Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szkarada. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szkarada. Pokaż wszystkie posty

i'll be your empathetic savior

finnbar delaney
01 IV 2004, Dublin; Gryffindor, VII rok; były pałkarz szkolnej drużyny
mugolak; nie potrafi wyczarować wyraźnego patronusa, boginem się nie chwali
klub pojedynków, koło astronomiczne

Odliczasz dni. Do końca tygodnia, do końca miesiąca, do końca szkoły i do końca wakacji. Liczysz też ludzi siedzących w szkolnych ławkach, liczysz ptaki sunące kluczem po niebie, liczysz podręczniki, które trzyma dziewczyna nadchodząca z naprzeciwka. Liczysz okna, portrety, rzeźby i przemykających po korytarzach uczniów. Liczysz punkty, kiedy grają Twoi. Jeśli tylko coś da się policzyć, to się tym zajmiesz, dowiesz się, podasz konkretną liczbę. Wiesz, ile schodów prowadzi na Wieżę Astronomiczną i ile drzew mija się w drodze na boisko. Potrafisz odtworzyć w głowie schemat Skrzydła Szpitalnego; wiesz, ile mają łóżek, i wiesz też, że z każdego z nich perspektywa jest nieco inna, ale ilość okien i żyrandoli się nie zmienia. Wolisz liczby nieparzyste od parzystych, bo z tymi drugimi więcej można zrobić, a to Ci nie pomaga; możesz mnożyć i dzielić w nieskończoność, rozmieszczać numery w głowie po równo na lewo i prawo, rozbijać je do momentu, w którym stanie przed tobą rząd jedynek. Wolisz trzymać nerwy na wodzy.
Nie chcesz wracać do domu; nikomu nie mówisz, co Cię tam czeka. Nie chcesz też stamtąd wyjeżdżać. Dostosowujesz się do sytuacji, przyjmujesz wszystko takim, jakim jest. Godzisz się z okolicznościami, wiesz, że czasem trzeba po prostu zacisnąć zęby. Nauka uciekła Ci z rąk na trzecim roku, ale do szczęścia potrzebna była Ci wtedy tylko gra — kiedy trzy lata później spadłeś z miotły podczas treningu, świat zachwiał się w posadach. Chciałeś wrócić, ale okazało się, że uraz prawego barku odzywa się wciąż od czasu do czasu i chociaż wiesz, że dałbyś radę to wytrzymać, jesteś zwyczajnie gorszy niż byłeś; nie bałeś się tego przyznać i sam się wycofałeś. Dalej ćwiczysz co najmniej dwa razy w tygodniu, bo nie chcesz, żeby jedna porażka na dobre przekreśliła kilka lat marzeń; zbierasz też pieniądze, raz jeszcze, bo kupiona z drugiej ręki miotła zaostrzyła swoje niespodziewane skręty w lewo.

cześć! oprócz finna mamy jeszcze brysię-ślizgonkę, ale chciałam chłopca
na zdjęciu jeff hinton; możemy szukać kogoś, komu finn kiedyś dał w pysk, tak z dobry rok temu, zanim się jeszcze nauczył, że to nieładnie i czasem plątał się w bójki; poza tym zna się pewnie z całą drużyną gryfonów i przyda mu się ktoś do wspólnych treningów; to kochany chłopiec z dużym serduszkiem, chociaż czasem udaje chojraka

jak lunatyk wędruję po nocy, mamo

breanne attwood
06 IX 2005, półkrwi, V rok, Slytherin
śmierć wyglądająca z szafy i srebrny wilk 

Ma pozdzierane knykcie i poobgryzane skórki, niekiedy też ziemię pod paznokciami. Po korytarzach przemyka zwykle niezauważona, przeciska się przez tłum bez zaangażowania łokci, czasem nawet przystaje pod ścianą i zwyczajnie czeka. Błyszczy na zielarstwie i eliksirach. Transmutacja idzie jej nieco gorzej, co uznaje za osobistą porażkę, nawet jeżeli wciąż mieści się w pierwszej piątce na swoim roczniku. O obronie przed czarną magią woli nie wspominać, bo czasem zdarza się, że do oczu napływają jej łzy; przeczuwa jedynie marne powyżej oczekiwań, chociaż oddaje się nauce w pełni, bez pamięci i opanowania. Plakietka prymusa przylgnęła do niej jak rzep już na pierwszym roku; ludzie wierzą jednak, że poza wiedzą nie ma im nic więcej do zaoferowania. Oczy ma zazwyczaj podkrążone i przekrwione, a jeżeli się uśmiecha, to ze zmęczeniem — zarywa średnio co drugą nockę, do tego czasem, wbrew swojej woli, zasypia na kanapie w Pokoju Wspólnym. Przeważnie mówi niewiele, jeżeli nie czuje się pewnie, bo inaczej wychodzi na oschłą. Nie brakuje jej samozaparcia i ambicji, zawsze chce być jak najlepsza; poprzeczkę stawia sobie wysoko, wiecznie konkuruje ze samą sobą i każdym, kto tylko wejdzie jej w drogę. Przytłacza ją świadomość, że nie ma w nikim wystarczającego oparcia. Starszy brat, Theo, rok temu skończył szkołę — i chociaż obiecał do niej pisać, to listy dostaje przecież coraz rzadziej. Wie, że kiedyś w ogóle przestaną przychodzić. I wie, że zaboli ją to niewyobrażalnie mocniej, niż blizna od dwóch lat ukrywana pod grzywką, pamiątka po jego małym, futerkowym problemie.

na zdjęciu alba galocha. breanne mocno potrzebuje kogoś miłego, żeby pomógł jej utrzymać się w kupie
karty wychodzą mi gorzej niż wątki, mam nadzieję!