Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Just don't.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Just don't.. Pokaż wszystkie posty

Thank God I lost my sense of taste years ago.

Cassiopeia Snyde

31 lat - nauczycielka (o zgrozo) wróżbiarstwa - opiekunka (o jeszcze większa zgrozo) Ślizgonów - niewymowna - była wychowanka Slytherinu - boginem przepowiednie z Departamentu Tajemnic - patronusem nietoperz - chodzący najfatalniejszy omen - jodła, 11 i 1/2 cala, włos z ogona testrala - powiązania

Nie będzie głupiego wymachiwania różdżkami w tej sali.

Wszystkim uczniom otwarcie życzy co najwyżej "Zadowalającego" ze swojego przedmiotu, doskonale wiedząc, że beztalencia śpią spokojniej. Życie już i tak w swojej formie jest wystarczająco skomplikowane, by dorzucać do niego wizje przyszłości, rozpalające codzienność niczym oliwa dolana do ognia. Z klasy zniknął klimat przykurzonej herbaciarni. Na sufit rzuciła zaklęcie odwzorowujące północne niebo, a ciemność materiału poduch rozpraszają mgliste, świecące kule i niebieskawy ogień w kominku. Wszędzie leżą stosy książek posegregowanych w tylko jej znany sposób. Pachnie tam olejkiem cedrowym, ale to niewiele zmienia - miejsce raczej nie uchodzi za przyjemne.

Jeśli nic nie widzisz, to chociaż pomyśl.

Jest jak gorzka czekolada popita wytrawnym czerwonym winem. Zamiast miotać wszędzie omenami śmierci, zdaje się trzymać je na ramionach, niczym oswojone ptactwo. Lubi szkocką pogodę, zapach dymu i mugolskie kapelusze. Całą sobą idealnie pasuje do zadartego w pewności siebie podbródka, śmiertelnie spokojnego uśmiechu i zmrużonych oczu, zaznaczonych mocnym makijażem. W rozpalanym czasem cieplejszym ogniu kominka poskramia czerń, nadając jej spokojniejszy ton. Przygaszony, miękki głos otulający twarz nie zgrywa się z ostrością bladych ust, nierzadko palących w blizny, rozdrapujących stare rany i szarpiących za duszę. Jest zjawą, która zapada nieswojością w pamięć, spokojnie przepływając przez sny spotkanych w życiu osób. W rzeczywistości wyciąga ręce po brzytwę, tonąc w ciemnych obietnicach przyszłości i czekając na promień słońca.

Trzeba się wziąć za wróżbiarstwo na serio. I nie spodoba wam się to.

***

Cytat w tytule to ukochana pani Packard z disneyowskiej Atlantydy. Jestem tak stara, że zaczynam ją rozumieć. Lubimy zawiłości, napięcia, toksyczności i niespodzianki. Można zdradzać, kochać, nie znosić, mieć żal, pociągać, ciągnąć w dół albo w górę. Bierz jak chcesz. Mail: joasiaaadamczyk@gmail.com

So casually cruel in the name of being honest

Poppy Nott
Pierwsze, co zrobiłaś w szkole, to poprawiłaś nauczyciela od zaklęć, który wyczytał twoje imię i nazwisko przed ceremonią przydziału. Gdy tiara wrzasnęła nazwę domu, na twoich ustach pojawił się dziwny uśmiech. Zupełnie jakby ci to pasowało. A przecież nie powinno. Niektórzy pomyśleli pewnie, że lubisz rozgłos. A ty najprawdopodobniej myślałaś wtedy o tym, że właśnie trafiłaś do domu, który ma najbliżej do kuchni. Miałaś jedenaście lat, brązowe włosy, i bił od ciebie zawadiacki blask.
Poppy Nott was a vision. He couldn’t remember a time when a pretty face and a pair of big, bright, brown eyes made him feel such a pull. The moment he heard her name during the sorting ceremony, he wanted to get closer. Get to know this fascinating creature a little more. Bask in her light for a while.
Łudzące podobieństwo do ojca przewróciłaś do góry nogami, tylko dlatego, że mogłaś. Wyraz króliczej twarzy dla jednych jest poczuciem wyższości wyrytym dłutem w twarzach wszystkich czystokrwistych, dla innych po prostu śmiertelnym skupieniem. Jednocześnie, choć nie czujesz potrzeby przynależności do grupy i wolisz pracować sama, to nikomu nie odmówiłaś nigdy pomocy. Ale tak po prawdzie – rzadko kto po nią przychodzi. Talent przejawiałaś właściwie tylko na polu transmutacji, czasem błysnęłaś też na obronie przed czarną magią, na resztę ocen musiałaś mocno zapracować. I z dnia na dzień radzisz sobie coraz gorzej.

Nadrabiasz to lekkim, nieobecnym uśmiechem, który zagadkowo kontrastuje z uważnymi oczami. Zupełnie, jakbyś widziała więcej, niż dajesz po sobie poznać. Wolisz usiąść obok samotnej osoby okupującej ławkę nad jeziorem i zapytać, czy zrobić jej zdjęcie. W międzyczasie poprawić jej nieco humor, pożartować z koła wróżbiarskiego, jakby dołączenie do niego było elementem bardzo skomplikowanej gry. Komuś na nosie.
He wanted to be as self-confident in her presence as he was with others. But looking into those big, girlish eyes ­– though he was more peering into them from time to time – he had a feeling that her doe-eyed gaze – for him too wise, too adult, just too much – sees more. The thing that bothered him the most was her being able to see through his neatly crafted shell.
Ale nawet w żartach nie wspomnisz, że najbardziej na świecie boisz się trzaskanego szkła. I nie zamierzasz tłumaczyć się, że raz wyczarowany patronus, ledwo kształtem przypominający wiewiórkę, już się nie pokazał – nawet w formie mgły. Lubisz pełną kontrolę nad sytuacją – instynkt samozachowawczy przeważa u ciebie nad jakimikolwiek innymi zdolnościami. Nawiązujesz komfortowe dla ciebie relacje, a jeśli przyjdzie ci zmierzyć się z kimś niebezpiecznym, to staniesz na rzęsach, by mieć przewagę. Lubisz skrywać dystans pod uśmiechem dobrej cioci i perfekcyjnie wykonujesz uniki przed czymkolwiek, co można podciągnąć pod szeroko pojęty flirt.
She wraps him in pleasant warmth and burns his skin with determination. She brushes the atrium of his soul, and touches the veins hot with emotions, while confidently and firmly breathing life and a little hope into them. Some hope for normal, healthy human contact. Without girlish fantasies and silly gossip. No words woven in naiveté, which tend to sew up the skirts of contact. For such words are unlike her. As if she was made of a different substance, throwing a stone of directness rather than covering anyone with the soft blanket native to romantic stories.
Słodkie dziwactwa, ciepły uśmiech, mocno średnie umiejętności lotu na miotle, ot byle się nie zabić. Za obiektywem aparatu coś jednak się w tobie zmienia. Twoje oczy ciemnieją, marszczysz brwi, a na usta wkrada się dzikszy, niemalże wyrachowany uśmiech. Niby nic, a w wykalkulowany sposób przybiera na mocy tak, by wydłubać ze skorupy to, co akurat masz ochotę zobaczyć na zdjęciu. Złość. Samotność. Smutek. Euforię. Miłość. Wszystko, co boli. Wszystko, co sama czujesz zbyt mocno. Wtedy nawet twój głos schodzi ze zwyczajowej nuty. Kolejne ujęcia planujesz, niczym wprawny łowca, który odpowiednio wywabia zwierzynę z jaskini. 

I jeśli ktoś jest wystarczająco uważny, zobaczy, że zwykle po śniadaniu maszerujesz dziarsko po murku, niczym przedszkolak, a obok opada podejrzanie sczerniały i obumarły liść, którego zieleni sekundę wcześniej dotknęłaś. Nadaje to całej scenie tak absurdalnej groteski, że odczuwalna temperatura spada chyba poniżej zera. I jakby w odpowiedzi, po kręgosłupie przebiega ci niemal piekący dreszcz, boleśnie przypominający, że coraz mniej nad tym panujesz. Po SUMach wybrałaś przedmioty do minimum ograniczające użycie różdżki, choć jesteś w nich beznadziejna.

Aparat wyciąga prawdę z człowieka, niezależnie po której stronie obiektywu stoi. Ale to przecież niemożliwe, byś pociągała za sznurki z taką wprawą, by oszukać rodzinę, własną różdżkę, tiarę przydziału i pół szkoły…. prawda, Persephone?
I can make things move without touching them. I can make animals do what I want them to do without training them. I can make bad things happen to people who annoy me. I can make them hurt if I want. 
The question is... do I want it?
od września VI, Hufflepuff choć wiesz, w którym domu powinnaś być 
włos z grzywy jednorożca, jabłoń, 12 cali choć jesteś z nią w coraz większym konflikcie
klub ślimaka choć to jedyna rzecz, której się od Ciebie oczekuje i którą rzeczywiście robisz
kiedyś klub transmutacji choć będziesz tęsknić za jedynym, do czego miałaś talent
klub wróżbiarski choć absurdalność tego faktu bawi nawet ciebie samą
fotografia dla szkolnego "Proroka" choć wolisz robić brzydkie zdjęcia
od dziecka nadmierne predyspozycje do magii bezróżdżkowej


Ja dziękuję wszystkim, którzy przez to przebrnęli. I dziękuję autorce Suzanne Nott za możliwość powrotu. Nie umiem w ładne karty, ale mam nadzieję, że Was to nie zrazi. Buzia to Thomasin Mckenzie. Trzy pierwsze teksty po angielsku to przetłumaczone fragmenty niegdysiejszych wątków - tak inni widzieli Poppy.
Zapraszam do wątkowania! Chętnie przygarniemy trudniejsze wątki, od miłości do nienawiści albo odwrotnie, teatrzyki emocji, niesłodkie przyjaźnie, ustawiane narzeczeństwa, w grę wchodzi też nietrywialny romans, może jakiś pierwszy heartbreak. Lubię spełniać wątkowe marzenia. Lubię też nutę spontaniczności i jeśli w ciągu rozgrywki Wasza postać zdecyduje się pojedynkować, zwyzywać, znielubić, zakochać się, namówić na coś niemoralnego, czy zdradzić moją postać, to tym ciekawiej, ja się nie obrażam - Pops po prostu zareaguje w zgodzie ze sobą.
Potrzebujesz do powiązań? Chcesz coś ustalić - dawaj do nas! joasiaaadamczyk@gmail.com. Niestety nie mam na imię Joasia, ale za to chętnie popiszę po angielsku, więc jeśli chcesz spróbować to śmiało!

Pachniesz jak wiosenny bez

Poppy Nott

VI 
Hufflepuff choć wiesz, w którym domu powinnaś być 
wiewiórka choć masz problemy z jej wyczarowaniem 
 "wujek" Draco choć roztrzaskanie wszystkich okien w jego domu to nic takiego 
włos z grzywy jednorożca, jabłoń, 12 cali choć jesteś z nią w coraz większym konflikcie 
klub ślimaka choć to jedyna rzecz, której się od Ciebie oczekuje i którą rzeczywiście robisz 
klub wróżbiarski choć powinnaś być w chórze, oddając się muzyce, jak Twój brat 
fotografia dla szkolnego "Proroka" choć wolisz robić brzydkie zdjęcia

Od dziecka cierpisz na nadmierne predyspozycje do magii bezróżdżkowej
Ojciec aktualnie aresztowany za zabawę czasem

Pierwsze, co zrobiłaś w szkole, to poprawiłaś nauczyciela od zaklęć, który wyczytał Twoje imię i nazwisko przed ceremonią przydziału. Gdy tiara wrzasnęła nazwę domu, na Twoich ustach pojawił się dziwny uśmiech. Zupełnie jakby Ci to pasowało. A przecież nie powinno. Niektórzy pomyśleli pewnie, że lubisz rozgłos. A Ty najprawdopodobniej myślałaś wtedy o tym, że właśnie trafiłaś do domu, który ma najbliżej do kuchni.

Łudzące podobieństwo do ojca przewróciłaś do góry nogami, tylko dlatego, że mogłaś. Zupełnie jak matka. Twój wyraz twarzy dla jednych jest poczuciem wyższości wyrytym dłutem w twarzach wszystkich czystokrwistych, dla innych po prostu śmiertelnym skupieniem. Jednocześnie, choć nie czujesz potrzeby przynależności do grupy i wolisz pracować sama, to nikomu nie odmówiłaś nigdy pomocy. Inna sprawa, że stosunkowo rzadko kto po nią przychodzi – w końcu nie wydajesz się być orłem i dużo pracujesz, by być z siebie zadowoloną. Po SUMach z jakiegoś powodu skupiłaś się na przedmiotach, które do minimum ograniczają wykorzystanie różdżki.

Wolisz nadrabiać lekkim, nieobecnym uśmiechem, który zagadkowo kontrastuje z uważnymi oczami. Zupełnie, jakbyś widziała więcej, niż dajesz po sobie poznać. Wolisz usiąść obok samotnej osoby okupującej ławkę nad jeziorem i zapytać, czy zrobić jej zdjęcie. W międzyczasie poprawić jej nieco humor, pożartować z koła wróżbiarskiego, jakby dołączenie do niego było elementem bardzo skomplikowanej gry. Komuś na nosie.

Ale nawet w żartach nie opowiesz, jak czułaś się, gdy Scorpius dowiedział się, że Twoim boginem jest jego ojciec. I nie zamierzasz tłumaczyć się, dlaczego przerażeniem napawa Cię fakt, ż wieloletni przyjaciel Twojego ojca zdaje się widzieć znacznie więcej niż osoba, która Cię wychowała. Aż tak się nie odsłonisz i nie dopuścisz, by ktoś drążył niekomfortowe dla Ciebie tematy. Lubisz pełną kontrolę nad sytuacją – instynkt samozachowawczy przeważa u Ciebie nad jakimikolwiek innymi zdolnościami. Nawiązujesz bezpieczne dla Ciebie relacje, a jeśli staniesz twarzą w twarz z kimś bardziej niebezpiecznym, to staniesz na rzęsach, by mieć przewagę. Teoretycznie rozumiesz ludzkie zachowania, ale masz kosmiczny problem z odczytywaniem przekazów podprogowych. Flirt? Z czym to się je?

Jesteś istotą o uroczej buzi, ciężko pracujesz, dużo się uśmiechasz, średnio latasz na miotle – jesteś słodką Poppy. Chyba, że ktoś akurat przyjrzy Ci się za obiektywem aparatu. Pociemniałe oczy, zmarszczone brwi, niemalże wyrachowany uśmiech. Zaczynasz pomalutku wodzić człowieka za nos. Niby nic, a w wykalkulowany sposób przybiera na mocy tak, by wydłubać ze skorupy to, co akurat masz ochotę zobaczyć na zdjęciu. Złość. Samotność. Smutek. Euforię. Miłość. Wszystko, co boli. Zupełnie jakby wywołane przez Ciebie zdjęcia miały przejąć ból modela i cierpieć dalej samotnie w szufladzie. Wtedy nawet Twój głos schodzi ze zwyczajowej nuty. Kolejne ujęcia planujesz, niczym wprawny łowca, który odpowiednio wywabia zwierzynę z jaskini.
 
No wrzaśnij na mnie do cholery! Mam poczuć, że to moja wina!

Aparat wyciąga prawdę z człowieka, niezależnie po której stronie obiektywu stoi. Ale to przecież niemożliwe, byś pociągała za sznurki z taką wprawą, by oszukać rodzinę, własną różdżkę, tiarę przydziału i pół szkoły…. prawda, Persephone?

Czy czujesz już, jak moc, której nie możesz dać ujścia, wprost rozsadza Cię od środka?


Zapraszam do wątkowania! Chętnie przygarniemy trudniejsze wątki, od miłości do nienawiści albo odwrotnie, teatrzyki emocji, niesłodkie przyjaźnie, w grę wchodzi też nietrywialny romans. Lubię nutę spontaniczności i jeśli w ciągu rozgrywki Wasza postać zdecyduje się pojedynkować, zwyzywać, znielubić, zakochać się, namówić na coś niemoralnego, czy zdradzić moją postać, to tym ciekawiej, ja się nie obrażam - Pops po prostu zareaguje w zgodzie ze sobą. Potrzebujesz do powiązań? Chcesz coś ustalić - dawaj do nas! joasiaaadamczyk@gmail.com
Niestety nie mam na imię Joasia, ale za to chętnie popiszę po angielsku, więc jeśli chcesz spróbować to śmiało!

A ja Cię lubię, aż za bardzo

Powiązania 

Nicholas Nott
So supercilious, so close, so difficult.


Icarus Ainsworth

It was over before it even started




Propozycje relacji

W proponowanych przeze mnie wątkach płeć postaci nie ma znaczenia, bo wszystko mi jedno. Na potrzeby opisu wątków postaci, które chciałyby wziąć w nich udział, zostały nazwane "partnerem wątku".

Gatunek: obyczajowy, psychologiczny, toksyczny

    • Relacja z parterem wątku: postać jest niebezpieczna z punktu widzenia strefy komfortu Pops, relacja przeradza się w niebezpieczny sojusz, toksyczną relację łączącą uzależnienie od drugiej osoby z niezdrowymi ambicjami
    • Ktoś wchodzi w strefę komfortu Poppy, twierdząc, że jej zachowanie to czysta i wyrachowana gra. Najprawdopodobniej partner wątku sam jest wyrachowany i widzi w Poppy potencjalnego sojusznika. Relacja najprawdopodobniej zaczyna się od wymiany zainteresowanych spojrzeń i dalszej gry Pops, która będzie iść w zaparte, że nie ma pojęcia, o co chodzi. Rodzące się milczące porozumienie przeradza się w ryzykowny sojusz. Obie strony są zmuszone odkryć przed sobą swoje intencje w obliczu uzgodnionego wydarzenia (przykładowo rozgrywek dyplomatycznych dwóch rodzin). Zaczyna się gra pozorów.