Wrześniowy dzień. Dwadzieścia lat po pamiętnej Bitwie o Hogwart. Plotki o wspaniałym Harrym Potterze pozostają jednak wiecznie żywe. Jest już legendą, a dzisiaj Szefem Depertamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Jakże ironicznie. W Kronikach Hogwartu nie napisali o szlabanach i łamaniu zasad szkoły oraz własnego bezpieczeństwa, o jakim opowiadał ci wujek Weasley. Niewychowawczo zresztą, jak stwierdziła przykładna ciocia Hermiona.
Świat czarodziejski zna Potterów. Jesteście jak szlachetny ród Blacków, Malfoyów, Nottów, czy innych Greengrassów, wiecznie na językach ludzi, a nie jesteście nawet czystej krwi. Wszyscy pamiętają, jak Harry Potter pokonał Lorda Voldemorta. Nikt już nie boi się wypowiadać jego imienia. Pamiętają też Neville'a Longbottoma, który przeciął Nagini mieczem samego Godryka Gryffindora. Większość kojarzy gryfońskiego bohatera, jako nauczyciela ze znanej i szanowanej dzisiaj Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, której uczniowie stawiali opór w mrocznych czasach. Ty Pana Longbottoma znasz jako przyjaciela rodziny. Tak jak ciocię Hermionę Granger, wujków Rona i George'a Weasleyów oraz wielu innych uczestników walk ze Śmierciożercami, których nazwiska zapisały się na kartach czekoladowych żab. O Cedricu Diggorym i Fredzie Weasleyu, współzałożycielu Magicznych Dowcipów Weasleyów, słyszysz w każde święta z ust bardzo licznej rodziny. Są pewne elementy tych historii, których Prorok Codzienny nie opisał na swoich stronach. Po tym, kto te elementy zna, poznajesz, kto należy do „rodziny”, nawet jeśli nie z krwi i pochodzenia. Wspólne doświadczenia połączyły ze sobą wielu sprzymierzeńców twoich rodziców.
Wlekąc się za matką przez peron miałbyś ochotę chwycić za maminą spódnicę, ale obserwuje was zbyt wielu ludzi. Część posyła wam ukradkowe spojrzenia, pozostali jeszcze nie wiedzą, że to wy jesteście TYMI Potterami. James ma łatwiej. On jest uzdolniony. W tobie nawet magia obudziła się bardzo późno. Patrzysz na niego z boku, z mieszanką niepewnych emocji odbitych na dziecięcej buzi. Tym łatwiej mu cię denerwować, kiedy jesteś tak spięty. Podatny na rozdrażnienie.
— Nie trafię do Slytherinu! — syczysz na niego, jak zawodowy wężousty, kiedy kolejny raz otwiera paszczę, żeby ci dopiec.
Trafiłeś do Slytherinu.
Tiara nie wysłuchała Twoich próśb. Cóż... rada ojca nie podziałała. Nie pierwsza, jakiej ci udzielił. Traktuje cię jakbyś był jednym z jego podwładnych. Próbuje ci przekazać złote myśli, których jeszcze nie rozumiesz. Masz dopiero jedenaście lat i inne priorytety. Gdybyś był Harrym Potterem, może tiara by cię posłuchała? Czasami jesteś tym zmęczony, że TEN Potter jest twoim tatą. Wolałbyś mieć za tatę po prostu tatę. Tak samo, jak mama jest dla ciebie po prostu mamą. Mimo, że poza domem jest reporterką działu sportowego Proroka Codziennego, w domu pozostaje mamą, w przeciwieństwie do taty. Dlatego nie dogadujecie się z ojcem. Zbyt długo jest Harrym Potterem. Ciebie już teraz wszyscy znają, jako jego syna. Robisz duże pierwsze wrażenie. Ludzie oczekują po tobie tyle samo, co ty sam i poddawani są temu samemu zawodowi, co ty, kiedy poznają cię bliżej. Okazuje się, że syn wielkiego Pottera nic nie umie.
W pierwszych dniach szkoły, wszyscy są jeszcze podekscytowani tym, co możesz im pokazać. Śledzą uważnie twoje poczynania, niektórzy nauczyciele z ciekawoscią, inni z obojętnością, czasami sceptycznie. Uczniowie też dzielą się na różne grupy. Większość z nich spodziewa się kolejnego Jamesa Syriusza Pottera. Pierwsze skorygowanie ich założeń ma miejsce na lekcji Quidditcha. Wszystkim, nawet Scorpiusowi Malfoyowi, udaje się przywołać do siebie miotłę. Tylko nie Tobie. Z początku wydaje ci się, że blondynowi też wiele rzeczy nie wychodzi, bo wszyscy, jak tobie, patrzą mu na ręce. Okazuje się, że on chociaż trochę umie.
— Do mnie! — piszczysz przeraźliwie, ale ta piekielna miotła nie chce cię słuchać. Niemalże czujesz, jak w złości wilgotnieją ci oczy. Nie płaczesz, ale plotki później będą trąbić o czymś innym. Tego dnia dowiadujesz się dwóch rzeczy, Nie jesteś urodzonym graczem Quidditcha i najwyraźniej czarodziejem też niezbyt dobrym. Zyskujesz przydomek Ślizgońskiego Charłaka. Przypieczętowujesz go na pierwszej lekcji transmutacji, a później zaklęć. Na eliksirach też nic ci nie wychodzi. Ludzie nie bez przyczyny zastanawiają się, czy może rodzice cię nie adoptowali. Większość jednak zna Harry'ego Pottera z burzy kruczoczarnych włosów, takich samych jak twoje i zielonych oczu po babce Lily. Masz te same, choć migdałowym kształtem przypominają te brązowe mamy, których kolor odziedziczył James – czemu zawsze on? Nie możesz mu tego wybaczyć. Ty wyglądasz jak Chłopiec-Który-Przeżył. Wszystko zawsze sprowadza się do Niego... dlaczego?
—
Albus jest inny i bardzo dobrze. Widzi, kiedy ukrywasz się za maską Harry'ego Pottera, a chce zobaczyć prawdziwego ciebie*.
Słyszysz któregoś dnia w lecie rozmowę rodziców, siedząc na cisowych schodach. Bawiłeś się z Lily, która teraz śpi grzecznie na twoich kolanach. James pewnie by się z tego perfidnie śmiał, chociaż wiesz, że kiedy nikt nie patrzy, robi to samo. Wciąga ją na kolana i opowiada jej o minionym roku w Hogwarcie z uśmiechem na ustach, jaki u niego widzisz tylko wtedy, kiedy patrzy na nią. Jest waszą małą siostrzyczką i chyba jedynym, co do czego się zgodzicie, że was łączy. W każdej innej kwestii obstawiacie oddzielne stanowiska.
Matka rozumie cię lepiej niż wszyscy inni. Chciałbyś, żeby tato troszczył się o was w ten sam sposób, co ona. Żeby mógł zrozumieć, że twoje problemy w szkole są tylko przelotne. Nie musi cię z nich już teraz rozliczać. Jakoś je rozwiążesz. Masz już na to pomysł. Ojciec przyzwyczaił się do bycia w centrum uwagi. Kiedyś z tym walczył, teraz już z tym żyje. Przybiera pewną pozę, którą potrafisz przejrzeć. Dostrzegasz znacznie więcej rzeczy, niż powinieneś w swoim wieku. Twoja przenikliwość jest twoją największą zgubą. Dokładnie widzisz, jaki ojciec jest w swojej postawie, a jaki mógłby być. Nie potrafisz powiedzieć, jaki jest naprawdę, co cię drażni. Wolałbyś nie wiedzieć, czego nie wiesz. A jaki jest Harry Potter prywatnie wie chyba tylko mama, i może ciocia z wujkiem.
Jesteś trochę zmęczony byciem innym. Wolałbyś być jak wszyscy. Mniej myśleć. Miałbyś wtedy może trochę mniej problemów. Już teraz zdajesz sobie sprawę, że tego roku zdobyłeś mało przyjaciół. Scorpiusa polubiłeś od razu pierwszego dnia w przedziale, może dlatego, że James nie wypowiadał się o nim pochlebnie, bo był Malfoyem. Tobie to nie robiło znaczenia. Twoja kuzynka Rose przypomniała ci, że przejazd pociągiem z peronu 9 i 3/4 jest najważniejszy. Tak poznali się wasi rodzice. Tymczasem ty stąd znasz tylko blondyna. Większość twoich pozostałych przyjaciół to rodzina – kuzynowstwo. W Pokoju Wspólnym trzymasz się ze Scorpiusem, który ma dziwny talent do zdobywania wrogów, nawet się o to nie starając. Zupełnie tego nie rozumiesz. Mało osób interesuje się tym, żeby was poznać. Większości wydaje się, że skoro gdzieś o was przeczytali, już wiedzą o was wszystko.
— Ale ty jesteś ładny, Malfoy, jak urocza dziewczynka — żartujesz któregoś dnia, a ten „dzieciak Voldemorta” wbrew plotkom nie posyła na ciebie Avady za tę uwagę. Inni pewnie wytłumaczyliby, że zobaczy się za kilka lat, jak trochę podrośnie i w istocie będzie umiał tę klątwę rzucić. Ty nie wierzysz, że mógłby coś takiego komukolwiek zrobić. Te czasy już minęły.
Jest jeszcze Valery. On też jest dziwny. Na twoje szczęście, bo się z nim przyjaźnisz, mało kto wie o jego istnieniu. Trochę się z tego cieszysz. Gdyby go poznali, dowiedzieliby się, jakim jest specyficznym, ale wartościowym przyjacielem. Tymczasem masz go dla siebie. Łatwiej będzie ci zwalczyć plotkę o twojej odmienności, jeśli nikt nie będzie wiedział, że zadajesz się z takimi samymi cudakami, jak ty. W swojej inności, wiesz że to, czego tak bardzo w sobie nie lubisz, jest jednocześnie jedynym co cię wyróżnia i co nadaje pędu twojemu życiu. Przez to jak głęboko odbierasz swoje wnętrze, emocje i świat, pewne rzeczy potrafisz przewidzieć.
Na przykład, że w przyszłym roku, jeśli chcesz pożegnać się z łatką Ślizgońskiego Charłaka, co nie będzie proste, powinieneś sprawiać więcej problemów. Przerzucić gadanie na inny tor, zanim będzie za późno, żeby coś zmienić.
Tak rodzi się legenda Albusa Severusa Pottera, który wiecznie pakuje się w kłopoty i wciąga w nie innych. Prócz Valery'ego, który lepiej umie się wtopić w tłum. Lepsza zła sława, którą sam sobie wybierasz, niż ta, którą przydzielają ci inni...