Pokazywanie postów oznaczonych etykietą same same bzdurki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą same same bzdurki. Pokaż wszystkie posty

tanze samba mitz mir

Myśli jak włosów: nieprzebrana gęstwina, w której splocie nietrudno się zagubić. Szarpnąć tu, szarpnąć tam, następuje zmiana gry. Zawsze jednak Ethan zostaje na obrzeżach poprawności, nie do końca właściwie: i niepokojąco błyska ostry kieła. Może ktoś pod skórą wyrysował siatkę cienkich pęknięć i rys, i gdzieś tam żyłka nieodpowiednio meandruje, ale z ośrodka centralnego ruch wychodzi z mocą – sił witalnych, energii libidalnych i obsadek obiektów w roli ideału ja, nie brak mu niczego.
Kiedy opuszcza stajnię, lekko tylko przygarbiony, wygląda niepozornie; lecz kiedy wskakuje na hipogryfa z zamachu jedną nogą, rzec można: oto fantazja ułana. Więc maszeruje, nogą wybijając rytm, więc pogwizduje, głową wyznaczając kierunek. Mówią, że wzbił się w powietrze i z gracją linoskoczka, stopa za stopą, chodził po wąskim kiju miotły. Między fiksacją a fikcją wyjawiła się prawda, że tylko taniec, taniec nas ocali. W piruetach odsyła pod cieplarnię jedną uczennicę, podczas gdy druga płynie w takcie rumby. Nikogo nie podepcze, tylko czasem wejdzie w cudze z butami.
Schemat działania konika szachowego jest doprawdy prosty – porusza się skokowo, gotów zagrozić najpotężniejszej figurze, ginie z ręki pionka. A mama powtarzała: tylko grzeczny bądź, dobro czyń. Nie zawsze się to uda, skusi pląs czarnej magii czy gorąca samba, lecz ostatecznie – nie najgorszy chłopak, może egzystować.

ethan rosenblum
vii rok / ravenclaw / koło onms / ścigający

tanze samba mit mir

Myśli jak włosów: nieprzebrana gęstwina, w której splocie nietrudno się zagubić. Szarpnąć tu, szarpnąć tam, następuje zmiana gry. Zawsze jednak Ethan zostaje na obrzeżach poprawności, nie do końca właściwie: i niepokojąco błyśnie ostry kieł. Może ktoś pod skórą wyrysował siatkę cienkich pęknięć i rys, i gdzieś tam żyłka nieodpowiednio meandruje, ale z ośrodka centralnego ruch wychodzi z mocą – sił witalnych, energii libidalnych i obsadek obiektów w roli ideału ja, nie brak mu niczego.
Kiedy opuszcza stajnię, lekko tylko przygarbiony, wygląda niepozornie; lecz kiedy wskakuje na hipogryfa z zamachu jedną nogą, rzec można: oto fantazja ułana. Więc maszeruje, nogą wybijając rytm, więc pogwizduje, głową wyznaczając kierunek. Mówią, że wzbił się w powietrze i z gracją linoskoczka, stopa za stopą, chodził po wąskim kiju miotły. Między fiksacją a fikcją wyjawiła się prawda, że tylko taniec, taniec nas ocali. W piruetach odsyła pod cieplarnię jedną uczennicę, podczas gdy druga płynie w takcie rumby. Nikogo nie podepcze, tylko czasem wejdzie w cudze z butami.
Schemat działania konika szachowego jest doprawdy prosty – porusza się skokowo, gotów zagrozić najpotężniejszej figurze, ginie z ręki pionka. A mama powtarzała: tylko grzeczny bądź, dobro czyń. Nie zawsze się to uda, skusi pląs czarnej magii czy gorąca samba, lecz ostatecznie – nie najgorszy chłopak, może egzystować.

ethan rosenblum
vii rok / ravenclaw / koło onms

I repeat myself when under stress. I repeat myself when under stress. I repeat myself when under stress. I repeat myself when under stress. I repeat...

vii rok / hufflepuff / prefekt naczelny

To zabawne, oczekiwań było wiele, ale nikt się nie spodziewał, że po latach bezowocnych starań staremu ojcu przytrafi się dziecko-cud. Miał osiem lat, gdy tańczył na stryszku ze schnącą na sznurach bielizną – i osiem, gdy wtulał twarz w maminą koszulę. Potem już tylko przyciskał kolana do piersi, siedząc na schodach rodzinnego hotelu, i przeżywał konsekwencje własnych słów. Mówić prawdę: idiotyczny pomysł. Nigdy się spod jego władzy nie wysmyknął.
Na każdej fotografii, która trafiała mu w ręce, wzrokiem poszukiwał postaci nie znajdujących się w centrum – rozmazanych kobiet z zakrytą twarzą, przemykających w tle, zapisanych na kliszy tylko częściowo. Matka, myślał. Co za bzdura, myślał. Równa chyba tylko próbom życia zamierzchłą przeszłością. W krwi płynie pamięć czasów, gdy rodowi kłaniano się w pas, nos szurał po ziemi; z dawnej świetności – duma bez pokrycia, z dawnych luksusów – zarośnięty dworek.
Żyłował się, żyłował, aż do naruszenia tkanki i przepocenia ubrań; geniusz bez pracowitości to zmarnowany potencjał, geniusz podparty pracą stwarza za to niebezpieczeństwo. Poluzować mankiety, podwinąć rękawy, rozpiąć ostatni guzik – nie dla Edgara, może jeszcze nadejdzie pora związać za plecami cudze dłonie, na razie wiązać można krawat pod sztywnym kołnierzykiem. Trzyma się prosto, nie zegnie ni ciężar odznaki na piersi, ni presja własnych ambicji.