Pokazywanie postów oznaczonych etykietą caticorn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą caticorn. Pokaż wszystkie posty

don't have nobody to call my own


Candice Sallow
VII ROK RAVENCLAW ★ PÓŁWILA★ KLUB POJEDYNKÓW ★ KOŁO ZIELARSKIE
RÓŻDŻKA Z WŁOSEM JEDNOROŻCA WYKONANA Z DRZEWA WIŚNI
NIE PRZYZNAJE SIĘ DO BOGINA ★ BRAK KSZTAŁTNEGO PATRONUSA

Nie każdy ma dar do zielarstwa. Czasem pielęgnując rośliny trzeba poświęcić cząstkę siebie, aby te rosły zdrowe, silne i w pełni ukazujące swoje piękno. Pielęgnowanie roślin to coś więcej niż podlewanie ich, dbanie o przesadzanie w odpowiednim czasie czy przycinanie do formy, która pozwoli na jeszcze większy rozrost. Candice zawsze to wydawało się dziwne. Konieczność straty dużej części rozwiniętej rośliny. Zauważalny gołym okiem przyrost nie raz pomagał jej w życiu - w kryzysowych sytuacjach powtarzała sobie, że ukochaną walerianę również musi przyciąć i stracić, aby zyskać jeszcze lepszą jej wersję.
Pielęgnowanie żalu jest znacznie łatwiejsze. Nie ma konieczności pamiętania o podlewaniu, pieleniu, przycinaniu. Życie byłoby łatwiejsze, gdyby potrafiła tak po prostu wyrwać z siebie tę sadzonkę. Zamiast tego robi z nią dokładnie to samo co z roślinami, które tak bardzo kocha. Dba o nią. Dba o to, aby nigdy nie zapomnieć. Troszczy się o ten żal i nienawiść. Wścieka się, bo magia nie działa na wszystko. Boi się, że któregoś dnia obudzi się i zorientuje, że zaczęło się. Ma żal do ojca, bo on wiedział. Wiedział, a mimo wszystko nie potrafił powstrzymać swojego instynktu związanego z przedłużeniem gatunku. Boi się, że kiedyś ona też nie będzie umiała się powstrzymać, chociaż już teraz broni się od jakichkolwiek uczuć, tłumacząc sobie, że tak jest łatwiej, lepiej, bezpieczniej...
Odpowiada jej etykietka kujonki z nosem w książkach, bo tak jest prościej. Krew matki, która płynie w jej żyłach niczego nie ułatwia, bo wolałaby na zawsze pozostać po prostu niezauważalna.

 

 

 

Nieobecność jest tylko brakiem obecności

 EVAN HELSBY
stażysta eliksirów, 22 lata, były Krukon, szlama, bogin: rekin, patronus: kangur
różdżka z włosem wili, wykonana z drzewa wiśni, długa na dwanaście i pół cala, sztywna


Nauka zawsze była dla niego na pierwszym miejscu. Miał jasno określony plan, którego chciał się trzymać i który zamierzał zrealizować bez mrugnięcia oka. Zachowywał się tak, jakby miał klapki na oczach i nie dostrzegał nic, poza określonym przez siebie samego celem. Najważniejsze były egzaminy i to, aby zdać je najlepiej z całego roku. Po prostu musiał i chciał być najlepszym. Zdawał sobie sprawę ze sporej konkurencji, ale był uparty. Potrafił przesiadywać całymi dniami w bibliotece i nie robić nic innego poza czytaniem kolejnych ksiąg, które miały mu pomóc w osiągnięciu tego, czego tak bardzo pragnął. Starał się nie zwracać uwagi na rozpraszacze, zwłaszcza na jeden szczególny z blond czupryną i ciemnymi oczami.
Nie zdał najlepiej z całego roku. W dniu egzaminów dostał sowę od rodziców, kolejny raz przekonując się o tym, że rodzina jest przede wszystkim tym, od czego powinien trzymać się z daleka. Nie był do nich przywiązany, jednak informacja o śmierci młodszego brata sprawiła, że nie potrafił skupić się na niczym innym. Zwłaszcza że matka w liście wylewała żale, że jego magiczne sztuczki powinny się w końcu do czegoś przydać.
Opuszczał Hogwart z wyciągniętym środkowym pozdrowieniem i ogromem wściekłości. Wściekłości do matki, do siebie, do brata, do całego świata. Miał swój cel, który pragnął zrealizować, a życie pierwsze pokazało mu środkowy palec, udowadniając, że nie może być niczego pewien. Przybrał jednak maskę. Perfekcyjną maskę, która sprawiała, że czuł się z samym sobą lepiej, że głośny śmiech wydawał się brzmieć naturalnie, a zrujnowane marzenia, wcale nie były ważne, że to była chwilowa zachcianka, z której sam zrezygnował.

W tytule Żulczyk, na wizerunku Shawn Mendes

Nie trze­ba być wil­kołakiem, żeby poczuć na so­bie wpływ pełni księżyca.

ELIS GREYBACK
slytherin, szósty rok, heban, elastyczna, jedenaście cali, pióro pegaza, patronusem wilk, bogin przybiera postać stracha na wróble, klub pojedynków, koło astronomiczne, szkolny chór
Zawsze pojawia się przygotowana na zajęciach, ma w zanadrzu dodatkowy flakonik atramentu czy zwój pergaminu. Siada w pierwszej ławce, wiąże włosy w wysoki kucyk i uważnie notuje słowa profesorów. Mogłoby się wydawać, że Elis należy do tych pilnych i sumiennych uczennic, które jedyne co mają na sumieniu to napisanie za kogoś eseju na ocenę powyżej oczekiwań. Greyback nigdy nie dała się namówić na taki interes, a wręcz przeciwnie. Szybciej skusiłaby się na wykorzystanie kogoś, niż sama miałaby kiwnąć palcem w celu pomocy komuś innemu. Zawsze, otwarcie mówi to co myśli i nie duma nad konsekwencjami. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest ponad zasadami, ale prawdą jest to, że wpływowy tatuś, pracujący w Ministerstwie Magii w departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, zawsze obroni swoją najukochańszą księżniczkę i nie pozwoli, aby ktokolwiek ją skrzywdził. Problem polega na tym, że księżniczka zdaje sobie sprawę z naiwności ojczulka, a wyrafinowana mamusia wciąż uczy córkę, jak manipulować panem Greybackiem (i nie tylko). Jedno niewinne spojrzenie, a mężczyzna zapomina o kilkunastu listach z czasu roku szkolnego informujących o nocnych wycieczkach panienki Greyback czy wykradaniu ze szkolnego składzika flakoników pełnych, najróżniejszych substancji potrzebnych do tworzenia eliksirów nie tylko tych poznanych podczas szkolnych zajęć. Elis lubi eksperymentować i uczyć się nowych rzeczy. Często można ją spotkać w bibliotece lub w pokoju wspólnym z opasłą księgą, skrywającą w sobie wiele tajemnic. Wszystkie chciałaby poznać. Nie przyznaje się do tego, że ma małą obsesję na punkcie likantropii, a największym marzeniem jest starcie oko w oko z wilkołakiem. Zdecydowanie woli uchodzić za pilną uczennicę, marzącą o karierze magomedyka lub uzdrowiciela, a nie szaloną nastolatkę pchającą się prosto w ramiona śmierci (chociaż sama jest przekonana, że z pewnością poradziłaby sobie podczas takiego spotkania). Z pewnością nie należy do grona tych lubianych dziewcząt, z którymi każdy chciałby się przyjaźnić. Nie narzeka jednak, zdając sobie sprawę, że otaczający ją ludzie są po prostu przyjaciółmi. Na dobre i na złe, ale... czy na pewno?

If you judge a fish by its ability to climb a tree, it will live its whole life believing that it is stupid.

NOAH WHITE
ravenclaw, siódmy rok, deadpool, sztywna, akacja, włos z ogona testrala, 11 i 1/3 cala, nieznany bogin i nieukształtowany patronus, ścigający, kapitan drużyny, klub pojedynków

Jego rodzina nie należy do tych czczących kult czystej krwi. Cztery pokolenia wstecz, pojawił się pierwszy magiczny potomek ze strony matki. Mężczyzna poślubił kobietę z rodu szczycącego się tą właśnie cechą, a w następstwie na świat przyszły bliźniaki. Tylko jeden z nich był uzdolniony magicznie. Noah znając dokładnie drzewo genealogiczne swojej rodziny, nie przywiązuje wagi do statusu krwi, uważa bowiem to za najmniej istotną informację, jaką może znać na temat drugiego człowieka. Dużo więcej powie mu ilość przeczytanych książek, odbytych szlabanów czy stosunek do zwierząt. Sposób wypowiedzi, sumienność i organizacja czasu, jak i własnej przestrzeni. Nienawidzi bałaganiarzy, gardzi spóźnialskimi, a zwłaszcza gdy przychodzą spóźnieni na trening z niewystarczająco ważnym usprawiedliwieniem. (Jeżeli jesteś w stanie utrzymać się na miotle to możesz grać. Nie obchodzi mnie twój bolący brzuch czy śmierć ciotki twojej babki, matole.) Ma pretensje do jednostek i uważa, że odpowiedzialność zbiorowa to największa głupota świata. Nie akceptuje pracy grupowej poza boiskiem, nie zobaczysz go więc wśród rówieśników, odrabiających prace domowe. Nie uważa, aby był ponad nimi, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że są ludzie znacznie wyżej od niego. Mimo wszystko nie przysiądzie się do konkretnie tych ludzi nie pozwoli im uczyć się od niego... Woli szukać towarzystwa, z którego to on będzie mógł czerpać wiedzę i umiejętności, jednocześnie nie dzieląc się tym z nikim więcej. Rozmawia z pełnymi ustami, nie je mięsa, ale mógłby spijać hektolitry czekolady na gorąco, nawet podczas upalnego lata. Nie zwraca uwagi na tytuły, a form grzecznościowych używa tylko względem tych, którzy w jego mniemaniu szczególnie sobie na takowe zasłużyli (Letherhaze z pewnością sobie na to nie zasłużył.) lub siła wyższa w formie wyjca od ojca, go do tego zmusi. Oszczędza wszystkie pieniądze na nową miotłę, a w wakacje dorabia sobie w rodzinnym miasteczku, w jednym z mugolskich sklepów i wcale się tego nie wstydzi. Słucha opowieści dziadka z fascynacją i wdaje się w pogawędki z duchem nauczyciela historii magii. Uwielbia, gdy ludzie okazują inicjatywę i nie znosi, gdy jego kot tkwi w cudzych ramionach bez jego wyraźnej zgody - a tę dostać jest niesamowicie trudno. Wymaga od innych naprawdę dużo, ale od siebie jeszcze więcej. Codziennie rano wstaje przed świtem, aby pobiegać po błoniach, w następstwie mogąc zakraść się do szkolnej kuchni, prosząc domowe skrzaty o odrobinę tarty cytrynowej, którą legalnie może zjeść, mając świadomość, że przecież nie obżera się bez opamiętania. 

Listen to your heart. It knows all things.

EVELYN BETHELL
STAŻYSTKA OBRONY PRZED CZARNĄ MAGIĄ —  DWADZIEŚCIA LAT —  RÓŻDŻKA WYKONANA Z JESIONU, Z WŁOSEM Z GŁOWY WILI —  BOGINEM ŚMIERĆ BABKI, PATRONUSEM KRÓLIK —  NIEPOPRAWNA ROMANTYCZKA, CZEKAJĄCA NA ZEW PRZYGÓD  WŁAŚCICIELKA RUDEGO KOCURA — PRZYSZŁA PANI PROFESOR
Od zawsze wiedziała, że będzie nauczycielką. Za każdym razem, gdy pytano ją jeszcze jako małą dziewczynkę o to, czym będzie zajmowała się w przyszłości, odpowiadała w ten sam sposób: Będę uczyć magii, tak jak tatuś. Nie w głowie były jej szalone marzenia o wielkiej karierze w Ministerstwie Magii, nie chciała być piosenkarką ani tym bardziej modelką. Rozważała możliwość zostania magomedykiem, jednak nie przepadała za zielarstwem. Po ojcu odziedziczyła zamiłowanie do edukowania innych i twarde stąpanie po ziemi. Za jej naturalną urodą, z pewnością kryły się geny mamy, która poświęciła swoje życie na tworzenie magicznych kosmetyków, pisząc od czasu do czasu artykuły na ich temat w magazynie Czarownica. Ku rozczarowaniu pani Bethell jej córka wolała spędzać czas na nauce, niż poprawianiu swojego wyglądu. Evelyn kochała książki i podróże. Drugiej pasji nauczyli ją dziadkowie, z którymi spędzała połowę wakacji, zwiedzając nie tylko europejskie kraje. Najważniejsze jednak dla niej było poznawanie nowych zaklęć, których nie używano w Anglii, a ku jej zdziwieniu tych było niesamowicie dużo, dopiero w wieku trzynastu lat, gdy odwiedziła z dziadkami Francję, została uświadomiona, że z zaklęciami, jest trochę jak z językiem. Niby wszystko dało się przetłumaczyć, ale wciąż zostawały pewne niedomówienia... Nie dziwne więc, że Evelyn zakochała się właśnie w nich.  Od zawsze wiedziała, że będąc nauczycielką będzie chciała nawiązywać dobry kontakt z uczniami. Stąd też jako stażystka, próbuje nawiązać z nimi nić porozumienia, zwłaszcza, że niektóre z twarzy kojarzy jeszcze z własnych lat nauki spędzonych w tej samej szkole, w której w tym momencie odbywała swój nauczycielki staż. To chociaż momentami dziwne, było w zasadzie zabawne, dostrzegać jak bardzo zmieniają się ludzie i ich podejście do drugiego człowieka. Zwłaszcza, gdy zmieniała się pozycja społeczna. Dokładnie tak, jak w przypadku Evelyn. Nie zamierzała jednak przejmować się przeszłością, a jedynie skupiać się na swojej przyszłości. Trzymała mocno w dłoniach swoje marzenia, chociaż tak bardzo przyziemne, chciałaby spełnić je wszystkie. Od zdobycia posady w szkole, po założenie rodziny, chociaż zawsze wydawało jej się to niesamowicie trudne do osiągnięcia. Nie zamierzała się jednak poddawać, bo dążenie do celu było tym, co charakteryzowało ją najbardziej, jeszcze za czasów szkolnych, gdy t z uporem maniaka przesiadywała w bibliotece, aby tylko nauczyć się w końcu tego zaklęcia, dzięki któremu miała się zemścić na tym wrednym grydonie. I zemściła się, chociaż później wieczory spędzała w Zakazanym Lesie podczas szlabanów. Do tej pory go nienawidziła i z chęcią, ponownie wymierzyła w niego różdżką. W końcu to nie zbrodnia, nie lubić kogoś równie mocno, co...