dopowiedział. Zamiast tego uśmiechnął się otwarcie z pobłażaniem. Gdyby to nie była ona, już dawno uciąłby tą dyskusję. Gdyby zaczęła ją inaczej, może byłby też bardziej podatny na jej słowa. Tymczasem, powiedziała najgorszą rzecz, jaką mogła powiedzieć. “Jesteś jak kopia ojca” - i tu go straciła. I całą jego otwartość, podziw dla jej urody i echo przyjaźni, jaka mogła między nimi mieć miejsce, ale która w tym momencie nie miała dla niego żadnej wartości.
— To właśnie Twoja fantazja?
Mogła się bardziej postarać, przecież na co dzień spała w lochach, jako mieszkanka dormitoriów Domu Węża.
Odchylił się z obrzydzeniem w tył, nawet nieudawanym, bo właśnie to działo się, kiedy porównywało się go do jego ojca, i właśnie dlatego nie zadziało się też nic, kiedy położyła dłoń na jego kroczu. Może spodziewała się jakiejś reakcji, ale dla niego, w tym momencie była tak samo atrakcyjna jak jego ponad stuletnia prababka. Nawet jeśli jeszcze kilka minut temu myślałby inaczej. Teraz nie otrzymała nawet najdrobniejszego drgnięcia.
— Z kim i czego lubię próbować to moja sprawa, Suz. Zabierz ręce.
Oczywiście był jednak świadomy biologicznego aspektu jej działań, więc zanim obdarowałby ją niespecjalnie jakąś reakcją, sam skierował rękę w stronę swojego krocza. Zamiast jednak sięgnąć po jej dłoń, wyciągnął z kieszeni rożdżkę, a chwilę później rzucił zaklęcie zrastające jej palce ze sobą. Dla profesora transmutacji, transfiguracja ludzka nie stanowiła żadnego wyzwania. Moment później pochylił się do jej ucha, szeptając z pełnym przekonaniem, co do treści słów, jakie do niej kierował.
— Ja nie muszę z tobą spać, żeby wiedzieć, że nie jesteś warta mojego zachodu.
Nie myślał tak w stu procentach, było w tym tylko jakieś ziarenko prawdy - w tym, że nie chciał spać z nieletnią, w myśl swoich zasad. Jednakże nie przebierał obecnie w słowa. Chciał, żeby zabolało ją to, co powie.
— Zaklęcie zejdzie za kilka godzin. Odpuść wariacje, to cofnę je już teraz.
Wyminął ją, stając w bezpiecznej odległości od niej.
— Albo możemy skończyć dyskusję u dyrektora. Wybieraj.
Blaine
[Dziękuję bardzo za powitanie i tak miłe słowa pod kartą Lachiego! Aż się zarumieniłam, ale naprawdę dziękuję ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak różnorodne korzenie nie zostały uznane przez Ciebie za przesadę (jakkolwiek zgodne z rzeczywistością wielu ludzi mogą być), a o ile znajomość aż tylu języków wynika poniekąd właśnie z nich, a poniekąd z mojego wyobrażenia Durmstrangu, dopiero później z samej ciekawości Lachlana; to jednak trudno zaprzeczyć, że to przydatna umiejętność, szczególnie dla podróżnika, którym w duchu mój pan bez wątpienia wciąż jest.
Limit rzeczywiście mam na chwilę obecną wypełniony, ale jeśli nie będzie Ci przeszkadzać moje żółwie momentami tempo, możemy śmiało już teraz nad czymś pomyśleć. Zastanawiam się jednak, jakby nasze państwo połączyć, tak by miało to ręce i nogi, i nie opierało się jedynie na oklepanym wątku uczennica-profesor, tym bardziej, że nie wiem nawet, czy Suzanne uczęszcza na Alchemię, a członkiem Klubu Pojedynków z Twoich postaci jest chyba tylko Elias, jeśli dobrze wszystko zrozumiałam?
Swoją drogą, naprawdę fajna ta Twoja pani!♥ Dla jednych może mało przyjacielska, ale czy aby na pewno? W końcu to buntowniczka, a ci bywają nimi przeważnie nie bez powodu. Samo nazwisko mogło jej przysporzyć niejednej nieprzyjemności, bo poglądów niektórych swoich przodków chyba nie powiela xD Tak czy siak, fajna postać i bez wątpienia miła dla oka pani w karcie, nawet jeśli przyznam, że wcześniej jej nie znałam :P
No nic, daj znać co myślisz, a jeśli wolisz się na razie ze wspólnym pisaniem wstrzymać - baw się dobrze! :)]
Lachlan
[O, to super w takim razie! :) Od razu mogę powiedzieć, że u mnie wszystko zależy od natężenia obowiązków w życiu, dopiero później weny; bywają okresy, że dwa odpisy w miesiącu to u mnie maks, mimo chęci; ale i takie, gdzie uda mi się przesłać dwa w tygodniu.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł! :) Lachie rzeczywiście nie jest jednym z tych nauczycieli, co rozdają szlabany na prawo i lewo, acz w klasie i w Klubie Pojedynków wymaga od uczniów cholernie dużo; niemal tak wiele, co od siebie samego. Biorąc pod uwagę jego, hmm, prywatne niedyspozycje, tak to ujmijmy, zawsze ma pod ręką eliksir trzeźwiący, więc gdyby Suz była do tego stopnia wstawiona, zapewne zaprowadziłby ją do swojego gabinetu i zaczekał, aż dojdzie trochę do siebie. A jego reakcja odnośnie czarnej magii mogłaby pannę Nott nieco zaskoczyć, gdyby już bardziej na trzeźwo, obawiała się konsekwencji podobnych słów.
Również jestem z Lachlanem otwarta na bardzo wiele, więc jeśli coś jeszcze chodzi Ci po głowie odnośnie naszego wątku, nawet szalone, śmiało pisz :P]
Lachlan
[Cześć! Na wstępie chciałam przeprosić, że przychodzę tutaj tak późno. Pochłonęły mnie ostatnie dni wakacji i błogiego lenistwa, jak i przygotowania do rozpoczynającego się roku akademickiego. Wreszcie jednak przybywam, jestem, bo pragnę niezmiernie podziękować za tak miłe słowa pod kartą Ashera. Cieszę się, że karta się podoba, że da się ją mimo wszystko czytać, bo nie będę ukrywać, miałam niemały struggle próbując wycisnąć z siebie cały ten słowotok.
OdpowiedzUsuńNa wątek zawsze jestem chętna, aczkolwiek na tę chwilę trudno wymyślić mi cokolwiek konkretnego. Może miałabyś jakiś pomysł? Wątkowe marzenie, które pomoglibyśmy spełnić? Jak tak to serdecznie do siebie zapraszam, chętnie usłyszymy co i jak, jeśli nie, to na spokojnie, może jeszcze samej uda mi się na coś fajnego wpaść.
Tymczasem jeszcze raz bardzo dziękuję za powitanie Ashera i również życzę udanych wątków, masy weny i wyśmienitej zabawy!]
ASHER S. HANDRAHAN
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Hej, nie ma najmniejszego problemu z tym opóźnieniem. Jak widać, ja też na moment zapadłam się pod ziemię jeśli chodzi o wątkowanie, ale właśnie wracam do blogowego życia... i do tej uroczej, acz kąśliwej panny ♥]
OdpowiedzUsuńW koszu pamięci ląduje kilka podstawowych zasad i spostrzeżeń, które jako nauczyciel i dorosły czarodziej zna od podszewki. Sięga po nie szczególnie chętnie w obliczu kontaktu z napędzonymi przez hormony nastolatkami.
Pierwsza zasada: nie spoufalać się z uczniami. Na tyle, na ile zdążył poznać szkołę, Hogwart niczym pod tym względem nie różni się od Durmstrangu. I w jednej, i w drugiej placówce zawsze jest kilku delikwentów, którzy zachodzą za skórę stanowczej większości kadry i badają granice cierpliwości swoich opiekunów. Czy Suzanne Nott jest jedną z tych osób?
Za szybko, by oceniać i za mało danych, by z drobnych piasków plotek zabudować solidną konstrukcję prawdy. Tę planuje odkryć w międzyczasie. Być może dlatego uwagi dziewczyny – mniej lub bardziej bezczelne – nie wprawiają go w dyskomfort. Po prawdzie nawet śmieszą, gdy z prostego pytania o rośliny dziewczyna przechodzi szybko do absolutnie niedorzecznej hipotezy, stawiając jego seksualność na krawędzi fetyszu.
Perły śmiechu, rozsypane wzdłuż alei szklarni, w obliczu zasłyszanych słów lśnią czystością tonów, gdy nieskalany przez złość czy niezadowolenie, dźwięk gestu rozśmieszenia niesie się echem od ścianek szklarni.
Nie patrzy na nią, z ciemnością tęczówek skierowanych na jedną z pielęgnowanych roślin. Nie musi jednak, by wyrazić rozbawienie sytuacją:
— Pierwszy raz w życiu ktoś nazwał mnie fetyszystą. Uwierzysz, jeśli powiem, że zwykle działa to w drugą stronę?
Dopiero z chwilą zadanego pytania podnosi na nią wzrok, w odbiciu granatu chwyta jej nieco zbyt rozluźnioną sylwetkę. Znudzone ciało nastolatki wychyla się bowiem zza Mimbulusa mimbletonii, nie dając mu nadziei na to, że panna Nott kiedykolwiek polubi pielęgnowanie roślin.
— Dla niektórych poderwanie wili to życiowy cel, czasem nawet zboczenie — dopowiada dla wyjaśnienia pierwszych swoich słów. Nie rozwija jednak kwestii. Zamiast tego podchodzi do niej niespiesznie, otrzepując dłonie z gleby.
— Uważaj na nią — wskazuje na Mimbletonię — ukłuta przypadkiem narzędziem, potrafi wypluć z siebie odorosok... Zamieńmy się, ja ją przesadzę, a Ty zajmiesz się wybraniem chwastów z pykostroków. To zadanie chyba Cię nie przerośnie? Wiesz... co nie jest strąkiem, prawdopodobnie jest chwastem. W razie wątpliwości pytaj.
Finn>/b>