Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lily Potter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lily Potter. Pokaż wszystkie posty

I'm the rose of sheer perfection


Lily Potter II

Lily Luna Potter — 17 VIII 2008, Dolina Godryka — Hufflepuff, rok IV — najmłodsze dziecko i jedyna córka tego Harry'ego i Ginny Potterów — czarownica półkrwi, posiadaczka różdżki długości 16", modrzew i pióro hipogryfa — jej boginem jest pająk, a patronusem czarny królik — koło ONMS, klub Eliksirów, ma sowę Gryzeldę

Kiedy Lily się złości, jej oczy wydają się być całkiem czarne. Zwykle mają miodowy kolor, złotawy, ciemny, jakby barwę oczu taty ktoś przyciemnił brązem oczu mamy. Włosy są bardzo, bardzo rude, od słońca ma piegi na nosie; może to dlatego nie przepada za siedzeniem na słońcu. Najbardziej lubi żółty kolor, gorącą czekoladę i słodkie pianki z ogniska. Lubi czytać i dużo wiedzieć, najlepiej wszystko, chociaż na wszystko nie ma odpowiedzi w żadnej, najmądrzejszej nawet książce. Jest wiecznie głodna – życiowych mądrości, podręcznikowej wiedzy i tych pysznych rzeczy z półmisków w Wielkiej Sali w porze obiadowej. Mimo to wydaje się w ogóle nie rosnąć, ma drobną, chudą budowę ojca i ciekawskie usposobienie matki. Chciałaby wszystkim dogodzić, nawet, jeśli to niemożliwe i od najmłodszych lat bierze na siebie rolę rodzinnego mediatora, zwłaszcza w konfliktach pomiędzy braćmi. Dla większości starszych kuzynów jest słodka, ale dla niej najsłodsze są ciasteczka babci Molly i małe króliczki, których norę odkryła kiedyś w głębi ogrodu. Ludzie, choćby byli najmilsi na świecie, nigdy nie będą jednak słodcy.
Kiedy dorośnie chciałaby zostać magizoologiem, tak jak ciotka Luna. Jeździć po całym świecie i rozmawiać ze zwierzętami, i żeby nikt już nigdy więcej nie powiedział: Lily jest jakaś dziwna, bo ona się czuje najzupełniej normalnie. Jej rówieśnicy nie zawsze są tak uprzejmi, jak magiczne czy niemagiczne stworzenia; nic więc dziwnego, że czasem lepiej spędza się czas w ich towarzystwie. W długie, letnie tygodnie rozbija w ogrodzie namiot albo wdrapuje się na wielką wierzbę rosnącą przy domu, której gałęzie sięgają aż do okna jej pokoju i obserwuje niebo nocą. Zastanawia się wtedy, czy gwiazdy są bardzo rozczarowane tym, co widzą na dole.
Kiedyś uda jej się stać animagiem. Kiedyś urośnie, dorośnie do swojej długaśnej różdżki i nie będzie już najmniejsza z całej rodziny. Kiedyś wreszcie Stephen Russell z piątego roku zwróci na nią uwagę i zaprosi ją na kremowe piwo. Albo Ognistą Whisky, jeżeli będzie się bardzo ociągał. Kiedyś nauczy się tylu rzeczy, że zostanie jedną z najwybitniejszych czarownic wszech czasów, odkryje, jak zrobić mugolską watę cukrową bez spalania cukru; kiedyś będzie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć te wszystkie rzeczy, które czuje gdzieś w okolicach serca, a które nazywa się przeczuciem.
I chociaż nikomu o tym nie powiedziała, przeczucia podpowiadają jej przyszłość.


Oddam Stephena Russella w dobre rączki!
myszkoralowy@gmail.com

jestem niewinny jak biała lilia czarny diabeł


Lily Luna Potter
Urodzona 31 VIII 2008 ▼ Ravenclaw, rok III ▼ Różdżka: 13,5", łuska smoka opalookiego antypodzkiego, modrzew ▼ Bogin: olbrzymi pająk, patronus: prawdopodobnie królik ▼ Najmłodsza z rodzeństwa, córka tego Harry'ego Pottera, obecnie aurora i Ginny Potter, korespondentki Quidditcha dla Proroka Codziennego ▼ Czarownica półkrwi, jasnowidz?, ma dwóch starszych braci ▼ Zajęcia dodatkowe: ONMS, Klub Eliksirów ▼ powiązania; dodatkowe Jej uśmiech nosi wszelkie znamiona dziecięcej naiwności, jakby wierzyła ciągle, że wszyscy ludzie są dobrzy, a historie kończą się długo i szczęśliwie, jak w bajkach, które kiedyś opowiadała mama. Ma ciemnozielone oczy, które wiecznie iskrzą radością, jasne włosy i kilka ledwie widocznych piegów na bladych policzkach i nosie. Jak na swoje trzynaście lat wygląda absurdalnie młodo, śmieje się głośno i zaraźliwie, ma uczulenie na słońce, chociaż samo słońce traktuje jak wielką sztabkę złota, którą ktoś zgubił, a ktoś inny znalazł i posłał w niebo. Cieszy ją niemal wszystko – pierwsze wiosenne kwiaty, deszcz w czasie suszy czy miłe słowo zasłyszane na szkolnym korytarzu. Jest niepoprawnym filozofem, pozwala ojcu nadal mówić do siebie Sarenko, jak wtedy, kiedy miała cztery lata, chciałaby przygarnąć wszystkie bezdomne zwierzaki i czasem wciąż nie rozumie, o co chodzi jej rówieśnikom. To, że wszyscy nagle zaczęli dziwaczeć martwi ją o wiele bardziej, niż chciałaby się przyznać. Nie wie, po co się stroić dla jakiegoś tam chłopca, skoro chłopcy są w porządku, ale na dłuższą metę okropnie denerwują. Kiedy miała jedenaście lat, wszystko było w zasadzie prostsze, nawet jeśli wówczas nie zdawała sobie z tego sprawy.
Nosi z dumą srebrno-granatową naszywkę na szacie, czapki z uszami, skarpetki w paski i olbrzymie swetry. W szkolnych rajstopach jej nogi wyglądają na jeszcze cieńsze niż w rzeczywistości, ale przynajmniej zakrywają posiniaczone kolana. Nie widzi sensu w malowaniu rzęs, bo młody wygląd wcale jej nie przeszkadza, lubi czytać, pisać i śpiewać, a czasem zaszywa się na Wieży Astronomicznej z grubym kocem i kubkiem gorącej czekolady, zatapia się w powieści i rozmyśla. Chciałaby kiedyś mieć papugę, dom w lesie i własne jezioro; kocha paprocie, którymi zastawiła sobie całą półkę przy łóżku, umie dogadać się niemal z każdym, chociaż nie zawsze na temat. Ma w sobie moc energii, którą chciałaby obdarować każdego, jest niska (ale wcale nie wygląda słodko, kiedy się złości), sprytna i dużo wie, nawet jeżeli nie zawsze powinna.
Podobno szczęściem się jest.

Przeklętego Dziecka nie uznaję za kanon | Lubię, kiedy coś się dzieje | Nieważne, co myśli Lily, przygarnę pierwszą miłość
marcepanowy.jenot@gmail.com

Nie zaistnieję, jeśli mnie sobie nie wyobrazisz


Lily Luna Potter

urodzona jednej z ostatnich letnich nocy, na przełomie przed- i ostatniego dnia sierpnia 2008 roku na Grimmauld Place 12, Islington w Londynie, już trzeci rok dumnie nosi na szacie naszywkę z borsukiem, półkrwi czarownica, młodsza siostra swoich dwóch braci i oczko w głowie sławnego ojca, posiadaczka trzynastocalowej cisowej różdżki z kłem popiełka, pilnie uczy się wyczarować patronusa (który niegdyś przybierze kształt królika), jej boginem jest dementor, należy do klubu Eliksirów, koła ONMS i szkolnego chóru

Jesteś śmiesznym, małym skrzatem – niespełna półtora metra wzrostu, patykowate nogi wystające z przykrótkich nogawek za szerokich ogrodniczek; chude ręce o zwinnych paluszkach, zgrabnie podkradających babeczki ze szkolnej kuchni. Rozczochrana czupryna skrywa w sobie mnogość dziwnych rzeczy: co do większości z nich nie masz całkowitej pewności jakim cudem mogły się tam zaplątać. Dziwny styl ubierania wyróżnia cię spośród tłumu znacznie bardziej, niż cokolwiek innego; wobec szalonej marynarki w puddingi czy łaty w kształcie niuchacza na kolanie nawet twoje dziwaczne zachowanie spowodowane sama-nie-wiesz-czym odchodzi w niepamięć.
Wychowałaś się pośród rodzeństwa i licznej grupy kuzynów, co zahartowało cię na tyle, byś w bardzo młodym wieku nauczyła się, że płacz nic nie zmienia. Ostatecznie całe trzynaście lat przetrwałaś z głową na karku i nie urwało ci żadnej kończyny – nikomu innemu pod twoją opieką również, jeżeli by to kogoś zainteresowało – więc mimo tendencji wzrostowej do ładowania się w kłopoty można założyć, że w życiu sobie jednak poradzisz. Już spakowałaś do swojej wyświechtanej torby z kawałka starego dywanika zmasakrowany notes z zapiskami robionymi na szybko i kilka przypadkowych ubrań, bo po zakończeniu szkoły chcesz wyjechać do Ameryki, spać pod gołym niebem i śpiewać na ulicach, jak najszczęśliwszy człowiek na świecie.
Pełen niewinności uśmieszek i umiejętność wybrnięcia z każdej sytuacji przydługim, kwiecistym tłumaczeniem zaopatrzonym w ozdobniki pozwala ci w miarę spokojnie koegzystować z hogwarcką kardą. Wiecznie gdzieś cię niesie, nie cierpisz stagnacji, rutyny i nudy; wszędzie cię pełno, gdy coś przypadnie ci do gustu, a zainteresowania zmieniasz co najmniej raz w tygodniu. Nie należysz do najodważniejszych osób i wolisz pozostawać na uboczu, nie angażując się bezpośrednio, a mogąc z boku przyglądać się poczynaniom innych. Masz podejście do zwierząt – dosłownie jedzą ci z ręki – i, w przeciwieństwie do rówieśników, nigdy się od ciebie nie odwróciły, choś przecież jesteś taka specyficzna. Cechująca cię specyficzna kreatywność w żadnym wypadku nie umniejsza innych kierunkowych wartości; lubisz się uczyć, pisać i nie przepadasz za dziewczętami, które uważają się za niebywale dojrzałe, bo najczęściej dość szybko wychodzi na jaw, że jest całkowicie odwrotnie.