Byli identyczni jak dwie krople wody, a gdzie szedł jeden, tam drugi podążał. Nosili szaty tej samej barwy, jedli to samo na śniadanie i zawsze trzymali się razem. Kiedy Dorian odszedł, Ignatius po prostu to poczuł. Słowa okazały się zbędne. Wyszedł z rodzinnego domu, zanim te padły z ust rodziców. Nieoczekiwana śmierć pozostawiła w jego sercu ziejącą dziurę. Wyrwę, którą rozpaczliwie próbuje zapełnić błyskami pocałunków, muzyką i gorzkim smakiem eliksirów. Sprawia wrażenie zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią. Niby egzystuje, ale oczy ma nieobecne i często zapatrzone w odległy punkt za oknem. Trzyma się z daleka od boiska Quidditcha. Często można go w Wielkiej Sali, gdzie odbywają się najczęściej próby chóru. Przyznać trzeba, że głos ma jak dzwon. Kiedy baryton odbija się od ścian pustego pomieszczenia nie pomyślałbyś, że należy do piętnastolatka. Wyróżnia się spośród swoich rówieśników, przewyższając ich o głowę. Tęczówki ma tak ciemne, że mógłbyś w nich zatonąć, a uśmiecha się, kiedy czuje przeszywający, zimny podmuch wiatru, który przyprawia ciało o gęsią skórkę.
Ignatius Burns
ur. 21 czerwca 2007 roku — V klasa — Hufflepuff — powtarza oblany rok — częste wizyty w Szpitalu Świętego Munga — metamorfomag — od śmierci bliźniaka nie potrafi powrócić do swojego oryginalnego wyglądu ani wyczarować patronusa, który wcześniej przyjmował formę feniksa — aktualnie właściciel wyjątkowo nieprzewidywalnej i kapryśnej dwunastocalowej różdżki wykonanej z leszczyny, z rdzeniem z głowy wili — poprzednia różdżka uległa zniszczeniu — ma dwóch młodszych braci — należy do Chóru Szkolnego i Klubu Miłośników Literatury — pocztę dostarcza mu puchacz imieniem Bachus
odautorsko