Przyszedł na świat jako drugie i zarazem ostatnie dziecko Victora Shantera i jego żony, Modesty z domu Vermillion. Urodził się osiemnastego kwietnia dwa tysiące czwartego roku w rodowej willi Shanterów na obrzeżach Londynu. Przynależność do wielopokoleniowej rodziny czarodziejów zobowiązywała do przyswojenia sobie paru radykalnych zasad, zatem młody Halliwell od dziecka był przyuczany do ideologii czystości krwi. Przesiąkł nią na wskroś – od cebulek włosów po same koniuszki palców. W efekcie czego młodsza latorośl państwa Shanterów na okres siedmiu lat, według wszelkim oczekiwaniom, stała się wychowankiem Salazara Slytherina.
Według wielu czarodziejów – różdżka sama wybiera sobie właściciela, a ta, która wybrała Halliwella, została wykonana z tabebuji, mierzy sobie 12 i pół cala, jest odpowiednio sztywna i ukrywa w sobie rdzeń w postaci pióra świertognika. Dodatkowo na rękojeści, po jej wewnętrznej stronie, została wygrawerowana rodowa sentencją w łacinie – aut Vincere, aut Mori, co wpisuje się w tradycje Shanterów. Ówże przedmiot samoistnie wyznacza dominujące cechy charakteru swojego posiadacza, klasyfikując go na osobę pewną siebie z wybrakowanym kręgosłupem moralnym. Rzekomo nigdy nie dostrzegał nic oprócz czubka własnego nosa i nie był zdolny do wyhodowania jakiekolwiek emocjonalnej więzi. Ten wizerunek dopełniał kącikowym, kpiącym uśmieszkiem przyklejonym do ust. Jak to zwykle bywa, prawda jednak leży gdzieś po środku i jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się to komuś wydawać. Nie da się jednak ukryć, że siedemnastolatek sam w sobie jest trudny w obyciu i dopuścił do swojego życia tylko jedną osobą, ale na przestrzeni ostatniego roku szczerze żałuje, że pozwolił przebić się jej przez warstwy obojętności i niechęci, którą wokół siebie roztacza. Exitus acta probat stało się jego dewizą życiową, co w połączeniu z kredo jego rodziny kwalifikuje go na osobę oziębłą, gdyż odciął się od jakiekolwiek symptomów dobroci. Zostały one unicestwione przez wybujałe, rozrośnięte do rozmiarów muru chińskiego ego. Chorobliwa ambicja w zestawie z talentem sprawiły, że szlifuje swoje umiejętności do perfekcji – czasem po nocach, czego efektem nieczęsto są podkrążone oczy, które w zestawie z bladą cerą przywodzą na myśl upiora. Zostało to uwarunkowane też przez bardzo słaby sen. Budzi go dosłownie każdy dźwięk, a zalicza się do nich szelest firanki, a nawet zgrzyt poluzowanej paneli podłogowej uginającej się pod ciężarem ciała. W ramach poradzenia sobie z tą dolegliwością, uzależnił organizm od eliksiru nasennego, które warzy, wymykając się z dormitorium w godzinach nocnych. Po ukończeniu Hogwartu pragnie za wszelka cenę odciąć się od pępowiny w charakterze rodzinnego majątku i żyć na własny rachunek, najlepiej w samym sercu Londynie - z dala od pogarszającego się z miesiąca nad miesiąc stanu emocjonalnego matki, która przeżyła ciężki szok, gdy dostało informacje o śmierci męża. Znaleziono go na ulicy. Był blady jak ściana, miał zakrwawioną twarz i nie oddychał. Ma za swoje - chciał rzecz na pogrzebie, gdy po policzkach matki i siostry spływały łzy, ale ówże słowa nie przedarły się przez zachrypnięte gardło najmłodszego Shantera i wreszcie straci okazje, by urzeczywistnić swoje myśli. Nie lubił swojego ojca, po prostu go nie lubił. Był wynaturzonym pracoholikiem i to właśnie mu zawdzięczał idiotyczne imię i przede wszystkim chorobliwie ambicje. Odziedziczył po nim także smykałkę do eliksirów i magicznej medycyny, która już w wieku ośmiu lat znalazła się w centrum jego zainteresowań. Za punkt honoru postawił sobie zostanie Uzdrowicielem. Niewykluczone, że marzenie o tym zawodzenie, wymuszającego sterylność, tchnęło w niego pierwiastek pedantyzmu, przez który średnio raz na godzinę myje ręce, aby – jak sam twierdzi – zmyć szlam z rąk, przez to są szorstkie i poranione, często chowane w rękawiczkach. Sceptyczni twierdzą, że nie podoła wyzwaniu, które postawił sobie na drodze. Nie posiada w sobie za grosz empatii, ani wyczucia, ale to nie studzi jego entuzjazmu, a nawet wręcz przeciwnie, napędza go jeszcze bardziej. A świadomość, że kręgu niedowiarków znalazła się Modesty, od niemal zawsze życząca mu kariery sportowca, jeszcze bardziej spotęgowało jego motywacje. Utrze jej nosa.
Ostatnią rzeczą, którą warto o nim wiedzieć, to też, że jest właścicielem
Muscata. Kota, który złamał już niejedno zniewieściałe serce i zarazem oczko w głowie swojego właściciela. Kuweciarz jednak nie odwzajemnia tych uczuć, przez co na dłoniach, a nawet nosie Halliwella nie trudno dopatrzyć się plastrów czy też płytkich szram po kocich pazurach.