Napoleon Bonaventura Groff
20 LAT — STAŻYSTA ZAKLĘĆ I UROKÓW — BYŁY ŚLIZGON — OFICJALNIE CZYSTA KREW — 13 I PÓŁ CALA, OSIKA, WŁÓKNO ZE SMOCZEGO SERCA — PATRONUS: PIRANIA — BOGIN: ???
Włoskie imiona, walijskie korzenie i pozornie niemiecki temperament. Leon dla nielicznych kolegów, którzy pewnie i tak już dawno o nim zapomnieli, Bonnie dla starszej siostry, która wciąż wyciąga do niego rękę. Mimo że nigdy nie dała mu odczuć, że jest od niej w jakikolwiek sposób gorszy, co próbował wmówić im obojgu ojciec, a matka starała się być dla niego jak najlepsza, rozpieszczając go i kochając za dwoje, Napoleon nienawidzi swojej rodziny, każdego z innych powodów, na czele z despotycznym ojcem, typowym bucowatym ważniakiem z Ministerstwa Magii. Staż w Hogwarcie to wyraz buntu i jednocześnie zwykła złośliwość wobec rodziców, bo choć Napoleon sprawia wrażenie poważnego, ułożonego i rozsądnego, głęboko w środku straszny z niego dzieciak, skupiony na sobie i żyjący urazami z przeszłości, jak gdyby rozdrapywanie starych ran było jedyną drogą do ukojenia. Pozorne jest również jego opanowanie; chodzą słuchy, że kiedyś, może wcale nie tak dawno temu, w napadzie gniewu kogoś uszkodził lub – w ekstremalnej wersji powtarzanej przez spragnionych sensacji uczniów – nawet wysłał na tamten świat, a przecież w każdej plotce tkwi ziarno prawdy. Logika nakazuje jednak sądzić, że jego rzekome problemy z agresją nie mogą być aż tak poważne, skoro dopuszczono go do pracy z młodzieżą. Tak naprawdę Napoleon cały czas pracuje nad sobą i swoimi zapędami (wcale nie używając eliksirów w roli wspomagaczy, wcale) – inaczej pewnie pierwszego dnia zrobiłby krzywdę jakiemuś biednemu gówniarzowi, który odważył się za głośno oddychać – i tylko czasami ktoś dostanie od niego po łapach za śmichy-chichy w nieodpowiednim momencie. Na szczęście dla następnych pokoleń czarodziejów nauczanie dzieciarni nie jest szczytem jego ambicji ani marzeń, a jedynie przejściowym etapem niezaplanowanego i niepoukładanego życia. Sam z dumą nazywa siebie przyszłym wynalazcą zaklęć i udaje, że wie, co robi. Zaklęcia stały się jego pasją nie z powodu predyspozycji czy rodzinnej tradycji, po prostu wszystkie inne zajęcia wydawały się mu za mało schludne; nigdy nie zrozumie, jak można chcieć zawodowo warzyć eliksiry albo leczyć innych.
Trudno go polubić, z czego zdaje sobie sprawę, i podobno obchodzi go to tyle co zeszłoroczny śnieg, lecz jeszcze trudniej w ogóle go poznać, zwłaszcza tego prawdziwego; zbudował wokół siebie wysoki, gruby mur i wiecznie kogoś gra. Mówi z walijskim akcentem, którego się nie wstydzi, patrzy na innych z góry, choć nie zawsze dosłownie, rzadko jada śniadania i ciągle się gdzieś śpieszy, co nie przeszkadza mu w byciu świetnym obserwatorem. Zachowuje się, jak gdyby pozjadał wszystkie rozumy, i bywa irytująco wyniosły, ale wcale nie spoczął na laurach – wciąż łaknie wiedzy i dba o ciągły rozwój. Najbardziej chciałby, żeby go zapamiętano, nawet jeśli będzie to wymagało przekroczenia pewnej granicy.
Posłuchałam głosu serca i zrobiłam drugą postać, pierwsza: Finley Darcy. Od razu mówię, że nie chcę żadnych romansów z osobami młodszymi od Leona, ale uczniowie obu płci mogą sobie do niego wzdychać, czemu nie.
Kontakt: nekrobiose@gmail.com. Wizerunek: Cody Fern.